Już za chwilę (DH)

2 0 0
                                    

"- Nie - powiedziała stanowczo Annabeth. - Bob, jesteś już inny. Jesteś lepszy. [...]

Percy chciałby mieć taką pewność jak Annabeth. Chciałby powiedzieć Bobowi z całkowitym przekonaniem, że powinien zapomnieć o swojej przeszłości.

Ale dobrze go rozumiał. Przypomniał sobie dzień, w którym otworzył oczy w Wilczym Domu w Kalifornii, po tym jak Hera wyczyściła mu pamięć. Gdyby ktoś na niego czekał, kiedy po raz pierwszy się przebudził, gdyby go przekonywano, że ma na imię Bob i jest przyjacielem tytanów i gigantów... uwierzyłby w to? Czułby się zdradzony, kiedy odkryłby swoją prawdziwą tożsamość?

"To inna sytuacja" - powiedział sobie w duchu. - "My jesteśmy dobrzy".

Ale... czy na pewno? Pozostawił Boba w pałacu Hadesa na łasce nowego pana, który go nienawidził. Chyba nie ma prawa mówić Bobowi, co ma teraz zrobić - nawet, jeśli od tego zależy ich życie.

- Bob, myślę, że możesz wybrać - powiedział. - Weź tylko to z przeszłości Japeta, co chcesz przy sobie zatrzymać. Resztę zostaw. Liczy się tylko twoja przyszłość.

- Przyszłość... To wymysł śmiertelników. Ja nie mam się zmieniać, przyjacielu Percy. - Rozejrzał się po mrowiu potworów. - My jesteśmy tacy sami... na zawsze.

- Gdybyś zawsze był taki sam, Annabeth i ja bylibyśmy już martwi. Może nie mieliśmy być przyjaciółmi, ale nimi jesteśmy. Stałeś się naszym najlepszym przyjacielem. Lepszego nie moglibyśmy sobie życzyć.

Srebrne oczy tytana pociemniały. Wyciągnął rękę, a Mały Bob wskoczył na jego dłoń. Wyprostował się.

- Więc chodźmy, moi przyjaciele. Już niedaleko.

[...]

- Skoro Gaja ma taką moc - powiedziała Annabeth -  to czy nie może i nas dokądś wysłać?

Percy aż się wzdrygnął, słysząc to pytanie. Czasami wolałby, żeby Annabeth nie była taka bystra.

[...]

Pomijając fakt, że kolory były odwrócone, drzwi wyglądały tak, jak drzwi windy w Empire State Bulding - wejście do Olimpu.

Na ich widok Percy'ego ogarnęła taka tęsknota za domem, że nie mógł złapać tlenu. Nie zatęsknił tylko za Olimpem. Zatęsknił za wszystkim, co za sobą zostawił: za Nowym Jorkiem, za Obozem Herosów, za swoją matką i ojczymem. Zapiekło go pod powiekami. Bał się cokolwiek powiedzieć, żeby się nie rozpłakać.

Wrota Śmierci wydały mu się osobistą zniewagą, drwiną ze wszystkiego, czego tak mu brakowało.

[...]

Cement osiadł mu w brzuchu. Zawsze podejrzewał, że tak to się skończy. Musi pozostać na zewnątrz. Bob będzie odpędzał potwory, a on będzie trzymał palec na guziku windy, żeby ocalić Annabeth.

Trzeba ją jakoś przekonać, by sama weszła do windy. Kiedy będzie już bezpieczna, a Wrota znikną, on może umrzeć, wiedząc, że zrobił coś dobrego.

- Percy...? - W jej głosie czaiło się podejrzenie. Wpatrzyła się w niego uważnie.

Była stanowczo za mądra. Gdyby spojrzał jej w oczy, na pewno poznała by jego myśli.

- Wszystko po kolei - powiedział. - Przetnijmy te łańcuchy.

[...]

Annabeth wylądowała jakieś pięć metrów od Wrót. Kiedy wstała, Percy poczuł taką ulgę, widząc ją żywą, że po chwili zdał sobie sprawę ze zmiany jej wyglądu. Znowu była sobą. Mgła Śmierci rozwiała się."

strona 425, 427, 429, 432-433, 438 Dom Hadesa

Olimpijscy Herosi: Moje ulubione cytaty i fragmenty!Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz