Rywalizacja (ZA)

7 0 0
                                    


"- Hmmm.... - Jason strzelił palcami. - Mogę przywołać kumpla, żeby nas podwiózł.

Percy uniósł brwi.

- Tak? Ja też. Zobaczymy, czyj kumpel przybiegnie pierwszy.

Jason gwizdnął. Piper wiedziała, że zamierza w ten sposób przywołać Groma, ale udało mu się to tylko trzy razy od ostatniej zimy, gdy spotkali tego ducha burzy w Wilczym Domu. Dzisiaj niebo było tak niebieskie, że trudno było spodziewać się sukcesu.

Percy po prostu zamknął oczy i skupił się.

Piper jeszcze nigdy nie przyglądała się mu uważniej. Po tym, co usłyszała o nim w Obozie Herosów - Percy Jackson to, Percy Jackson tamto - pomyślała, że wygląda... no, niezbyt atrakcyjnie, zwłaszcza przy Jasonie. Percy był szczuplejszy, troszkę niższy, miał nieco dłuższe, o wiele ciemniejsze włosy.

Nie był w jej typie. Gdyby go spotkała w jakimś centrum handlowym, pewnie by pomyślała, że jeździ na desce - nawet słodki, choć niechlujny, trochę dziki, na pewno lubi pakować się w kłopoty. Trzymałaby się od niego z daleka. Miała dość kłopotów w życiu. Rozumiała jednak, że Percy może się podobać Annabeth, a już na pewno wiedziała, dlaczego jemu ta dziewczyna jest tak potrzebna. Jeśli ktokolwiek mógł nad nim zapanować, to tylko ona.

Grzmot przetoczył się po czystym niebie.

Jason uśmiechnął się.

- Zaraz tu będzie.

- Za późno - Percy wskazał na wschód, skąd leciał ku nim czarny, skrzydalty kształt, zataczając koła.

W pierwszej chwili Piper pomyślała, że to Frank przemieniony w kruka. Potem uświadomiła sobie, że jest za duży jak na ptaka.

- Czarny pegaz? Jeszcze nigdy takiego nie widziałam.

Skrzydalty rumak wylądował koło nich. Podbiegł do Percy'ego i musnął mu nosem twarz, po czym spojrzał z ciekawością na Piper i Jasona.

- Mroczny - powiedział Percy  - to jest Piper i Jason. Przyjaciele.

Koń zarżał cicho.

- Ee... może później. - odpowiedział Percy.

Piper słyszała, że Percy, jako syn końskiego boga Posejdona, potrafi porozumiewać się z końmi, ale jeszcze nigdy nie widziała go w akcji.

- Czego Mroczny chce? - zapytała Piper.

- Donatów. Zawsze donatów.

[...]

(Percy drażni Bachusa, czyli Dionizosa)

Piper obserwowała te scenę z pełną grozy fascynacją, jakby oglądała zderzenie dwóch samochodów. Teraz zdała sobie sprawę z tego, że Percy dolewa oliwy do ognia, a Annabeth nie ma w pobliżu, żeby go uspokoić. Pomyślała, że jej przyjaciółka nigdy by jej nie wybaczyła, gdyby Percy powrócił z misji zamieniony w morskiego ssaka.

[...]

Percy i Jason dobyli mieczy. Piper, stojąca między nimi na szosie, zamarła ze strachu. 

[...]

Nagle Jason wydał zduszony okrzyk i wyprostował się w siodle.

- Jason! Co ci się stało...?

Spojrzał na nią z góry, twarz miał upiornie spokojną. Jego oczy nie były już niebieskie. Płonęły złotem.

- Percy, na pomoc! - Piper ześliznęła się z  Groma.

Ale Percy już odjechał. Zatrzymał się na szosie jakieś dziesięć metrów od niej i zawrócił pegaza. Uniósł miecz i wycelował ostrzem w Jasona.

Olimpijscy Herosi: Moje ulubione cytaty i fragmenty!Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz