Grace (ZH)

13 1 0
                                    

ZAGUBIONY HEROS

"- Dzięki, Annabeth. - Spojrzała na kabinowe zdjęcia, które wciąż trzymał w ręku. - Więc...mm... powiedziałaś, że nie jest zbyt bezpiecznie być dzieckiem Zeusa. Co się stało z Thalią?

- Och, ma się dobrze. Została Łowczynią Artemidy, jedną z przybocznych dziewcząt bogini. Włóczą się po kraju, zabijając potwory. W obozie rzadko je widzimy.

[...]

- Kim jest ten facet na zdjęciu ? - zapytał. - Ten z rudawozłotymi włosami.

Annabeth zachmurzyła się. Delikatny temat.

- To Luke. Już nie żyje.

Uznał, że lepiej nie drążyć tematu, ale sposób, w jaki wypowiedziała to imię, budził w nim wątpliwość, czy Percy Jackson był jedynym chłopakiem którego kochała.

Znowu przyjrzał się twarzy Thalii. Wciąż mu się wydawało, że to zdjęcie ma w sobie ukryte znaczenie. Czegoś jeszcze nie odkrył.

Czuł, że coś go łączy z tym drugim dzieckiem Zeusa - kimś, kto mógłby zrozumieć stan zamętu, w jakim się znalazł, może nawet odpowiedzieć na parę dręczących go pytań. Ale jakiś inny głos, natarczywy szept, mówił: "Ona jest niebezpieczna. Trzymaj się od niej z daleka".

- Ile ona ma lat? - zapytał.

- Trudno powiedzieć. Przez jakiś czas miała kłopoty. Teraz jest nieśmiertelna.

- Co?

Musiał zrobić bardzo głupią minę, bo Annabeth parsknęła śmiechem.

- Nie martw się. Nie dotyczy to wszystkich dzieci Zeusa. To długa historia, ale... w każdym razie przez długi czas nie funkcjonowała. Gdyby się starzała normalnie, byłaby teraz po dwudziestce, ale wciąż wyglądała tak samo jak na tym zdjęciu, jakby miała...no, tyle lat co ty. Piętnaście czy szesnaście.

Nagle przypomniało mu się coś, co powiedziała wilczyca z jego snu. Prawie bezwiednie zapytał:

- Jak ma na nazwisko?

Annabeth zmarszczyła czoło.

- Nie używała swojego nazwiska, naprawdę. Jeśli musiała, używała nazwiska swojej matki, chociaż prawie się nie znały. Thalia uciekła, kiedy była bardzo mała.

Jason czekał.

- Grace. Thalia Grace.

Jasonowi zdrętwiały palce. Zdjęcie upadło na podłogę.

- Dobrze się czujesz? - zapytała Annabeth.

Strzępek wspomnienia - może jakaś cząsteczka pamięci, której Hera zapomniała mu wykraść. Albo pozostawiła ją celowo, żeby zapamiętał to imię i wiedział, że poszukiwanie swojej przeszłości jest strasznie, strasznie niebezpieczne.

"Powinieneś już nie żyć", powiedział Chejron. To wcale nie wiązało się z tym, że Jason samotnie walczył z przeciwieństwami losu. Chejron o czymś wiedział. O czymś, co dotyczyło rodziny Jasona.

Słowa wilczycy w końcu nabrały sensu: po prostu z niego zakpiła. Bez trudu wyobraził sobie Lupę warczącą wilczym śmiechem.

- O co chodzi ? - zapytała Annabeth.

Nie potrafił tego zatrzymać dla siebie. To by go zabiło, no i potrzebował jej pomocy. Jeśli znała Thalię, mogła mu doradzić.

- Musisz przysiąść, że nikomu o tym nie powiesz.

- Jasonie...

- Przysięgnij. Dopóki nie odkryję, co się dzieje, co to wszystko znaczy... - potarł tatuaż wypalony na przedramieniu - musisz zachować to w tajemnicy. 

Zawahała się, ale ciekawość zwyciężyła.

- Dobra. Dopóki sam mi nie pozwolisz, nie zdradzę nikomu tego, co mi powiesz. Przysięgam na Styks.

Zagrzmiało, nawet jeszcze głośniej niż zwykle.

"Jesteś naszą ostatnią nadzieją", warknęła wilczyca. Zakpiła sobie z jego nazwiska, kojarzącego się z ostatnią nadzieją?

Podniósł zdjęcie z podłogi.

- Moje naziwsko brzmi Grace - powiedział. - Ona jest moją siostrą. 

Annabeth zbladła. Widział, że walczy ze strachem, niewiarą, złością. Myśli, że kłamię. To przecież niemożliwe. On też miał wątpliwości, ale gdy tylko powiedział to na głos, wiedział już, że to prawda."

strona 159-162

Olimpijscy Herosi: Moje ulubione cytaty i fragmenty!Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz