Olimpijscy Herosi (KO)

4 0 0
                                    


"Jasonowi zdarzało się słyszeć o tym, że komuś cale życie przeleciało przed oczami.

Nie sądził jednak, że to się tak odbywa.

[...]

Stojąc z przyjaciółmi w obronnym kręgu, otoczony przez gigantów, a następnie patrząc na niemożliwą wizję na niebie, Jason mógł bez trudu wyobrazić sobie siebie za pięćdziesiąt lat.

 Siedział na bujanym fotelu na frontowej werandzie domu na kalifornijskim wybrzeżu. Piper podawała lemoniadę. Miała siwe włosy. Kąciki jej oczu otaczały głębokie zmarszczki, ale była równie piękna jak zawsze. Wnuki Jasona siedziały u jego stóp, a on usiłował im wytłumaczyć, co wydarzyło się owego dnia w Atenach. 

„Nie, mówię poważnie", tłumaczył. „Po prostu sześcioro herosów na ziemi i jeszcze jeden na płonącym statku nad Akropolis. Byliśmy otoczeni przez dziesięciometrowych gigantów, którzy szykowali się, żeby nas pozabijać. A następnie otwarto się nie-bo i zstąpili bogowie!" 

 „Dziadku", mówią dzieci, "ale bajdurzysz".

"Nie żartuję!", protestuje Jason. "Bogowie olimpijscy pojawili się pełną szarżą z  nieba na swoich wojennych rydwanach, wśród ryku trąb, z płonącymi mieczami. A wasz pradziadek, król bogów, prowadził atak z oszczepem z czystej elektryczności trzaskającym w ręce!"

Wnuki śmieją się z tego. A Piper zerka na niego z uśmiechem, jakby pytała: „A ty byś w to wierzył, gdyby cię tam nie było?".

Ale Jason tam był. Patrzył na chmury otwierające się nad Akropolis i  niemalże zwątpił w nowe okulary, które dostał od Asklepiosa. Zamiast niebieskiego nieba ujrzał rozgwieżdżoną czarną przestrzeń, a w tle pałace góry Olimp lśniące srebrem i złotem. Z wysokości mknęła ku niemu armia bogów.

[...]

W ostatniej chwili, zanim dotarli do Partenonu, bogowie jakby się przemieścili, jakby skoczyli w nadprzestrzeń. Rydwany znikły. Jason i jego przyjaciele znaleźli się nagle otoczeni przez Olimpijczyków mających teraz ludzkie rozmiary, maleńkich w porównaniu z gigantami, ale emanujących mocą. 

 Jason krzyknął i ruszył na Porfyriona. 

Jego przyjaciele dołączyli do bitwy.

 Walka ogarnęła cały Partenon i rozlała się na resztę Akropolis. Kątem oka Jason dostrzegł Annabeth walczącą z Enkeladosem. Obok niej stała kobieta o długich ciemnych włosach i w złotej zbroi na białej szacie. Bogini cisnęła włócznią w giganta, po czym machnęła tarczą z przerażającą spiżową twarzą Meduzy. Atena i Annabeth wspólnie zepchnęły Enkeladosa na najbliższą ścianę metalowego rusztowania, które runęło na niego. 

 Po drugiej stronie świątyni Frank Zhang i bóg Ares przebijali się przez całą falangę gigantów - Ares włócznią i tarczą, a Frank (w postaci słonia afrykańskiego) trąbą i nogami. Bóg wojny dźgał i wyrywał flaki ze śmiechem, jak dziecko niecierpliwie otwierające prezenty.

 Hazel szalała po polu bitwy na grzbiecie Ariona. Znikała we Mgle, kiedy tylko zbliżał się do niej gigant, a następnie pojawiała się za jego plecami i wbijała mu w nie miecz. Bogini Hekate podążała krok za nią, podpalając nieprzyjaciół dwiema płonącymi pochodniami. Jason nie widział Hadesa, ale kiedy tylko jakiś gigant potknął się i upadł, ziemia otwierała się pod nim, chwytała go i połykała.

Percy zmagał się z dwoma olbrzymimi bliźniakami, Otisem i Efialtesem, a u jego boku walczył brodaty mężczyzna z trójzębem i w kolorowej hawajskiej koszuli. Bliźniaczy giganci zachwiali się. Trójząb Posejdona zamienił się w wąż strażacki i bóg wymył gigantów z Partenonu za pomocą potężnej fali mającej kształt dzikich koni.

Olimpijscy Herosi: Moje ulubione cytaty i fragmenty!Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz