Moc Bellony (KO)

3 0 0
                                    


"- Teleportuj nas stąd, Nico!

Jego wzrok był dziki i rozbiegany. Ciemne, przypominające pióra włosy rozwiewały się wokół twarzy, jakby był krukiem zestrzelonym z nieba.

- Nie... nie mogę! Nie mam siły!

Trener Hedge zameczał.

- Najświeższe informacje, dziecko! Kozły nie latają! Zabierz nas stąd albo z nas wszystkich będzie omlet z Ateną Partenos!

Reyna usiłowała myśleć. Potrafiła pogodzić się ze śmiercią, jeśli to konieczne, ale jeżeli Atena Partenos ulegnie zniszczeniu, cała misja będzie porażką. Tego Reyna nie mogła zaakceptować.

- Podróż cieniem, Nico - zakomenderowała. - Użyczę ci mojej mocy.

Spojrzał na nią, nie rozumiejąc.

- Jak...

- Zrób to!

Zacisnęła mocniej palce na jego dłoni. Symbol Bellony na jej przedramieniu - pochodnia i miecz - zrobił się boleśnie gorący, jakby dopiero co został wypalony na jej skórze.

Nico jęknął. Jego twarz nabrała kolorów. Na moment przed uderzeniem w parowy pióropusz wulkanu przemknęli się w cień.

[...]

-  Jesteśmy w Pompejach - uświadomiła sobie Reyna. 

-  Och, to niedobrze - powiedział Nico i natychmiast zemdlał.

 -Aj! - Trener Hedge chwycił go, zanim chłopak upadł na ziemię. Satyr oparł go o stopy Ateny i rozluźnił uprząż mocującą posąg do pleców Nica. 

 Pod Reyną ugięły się kolana. Spodziewała się jakiej reakcji:  działo się tak zawsze, kiedy dzieliła swoją moc. Ale nie spodziewała się tyle czystej udręki u Nica di Angelo. Usiadła ciężko, ale dwie zdołała zachować przytomność.

 "Bogowie Rzymu. Jeśli to tylko część bólu Nica... jak on to znosi?"

[...]

Nico przyglądał się Reynie.

- Jak ty to... ten nagły przypływ energii?

[...]

- Nie lubię o tym rozmawiać - powiedziała - ale to jest moc od mojej matki. Mogę dodać siły innym.

[...]

Nico wypił kolejny łyk napoju z rogu jednorożca. W jego oczach malowało się wyczerpanie, ale Reyna widziała, ze walczy z sennością.

 - Zachwiałaś się przed chwilą -  zauważył -  Kiedy używasz  swojej mocy... dostajesz jakieś, hm, sprzężenie zwrotne ode mnie ?

- To nie jest jak czytanie w myślach - odparła. - Nawet nie jak połączenie empatyczne. Po prostu... chwilowa fala wyczerpania. Pierwotne emocje. Twój ból przelał się przeze mnie. Przejęłam część twojego brzemienia.

 Nico zrobił się czujny.Obracał na palcu pierścień ze srebrną czaszką, tak samo jak Reyna swój srebrny pierścień, kiedy była zamyślona. Dzielenie tego rodzaju maniery z synem Hadesa było dla niej niepokojące. 

W tym krótkim połączeniu wyczuła w Nicu więcej bólu niż w całym swoim legionie podczas bitwy z gigantem Polybotesem.

Wyczerpało ją to bardziej niż ostatnie użycie tej mocy, aby podtrzymać jej pegaza Scypiona podczas podróży przez Atlantyk.

[...]

Ich pierwsze wspólne doświadczenie podróży przez cienie, dwa dni temu, okazało się kompletną porażką, być może najbardziej upokarzającym epizodem w długiej karierze Reyny. Może kiedyś, jeśli przeżyją, będą się z tego śmiać, ale nie teraz. Cała ich trójka postanowiła nigdy o tym nie rozmawiać. To, co stało się w Albanii, pozostanie w Albanii.Trener Hedge miał boleściwą minę.

 - Super, nieważne. Odpocznijcie, dzieci. Czuwam nad wami.

 - W porządku - ustąpił Nico. - Może mała...  - Zdążył jeszcze zdjąć swoją lotniczą kurtkę i zwinąć ją w poduszkę, po czym przewrócił się na bok i zaczął chrapać.

 Reyna ze zdziwieniem przyglądała się jego spokojnemu wyglądowi. Znikły zmarszczki zmartwienia. Twarz przy dziwnie anielski wyraz... pasujący do jego nazwiska: di Angelo. Mogłaby niemal uwierzyć, że był zwyczajnym czternastolatkiem, a nie synem Hadesa, wyciągniętym ze swojego czasu, z lat czterdziestych XX wieku, i zmuszonym do przeżycia takiej liczby tragedii i niebezpieczeństw, jakiej większość herosów nie doznaje przez całe życie.

 Kiedy Nico pojawił się w Obozie Jupiter, Reyna mu nie ufała. Wyczuwała w jego osobowości coś więcej niż to, że jest ambasadorem swojego ojca Plutona. Teraz oczywiście znała prawdę. Był greckim herosem - pierwszą osobą od wielu lat, a być może pierwszą w historii, która podróżowała między rzymskim a greckim obozem, nie mówiąc drugiej grupie o istnieniu pierwszej. 

Dziwne, ale to sprawiło, że Reyna łatwiej zaufała Nicowi. Jasne, nie był Rzymianinem. Nigdy nie polował z Lupą, nigdy nie przeszedł brutalnego treningu legionowego. Ale pokazał swoją wartość na wiele innych sposobów. Zachowywał sekrety obozów z dobrego powodu: lękał się wojny. Samotnie i dobrowolnie udał się do Tartaru, by odnaleźć Wrota Śmierci. Został schwytany i uwięziony przez gigantów. Poprowadził załogę "Argo II" do Domu Hadesa... a teraz przyjął jeszcze jedną straszliwą misję zaryzykował własne życie, żeby przewieźć Atenę Partenos do Obozu Herosów.

[...]

Nosił w sobie tyle smutku i samotności, tyle bólu serca. A jednak misja była dla niego najważniejsza. Nie ustępował. Reyna czuła do niego szacunek z tego powodu. Rozumiała go.

 Nigdy szczególnie nie lubiła okazywania troski, ale czuła dziwaczną potrzebę owinięcia ramion Nica własnym płaszczem i przytulenia go. Robiła sobie z tego powodu wyrzuty w myślach. Był jej towarzyszem, a nie małym braciszkiem. Nie spodobałby mu się taki gest."

strona 52-55, 57-59, Krew Olimpu

Olimpijscy Herosi: Moje ulubione cytaty i fragmenty!Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz