Lojalność (ZA)

7 0 0
                                    

" Pragnęła tylko jednego: być razem z Percym - i to najchętniej sam na sam. Wiedziała, że musi poczekać.

[...]

Kiedy tornado talerzy i półmisków spoczęło na stole, Percy pochylił się nad nią i szepnął:

- Chcę ci pokazać cały Nowy Rzym. Tylko ty i ja. To niesamowite miejsce.

[...]

Teraz on opowiedział o swoich przeżyciach. Zaczął od tego, jak obudził się w Wilczym Domu pozbawiony wszystkich wspomnień oprócz jednego imienia - Annabeth.

Kiedy Annabeth to usłyszała, z trudem powstrzymała się od płaczu. 

[...]

Kiedy [Percy] skończył, Jason zagwizdał z podziwu.

- Nie dziwię się, że zrobili cię pretorem.

[...]

- Ale to ma swoją dobrą stronę - zauważył Percy. - Zarówno Jason, jak i ja jesteśmy od ciebie wyżsi rangą, więc obaj możemy kazać ci się zamknąć.

Twarz Oktawiana zrobiła się purpurowa jak rzymska koszulka. Jason i Percy przybili piątkę

Nawet Reyna lekko się uśmiechnęła, choć w jej oczach czaił się gniew.

[...]

- Jesteś bratem Thalii Grace, tak? Ale jaja! W ogóle nie jesteście do siebie podobni.

- Tak, zauważyłem. - odrzekł Jason. - No, ale wielkie dzięki za to, że pomogłeś moim rodakom, kiedy mnie tu nie było. Odwaliłeś kawał dobrej roboty.

- Ty też.

Annabeth kopnęła go w kostkę. Żal jej było przerywać kiełkowanie braterskiego romansu, ale Reyna miała rację; były ważniejsze sprawy do omówienia.

- Powinniśmy porozmawiać o Wielkiej Przepowiedni. Wygląda na to, że Rzymianie też ją znają, tak?

Reyna pokiwała głową.

- Nazywamy ją Przepowiednią Siedmiorga. Oktawianie, nauczyłeś się jej już na pamięć?

- Oczywiście. Ale... Reyno..

- Wyrecytuj ją. Po angielsku, nie po łacinie.

Oktawian westchnął.

- Podjąć musi herosów siedmioro wyzwanie, inaczej pastwą ognia lub burz świat się stanie..

- Przysięga tchem ostatnim dochowana będzie - wpadła mu w słowo Annabeth.  - a wróg w zbrojnym rynsztunku u Wrót Śmierci siędzię. 

Wszyscy wlepili w nią oczy - wszyscy oprócz Leona, który zrobił wiatraczek z aluminiowej folii po gorącym tacos i podstawiał go pod przelatujące nad nimi duchy wiatru.

Annabeth nie miała pojęcia, dlaczego wyrecytowała dwa ostatnie wersy przepowiedni. Po prostu same wyrwały się jej z ust.

Frank, ten wielki, tęgi chłopak, wychylił się do przodu, gapiąc się na nią z taką fascynacją, jakby jej wyrosło trzecie oko.

- Naprawdę jesteś córką Min... to znaczy Ateny?

- Naprawdę - odpowiedziała. Nagle poczuła się, jakby usłyszała jakieś oskarżenie. - To takie dziwne?

Oktawian parsknął kpiącym śmiechem.

- Jeśli naprawdę jesteś córką bogini mądrości...

- Dość - przerwała mu Reyna. - Annnabeth jest tym, za kogo się podaje. Przybyła tu w pokojowych zamiarach. A poza tym... - spojrzała na nią z wymuszonym szacunkiem. - Percy bardzo cię wychwalał.

W jej tonie było coś, co dopiero po chwili dotarło do Annabeth. Percy opuścił głowę, nagle zajmując się swoim cheeesburgerem.

Annabeth poczuła, że palą ją policzki. Och, bogowie... A więc Reyna próbowała poderwać Percy'ego! To by wyjaśniało, dlaczego w jej spojrzeniach i słowach tliła się jakaś gorycz, może nawet zazdrość. A Percy nie uległ Reynie, ze względu na nią...

W tym momencie Annabeth przebaczyła wszystko temu swojemu śmiesznemu chłopakowi. Z trudem powstrzymała się od zarzucenia mu rąk na szyję."

Znak Ateny, strona 24-28


Olimpijscy Herosi: Moje ulubione cytaty i fragmenty!Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz