34. MEGAN

140 19 44
                                    

Nie tego oczekiwałam po rozmowie z kuzynką. Owszem, już wcześniej przyuważyłam, jak mocno spina się w kontaktach ze mną bądź którymś z członków mojej familii, ale po cichu liczyłam, że zdoła otworzyć się na osobności. Zdoła oraz zechce. Niestety, Laila okazała się być zupełnie inną osobą niż dziewczynka, jaką zapamiętałam sprzed lat. W sumie nie mogłam się dziwić, chociaż poczucie rozczarowania kłuło perfidnie prosto w serce. Dziewczynka dorosła, dojrzewając w świecie, którego żadna z nas po prawdzie wciąż jeszcze nie znała dostatecznie dobrze.

- Nie śpisz jeszcze? – Dopiero kiedy łóżko ugięło się pod ciałem partnera, zarejestrowałam jego obecność. Objął mnie, otaczając ręką, a dłoń ułożył ostrożnie na brzuchu. – Meg?

- Jestem okropnie naiwna – stwierdziłam, przyznając się sama przed sobą do porażki. Poczułam, jak mężczyzna całuje mnie głowę, sunąc wnętrzem dłoni po zaokrągleniu zlokalizowanym na moim ciele. – Laila kompletnie mnie zignorowała. Chyba nie powinnam się wtrącać w jej życie.

- Nie jesteś naiwna – zaprzeczył.

Wtuliłam się mocniej w jego ciepłe ciało, pogrążając się w milczeniu. W chwili obecnej posiadałam wszystko, czego potrzebowałam do szczęścia. Niemal, ponieważ zdecydowanie bardziej wolałam, aby Li jednak zdecydowała się otworzyć na mnie. Przecież nie chciałam dla niej źle. Przymknęłam oczy, pozwalając mężczyźnie na bliskość, jakiej potrzebowałam, aby odzyskać mentalne siły. Uszu dobiegło ciche mruczenie usypiające mnie z wolna, kiedy mózg doznał ostatniego przebłysku geniuszu dzisiejszego dnia. Toris był spięty, a co więcej, ostatnią godzinę spędził z Reythenem, jego starszym bratem oraz ich dziadkiem będącym także gospodarzem keryjskiej posesji.

- Jak spotkanie? – spytałam, mącąc ciszę barwioną stonowanymi pomrukami.

- Wolałbym, żebyś odpoczęła – odparł wymijająco.

Urtaro nie kłamał, a skoro nie udzielił prostej odpowiedzi na pozornie nietrudne pytanie, wniosek nasunął się jeden. Jego posiedzenie z braćmi Calveyralo oraz ich przodkiem nie powiodło się. Zatem nie tylko moje zamierzenia skończyły się porażką, co w przypadku wielkiego oraz siejącego wszędzie postrach Torisa brzmiało nieprzeciętnie dziwacznie i nienaturalnie. Zmuszając ociężałe ciało do poruszenia, przekręciłam się w łóżku, układając tak, aby bez wysiłku patrzeć prosto w przymknięte oczy mężczyzny. Pierwszy raz, odkąd się poznaliśmy, poczułam, że mnie zbywa, unikając z premedytacją mojego spojrzenia. Ułożyłam dłoń na torsie, gładząc go lekko opuszkami palców.

- Urtaro...

- Meg... - wypowiedział moje imię przeciągle, imitując przy tym ton mojego głosu. W czasie, kiedy czekałam wyjaśnień, on oczekiwał posłusznego ustąpienia okraszonego najpewniej łagodnymi życzeniami dobrej nocy. Zmrużyłam oczy, wbijając wzrok w twarz bruneta ze zdwojoną siłą, świętując niewielki triumf, gdy otworzył oczy, pozwalając mi zatopić się w ich mlecznoczekoladowej barwie. – Śpij – polecił.

- Co się stało? – zapytałam, siląc się na łagodność. Prawdę mówiąc, chciałam krzyczeć i wrzeszczeć, mrożąc bądź gotując wszystko dookoła, ale w ten sposób na pewno nie osiągnęłabym celu. Urtaro wkurzyłby się tylko, a nas czekałaby kolejna zbędna awantura, jak ta po pierwszej wspólnej wideorozmowie z Reythenem. – Skarbie.

Westchnął. Miałam nad nim przewagę, absolutnie zdając sobie z niej sprawę. Jego czułe słówka wywoływały we mnie mniejsze wrażenie, aniżeli te wypływające z moich ust wywierały na nim. Objął mnie szczelniej, dosuwając mocniej do swego ciała. W takich chwilach dziękowałam mu niemo za tak przemyślany dobór moich nocnych strojów, gdyż solidniej ubrana prawdopodobnie właśnie roztapiałabym się niczym bryłki lodu wystawione na promienie słoneczne. Urtaro mógł śmiało startować do roli pieca grzewczego, otulając moje ciało nie tylko ramionami, ale również intensywnym ciepłem.

Sięgając gwiazd. Laila. TOM IV [ZAKOŃCZONE]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz