Wyspa Delos (KO)

4 0 0
                                    

"Humor Leona natychmiast się poprawił. Cała załoga usiadła na pokładzie, po raz pierwszy od kilku dni nie przejmując się sztormem ani atakiem potworów, i zajadała się lodami. No dobra, wszyscy z wyjątkiem Franka, który nie tolerował laktozy. On dostał jabłko.

[...]

Piper odstawiła swój kubeczek z lodami. 

- A więc wyspa Delos jest naprzeciwko tej przystani. Dom Artemidy i Apollina. Kto się tam wybiera?

 -Ja - odpowiedział natychmiast Leo. 

Wszyscy zwrócili na niego zdumiony wzrok.

 - O co chodzi? - zapytał zadziornie Leo. - Jestem niezłym dyplomatą i w ogóle. Frank i Hazel zgłosili się jako moje wsparcie.

 - Doprawdy? - Frank opuścił rękę z w połowie zjedzonym jabłkiem. - To znaczy... oczywiście, że tak.

 Złote oczy Hazel rozbłysły w słońcu.

 - Ty miałeś jakiś sen o tym, Leo, czy co?

 - Tak - wypalił Leo. - To znaczy... nie. Nie dokładnie. Ale.. musicie mi w tej sprawie zaufać, ludziki. Muszę porozmawiać z Apollinem i Artemidą. Mam pewien pomysł, który powinienem z nimi obgadać.

 Annabeth zmarszczyła brwi. Wyglądała, jakby chciała zaprotestować, ale odezwał się Jason. 

-  Skoro Leo ma pomysł - powiedział - powinniśmy mu zaufać. 

 Leo poczuł wyrzuty sumienia, zwłaszcza wiedząc, co to za pomysł, ale zmusił się do uśmiechu. 

 - Dzięki, chłopie.

Percy wzruszył ramionami. 

 - No dobra. Ale dam ci radę: kiedy spotkasz Apollina, nie wspominaj o haiku. 

 Hazel zrobiła zdziwioną minę.

- Dlaczego? On jest przecież bogiem poezji?

- Uwierz mi.

[...]

- Masz na myśli Nica? Wszystko u niego w porządku?

- W porządku ? - Apollo załkał nad swoim ukulele. -  Nikt z nas nie czuje się dziś w porządku, dziewczyno! Gaja powstaje!

Artemida rzuciła bratu gniewne spojrzenie. 

- Twój brat jeszcze żyje, Hazel Levesque. To dzielny wojownik, podobnie jak ty. Chciałabym móc powiedzieć to samo omoim bracie.

 - Jesteś dla mnie niesprawiedliwa! - jęknął Apollo. - Zostałem wprowadzony w błąd przez Gaję i tego okropnego rzymskiego chłopaka! 

 Frank odchrząknął. 

  - Hm, panie Apollinie, czy masz na myśli Oktawiana?

 - Nie wymawiaj jego imienia! - Apollo brzdęknął molowy akord. - Och, Franku Zhang, gdybyś tylko był moim synem. Słyszałem twoje modlitwy przez te wszystkie tygodnie, kiedy pragnąłeś, że by ktoś cię uznał. Ale niestety! To Mars otrzymuje najlepszych. A ja dostałem... tę kreaturę jako mojego potomka. Napełnił moja głowę komplementami. Opowiadał o wielkich świątyniach, które wybuduje na moją cześć.

Artemida parsknęła. 

 - Łatwo ci schlebić, bracie. 

 - Ponieważ mam tyle niezwykłych cech wartych pochwały! Oktawian powiedział, że chce uczynić Rzymian na powrót silnymi. Odpowiedziałem: „Doskonale!". I pobłogosławiłem go. 

- O ile sobie przypominam - dodała Artemida - obiecał to również, że zrobi cię najważniejszym bóstwem legionu, wyższym nawet od Zeusa. 

 - Cóż, kim ja byłem, żeby odrzucać podobną ofertę? Czy Zeus ma idealną opaleniznę? Umie grać na ukulele? Raczej nie! Ale gdy nie sądziłem, że Oktawian rozpęta wojnę! Gaja musiała zaćmić moje myśli, szepcząc mi do ucha.

Olimpijscy Herosi: Moje ulubione cytaty i fragmenty!Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz