Rozdział 50

72 3 0
                                    

<Matty>

- To gdzie jedziemy po jedzonko dla Kuroś. Jej ulubione czy niespodziankę jej robimy.- zapytała mnie Aya gdy już siedzieliśmy w aucie. Odpaliłem auto i powiedziałem.

- niespodziankę.- tylko tyle powiedziałem.

- To co wybieramy. Znam dobrą restauracje w której jeszcze nie - przerwałam jej.

- jedziemy do domu Kuroi. - szybko powiedziałem I ruszyłem drogą która wcześniej jechałem. Dobrze że mam dobrą orientację w terenie.

- w sumie trzeba jej rzeczy wziąść. A gdybyśmy najpierw pojechali po jedziecie to by zimne musiała jeść.

- nie zamawiamy nic. Ja dziś jej mówiłem że obiad zrobię. To nie widzę innej opcji by go nie spróbowała.- mruknołem. Za chwilę będzie na miejscu. Dziękuję że korki się zmniejszyły.

- oho ci ja tutaj słyszę. - zaśmiała sie a ja na nią popatrzyłem poważnie.

- problem?- zapytałem poważnym głosem choć wiadome było że mówię tak dla żartu.

- Co ty oczywiście że nie. Słodko że zrobiłeś dla niej obiad w końcu jej byłemu pewnie nigdy przez głowę taka myśl nie przeszła by ugotować jej tak bez powodu. Zawsze jak już to jego kucharka. Dupek jeden.- fukneła podirytowana.

- a to ham i prostak.- powiedziałem zdziwiony jej słowami. W końcu Kuroi mimo wszystko jest miła a raz na jakiś czas ugotowanie czegoś to nic wielkiego.

- No dosłownie. Szmaciarz jeden. A najgorsze jest to że mimo iż ją rzucił by pójść do innej po tygodniu to i tak chociaż raz w roku musi go widzieć.- posmutniala.

- czemu? Nie lepiej nie mieć kontaktu?- zapytałem.

- wyobrażasz sobie że jego stary gdy usłyszał o tym że zerwali. Pewnie nawet nie wie że to on to zakończył. W testamecie przypisał połowę firmy Kuroi. Nie wiem co on wtedy myślał że przez to się znów zejdą czy jak. Ale no cóż teraz w sprawie tej firmy muszą czasem się widzieć.

- szczerze. To po prostu pojebane.- powiedziałem nienwiedząc bo mógłbym innego dodać.

- A to racja. A jakbyś wiedział co się odwala gdy muszą się spotkać. Aż śmiać mi się chce na wspomnienie tego jak Kuroi mi to wszystko opowiadała.

- aż ciekaw jestem.- powiedziałem.

- cóż przytoczmy sytuacje z pierwszego ich spotkania po zerwaniu. Rozmawiają o rozwoju firmy w innych krajach i tu nagle ta szmata przychodzi mając wywalone że to im przeszkadza. Siada sobie na kolanach Akashiego i całuję go na oczach Kuroi oraz dodaje. Widzisz szmato jest zajęty więc nawet nic nie próbuj.- zaśmiała sie na samo wspomnienie.

- I co potem?- zapytałem ciekaw reakcji Kuroi.

- Kuroś jak to ona musiała powiedzieć jakże spokojnym głosem popijając kawkę niewzruszona.  Jedyną szmata którą tu widzę jesteś ty. W końcu ja się nie biorę za zajętych facetów. A ty Akashi lepiej trzymaj tą suke na smyczy bo inaczej może znów odlecieć do innego.- powiedziała.- dodając do tego jej późniejsze wstanie I stwierdzenie by sam sobie to ogarną skoro ma na wszystko czas w dodatku widok miny tej szmaty. To po prostu perfekcyjnie.

- chciałbym to zobaczyć.- zaśmiałem się.

- A myślisz że ja bym nie chciała? - zapytała- o już jesteśmy?

- tak. Trochę dziwne że tak szybko to zleciało.- mruknołem wsiadając i wchodząc zaraz za Ayą do domu Kuroi.

- jesteśmy!- krzyknęła Aya a Kuro i Kenma zjawili się w parę sekund.

- I jak tam?- zapytał zmartwiony Kenma.

- cóż moi mili mogę wam powiedzieć. Kuroś nam umiera.- powiedziała Aya. Jednak widząc ich twarze które z każdą sekundą stają się coraz bardziej blade powiedziałem.

- z głodu bo nie tą dietę co powinna dostała.- sprostowałem jej wypowiedz. Praktycznie odrazy widać było poprawę na ich twarzach.

- A więc co się stało.- zapytał jej brat.

- cóż mały wypadek na treningu. Ale spokojnie nic jej takiego ponoć nie jest. Jedynie zostanie kilka dni w szpitalu na obserwacji i ma wolne od treningów. - powiedziała Aya.

- czyli nic poważnego?- zapytał Kuro.

- nic co by jej życiu zagrażało. Choć na początku to inaczej wyglądało ale dzięki ratownikom jest wszystko git. Ale teraz trzeba się śpieszyć bo zaraz naprawdę Kuroś z głodu nam umrze.

- macie gdzieś pojemniki do których mógłbym makaron spakować?- zapytałem a Kenma podał mi z szafki pojemnik.

- To ty to jedzenie ogarnij a ja ją spakuje.- powiedziała Aya. I już po chwili jej nie było.

Szybko i sprawnie przełożyłem część Makaronu do pojemnika. Szczelnie zamknięty wziąłem go. Poszedłem do góry do pokoju Kuroi.

- gotowe?- zapytałem wchodząc.

- chwila. Chcę jej ładną piżamkę wybrać.- powiedziała skacząc do jednej z szafek.- np do jasnej  cholery. Jak wyjdzie z tego szpitala to ją zamorduje mydłem. Kto wymyślił takie wysokie szafki.- wkurzona cały czas podskakiwała.

- Może ja to wezmę.- zaproponowałem wiedząc że jestem o około 10mc wyższy.

- A proszę bardzo skoro nalegasz. Ale weź tą w kaczuszki.

- Ale urocza.- mruknąłem gdy zobaczyłem piżamę w kaczuszki.

- A pomysł sobie jak uroczo Kuroi w niej wygląda. Normalnie tylko schrupać.- zaśmiała sie.

- czasem sił mi brak do ciebie.- mruknąłem.

- nie tylko tobie. A teraz w drogę.- powiedziała biorąc torbe.

- daj to - mruknąłem.

- pf jaki pomocny się zrobił nagle.- prychneła.

- nie wiem o co ci chodzi. Ja zawsze pomocny jestem.

- Ta w cuda to ja nie wierzę.

----

810. Kto hy pomyślał że już 50 xd. Ale no <33

Love game~Matty CashOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz