Blanch Oushay z całą pewnością nie była rodowitą Keryjką. Nie miałam bladego pojęcia, kim była ani czyje geny ją utworzyły, ale z całkowitą pewnością nie należały one do Keryjczyków. Nawet zatopiona w krystalicznej masie, jak okazało się nieznacznie później, nie przywodziła na myśl mieszkańców tej planety. Nie mi przynajmniej, ale i tak wątpiłam, ażeby którakolwiek Keryjka wygląda w ten sposób.
Smukła, nieco podłużna twarz pociągnięta odrobinę do przodu kończyła się mocno zarysowanym podbródkiem. Wąskie usta o szerokich wargach sprawiały wrażenie odrobinę karykaturalnych w porównaniu do reszty. Oczy miała zamknięte, w związku z czym nie umiałam dopatrzyć się ich koloru, ale z całą pewnością były duże, a zestawiając je z ustami, wręcz ogromne. Nimerbijka, rozbrzmiało samoistnie w mej głowie, gdy dostrzegłam, że Blanch posiadała dwie pary oczu charakterystyczne dla mieszkańców Nimerbu. Wewnętrzne wielkie, zewnętrzne znacznie mniejsze, a ze względu na mieniące się barwy kryształu dopiero po chwili zauważyłam, iż pozbawione były powieki, odsłaniając ich ciemniejszy kolor. Wyglądała nawet, jakby cały czas bacznie obserwowała każdy nasz ruch.
Ciało nie różniło się wiele od twarzy, gdyż je także cechowała smukłość. Pomimo że przesłaniała je długa suknia, dostrzegłam nienaturalne wydłużenie ramion. Jej ręce sięgały niżej niż przeciętnej Keryjki bądź Ziemianki, ale jednocześnie przypominały ludzkie. Inaczej niż w przypadku Nimerbijczyków posiadających macki zamiast rąk, ale nie potrafiłam samodzielnie przypisać tejże cechy którejkolwiek ze znanych sobie ras.
Selleivika? W pamięci przywołałam obraz Vurtii, której ręce także sięgały niżej niż u nas, choć zdawałam sobie sprawę, że swój wygląd w połowie zawdzięczała ojcu. Jednak rodowici Asardanganie niezbyt przypominali Blanch lub odwrotnie, nawet jeśli skórę częściowo pokrywało coś, co przywodziło na myśl pancerz Torisa. Jednak jego ochrona pokrywała grubo ponad połowę korpusu łącznie z ręką, okrywając ciało wypustkami, podczas gdy Blanch posiadała wyłącznie opancerzone nogi, a przynajmniej część widoczną dzięki długiemu rozcięciu oraz na stopach.
Podeszłam bliżej, powstrzymując ochotę, aby dotknąć masę. Morfeusz mówił coś o uformowanej organicznej żywicy, ale wolałam nie przekonywać się, jaki twór otaczający ciało jego szanownej małżonki jest w dotyku. Zrobiłam kilka kroków w bok, dostrzegając, że obojczyk oraz ręce wyglądają, jakby pokrył je szron. Jeśli żywica posiadała temperaturę pokojową, babka braci Calveyralo nie powinna sprawiać wrażenia zamrożonej. W tym wypadku akurat kłaniały się geny Juryithrzyków. Ich popielatą skórę pokrywały rozmaite białe plamki, przez co mieszkańcy Juryithry wyglądali, jakby wiecznie pokrywał ich drobniusi śnieżek.
- Nie powiesz mi chyba, Morfeuszu, że ona nie jest wynikiem eksperymentu? – Megan wskazała ręką na kobietę zamkniętą w kryształowej żywicy. – Tylu różnych genów nie sposób znaleźć u przeciętnego człowieka.
- Blanch była zaiste wyjątkowa – odparł, a jego zielononiebieskie oczy zatrzymały się na mnie, a kolejno przesunęły na Claudię. – Nie tylko ona.
Czułość ociekająca z głosu mężczyzny rozwiewała wszelkie możliwe wątpliwości. Blanch nawet jako okaz laboratoryjny była dla niego wszystkim. Zerknęłam jeszcze raz w kierunku kobiety. Dopiero teraz przestałam skupiać się na jej pojedynczych cechach, które koniecznie i uparcie usiłowałam przypisać do odrębnych nacji prowadzących egzystencję w rozmaitych częściach galaktyki.
- To akurat fakt, była wyjątkowa – uznała z przekąsem Meg.
Jednak wnioskowałam, iż miała całkiem co innego na myśli niż rozmówca. Co z tego, że lady Oushay była połączeniem co najmniej kilku gatunków, skoro znalazła kogoś, kto kochał ją całym sercem? Doskonale pamiętałam słowa Keryjczyka wypowiedziane nad Połyskującymi Jeziorami. Morfeusz Oushay całym sobą kochał tę kobietę. Kobietę, która bez słowa zaakceptowała go w każdym względzie, nie wytykając wad, błędów, a nawet okrucieństwa, jakie można było zarzucić mężczyźnie regularnie i bez skrupułów dręczącemu koszmarami nieprzyjaciół.
CZYTASZ
Sięgając gwiazd. Laila. TOM IV [ZAKOŃCZONE]
Chick-LitŻycie szybko ją doświadczyło. Jako dziecko Laila straciła wszystko, musząc odnaleźć się błyskawicznie w nowej rzeczywistości. Nowe życie, nowe zasady, nowa rodzina i... Reythen. Pamiętała go z czasów, gdy jeszcze miała po co żyć. Natomiast teraz, g...