Przeżyliśmy, sapnąłem, odczuwając niewysłowioną ulgę. Nie miałem pewności, jakim cudem, ale udało się nam przebrnąć przez pierwsze spotkanie z przerażającym Torisem oraz jego lodową Tiris. Co więcej, nikt nie został ranny, choć bez wątpienia ucierpiała duma Dracona. Kiedy przejście do sypialni odwiedzającej nas pary zamknęło się, a Laila ruszyła podprowadzić młodą Olrorya do jej pokoju, posłałem bratu pełne współczucia oraz zrozumienia spojrzenie.
Nie chciałem, żeby popadł w jakąkolwiek formę depresji po spotkaniu z błękitnooką kobietą, która potrafiła jednym zdaniem zarówno przyśpieszyć bicie serca, jak również zmrozić krew w żyłach. Naprawdę, dobrali się perfekcyjnie, a teraz nie miałem żadnych wątpliwości, iż ta właśnie para przejmie władanie w całej cywilizowanej galaktyce. Dracon westchnął ciężko, najwyraźniej trawiąc słowne starcie z niepozorną na pierwszy rzut oka niewiastą. Tak, to był ten moment, kiedy razem z nim mogliśmy zatopić się w alkoholu. A raczej byłby, gdyby przed nami nie roztaczała się perspektywa kolacji w tym jakże zacnym gronie.
Jako że mój brat bezspornie potrzebował zaczerpnąć oddechu i prawdopodobnie pociągnąć sobie solidnie z kieliszka, zaproponowałem Laili odprowadzenie jej do sypialni, gdy tylko młoda Olrorya także zniknęła w swojej. Podejrzewałem, że kiarea także z wdzięcznością przyjmie perspektywę chwili dla siebie, aby otrząsnąć się z wydarzeń dzisiejszego popołudnia. Pragnąłem też sprawdzić czy przypadkiem nie potrzebuje ramienia, na którym mogłaby oprzeć swoje rozterki. Znałem ją wystarczająco dobrze, aby móc wnioskować, iż jej małomówność skrywała drugie dno.
Cały czas zastanawiałem się także, jak dziadek zamierza nakłonić tego potwora do konwersacji, zdobywając jego posłuch, aby móc przedstawić fakty. Niestety pomysł debaty z Torisem niezbyt mnie przekonywał, chyba że koniecznie pragnęliśmy doprowadzić do katastrofy na Kerze. Ta alternatywa brzmiała wyjątkowo prawdopodobnie. Aczkolwiek z drugiej strony istniał cień szansy, że mogłem zwrócić się do Tiris, prosząc o posłuch oraz utrzymanie w ryzach towarzyszącego jej giganta, gdyż najwyraźniej tylko kobieta o brązowych kosmykach potrafiła nad nim zapanować.
- Wszystko w porządku?
Zlustrowałem uważnie Lailę, gdy tylko znaleźliśmy się sami w jej sypialni. Odetchnęła, podpierając się rękoma o blat toaletki, po czym ponownie nabrała oddechu, żeby wypuścić nagromadzone w płucach powietrze. Kilkukrotnie powtórzyła czynność, nie zaszczycając mnie odpowiedzią, aczkolwiek powątpiewałem, ażeby celowo mnie ignorowała. Obecnie narzeczona sprawiała wrażenie osoby znajdującej się we własnym świecie, gdzie nikt z zewnątrz nie posiadał dostępu. Zamknęła się w bańce, gdy tylko znalazła się poza zasięgiem wścibskich oczu. Po dłuższej chwili dopiero potrząsnęła głową, wydobywając z gardła lekko schrypnięte dźwięki.
- To. Było. Straszne – uznała, wypowiadając wolno każde kolejne słowo.
- Fakt, niełatwo obchodzić się z Torisem, ale jego siostra ewidentnie cię polubiła – powiedziałem.
Zamierzałem poprawić partnerce humor, a nie dodawać zmartwień. Mruknęła bądź wymamrotała coś, lecz niestety nie zrozumiałem ani jednej sylaby, więc nie mogłem również udzielić stosownej riposty. Wsunąłem dłonie w kieszenie spodni, nie odrywając od kobiety wzroku. Dopiero teraz zauważyłem, jak mocno pobladła, tak że po rumieńcach na policzkach prawie w ogóle nie został ślad. Posłała mi zmieszane spojrzenie, a konsternacja zdawała się wylewać z niej falami.
- Miło – mruknęła wyraźnie, po czym odwróciła się na pięcie. Zrobiła kilka kroków, aby wrócić w miejsce, skąd ruszyła. Czekałem cierpliwie, czując intuicyjnie, iż nic innego mi nie pozostało. Żeby Laila mogła zwerbalizować myśli szalejące w jej głowie, zbierając je w spójną całość, musiała najpierw się dobrze zastanowić. – Ale to wszystko... nie tak.
CZYTASZ
Sięgając gwiazd. Laila. TOM IV [ZAKOŃCZONE]
ChickLitŻycie szybko ją doświadczyło. Jako dziecko Laila straciła wszystko, musząc odnaleźć się błyskawicznie w nowej rzeczywistości. Nowe życie, nowe zasady, nowa rodzina i... Reythen. Pamiętała go z czasów, gdy jeszcze miała po co żyć. Natomiast teraz, g...