U Fineasza (SN)

9 1 0
                                    

SYN NEPTUNA

"-...Bo, widzicie, mam trochę za długi język. Wygadywałem się ze zbyt wielu tajemnic, które bogowie chcieli ukryć przed śmiertelnikami. - Zwrócił się w stronę Hazel. - Ty, na przykład, powinnaś być martwa. A ty... - zwrócił się do Franka - twoje życie zależy od nadpalonego drewienka.

Percy zmarszczył brwi.

- O czym ty mówisz?

Hazel zamrugała, jakby ktoś uderzył ją w twarz. Frank wyglądał tak, jakby ciężarówka cofnęła się i znowu go potrąciła.

- A ty - Fineasz zwrócił się do Percy'ego - ty nawet nie wiesz, kim jesteś! Mógłbym ci powiedzieć, rzecz jasna, ale... ha! Nie byłoby zabawy! 

[...]

Zerknęła na Percy'ego z ukosa, potem popatrzyła w górę i zaczęła recytować: - Półkrwi potomek bogów lat szesnastu dożyje, na przekór wszystkiemu, co zły los przed nim kryje. Szesnaście. Masz szesnaście lat. Strona szesnasta Sztuki francuskiej kuchni. "Składniki: bekon, masło".

Percy'emu dzwoniło w uszach. Był oszołomiony, jakby dał nura w głęboką toń i wynurzył się na powierzchnię.

- Ella... co ty powiedziałaś?

- "Bekon" - Złapała krople deszczu. - "Masło".

- Nie, przedtem. To zdanie... Ja znam to zdanie.

Hazel drgnęła.

- To rzeczywiście brzmi znajomo,  jak... bo ja wiem... jak przepowiednia.

[...]

Biblioteka na pewno nie była miejscem, które Percy chętnie by odwiedził. Jako dyskletyk miał spore trudności nawet z odczytaniem szyldów nad sklepami. Cały budynek pełen książek? To brzmiało prawie jak chińska tortura wodna albo wyrywanie zębów.

Kiedy biegli przez hol, pomyślał, że Annabeth na pewno spodobałoby się to miejsce. Było przestronne, jasno oświetlone, z wielkimi oknami w niszach. Książki i architektura, tak, to bez wątpienia by jej...

Nagle zamarł.

- Percy? - zapytał Frank. - Co jest?

Percy próbował się skupić. Skąd mu to przyszło do głowy? Architektura, książki... Annabeth zaprowadziła go kiedyś do biblioteki w ... to było... w... w... Wspomnienie pierzchło. Uderzył pięścią w bok półki na książki.

- Percy? - zapytała łagodnie Hazel.

Był tak wściekły na siebie, czuł taki zawód, że pragnął tłuc pięściami w kolejne półki, ale zaniepokojone twarze przyjaciół ściągnęły go z powrotem na ziemię.

- Już... już w porządku - skłamał. - Miałem jakieś zaćmienie.

[...]

~No dobra, Gajo. Sprawdzam twój blef. Mówisz, że jestem cennym pionem. Mówisz, że masz dla mnie plany i że oszczędzasz mnie, dopóki nie zawędruję na północ. Kto jest dla ciebie bardziej cenny - ja czy ten starzec? Bo jeden z nas ma za chwilę umrzeć. 

[...]

- Za synów Neptuna.

Obaj odkorkowali buteleczki i wypili.

Percy natychmiast zgiął się w pół, w gardle poczuł ogień, a w ustach smak benzyny.

- Och, bogowie... - jęknęła stojąca za nim Hazel.

- Nie! - zaskrzeczała Ella. - Nie, nie, nie!

Percy'emu zaćmiło w oczach. Widział tylko triumfalnie śmiejącego się Fineasza, który wyprostował się w krześle i mrugał z nadzieją w oczach.

- Tak! - zawołał starzec. - Za chwilę odzyskam wzrok!

Percy zrozumiał, że źle wybrał. Był głupi, podejmując takie ryzyko. Czuł się tak, jakby kawałki szkła wędrowały mu przez żołądek do kiszek.

- Percy! - Frank chwycił go za ramiona. - Percy, przecież nie możesz umrzeć!

Percy westchnął rozpaczliwie... i nagle wzrok mu się wyostrzył. W tym samym momencie Fineasz zgiął się w pół, jakby otrzymał cios w żołądek.

- Nie.. nie możesz! - jęknął. - Gaja... ty... ty...

Dźwignął się na nogi i zatoczył, trzymając się za brzuch.

- Jestem zbyt cenny!

Próbował wyciągnąć kawałek papieru z kieszeni szlafroka, ale jego ręce się rozkruszyły, palce zmieniły w piasek.

Percy wstał chwiejnie. Nie czuł się z niczego uleczony. Nie odzyskał pamięci. Ustał tylko ból.

- Nikt cię nie oszukał - powiedział. - Sam dokonałeś wyboru, a teraz musisz dochować przysięgi.

[...]

Percy usłyszał w głowie kobiecy głos, senny szept zabarwiony leciutką nutą niechętnego podziwu:

~ Hazard, Percy Jacksonie. Zmusiłeś mnie do dokonania wyboru, a jesteś dla mnie ważniejszy od tego starego jasnowidza. Ale nie kuś losu. Obiecuję, że kiedy nadejdzie twoja śmierć, będzie o wiele bardziej bolesna od gorgoniej krwi.

[...]

Spojrzała ze strachem na Percy'ego.

- To był albo najodważniejszy czyn, jaki widziałam, albo najgłupszy.

Frank pokręcił głową z niedowierzeniem.

- Percy, skąd wiedziałeś? Byłeś taki pewny siebie, kiedy on wybierał buteleczkę.

- Gaja. Chcę, żebym dotarł na Alaskę. Myśli... Nie jestem pewny, ale ona chyba myśli, że wykorzysta mnie do swoich planów. To ona skłoniła Fineasza do wybrania złej buteleczki.

Frank wpatrywał się z przerażeniem w szlafrok i kapcie.

- Gaja miałaby zabić nie ciebie, tylko swojego sługę? I o to się zakładałeś?

- Plany - mruknęła Ella. - Plany i spiski. Pani w ziemi. Wielkie plany wobec Percy'ego."

strona 256-257, 266-267, 277-279



Olimpijscy Herosi: Moje ulubione cytaty i fragmenty!Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz