Tartar (ZA)

8 0 0
                                    


"Zrozumiała, że to już koniec. Nie wydostanie się stąd. Dzieci Arachne zabiją ją u stóp posągu jej matki.

"Percy" - pomyślała. - "Wybacz mi".

W tym momencie komnata jęknęła i sklepienie rozerwało się w wybuchu oślepiającego ognia.

[...]

Kiedy światło dzienne wypełniło komorę, ku rozpaczy Annabeth gobeliny Arachne rozsypały się w pył. Było jej żal zwłaszcza tego z nią i Percym.

Ale i tak wszystko przestało się liczyć, gdy usłyszała dobiegający z góry głos Percy'ego:

- Annabeth!

- Tutaj! - załkała.

Nagle opadło z niej całe przerażenie. Kiedy "Agro II" zaczął się opuszczać, zobaczyła Percy'ego wychylającego się z nad relingu. Jego uśmiech był lepszy od każdego gobelinu, jaki w życiu widziała.

[...]

Opadła z niego drabinka sznurowa, ale Annabeth wciąż stała oszołomiona, wpatrując się w ciemną otchłań. I nagle stanął obok niej Percy, splatając palce z jej palcami.

Odwróciła się powoli od czarnej dziury i uniosła ręce, otaczając się jego ramionami. Wtuliła twarz w jego pierś i wybuchła płaczem.

- Już w porządku - powiedział. - Jesteśmy razem.

Nie powiedział: Nic ci się nie stało" albo "Żyjemy". Po tym wszystkim, co przeszli w ciągu ostatniego roku, najważniejsze było, że są razem. Kochała go za to.

Otoczyli ich przyjaciele. Zobaczyła wśród nich Nica di Angelo, ale wciąż była tak oszołomiona, że wcale ją to nie zaskoczyło. Wydało się jej to całkiem normalne.

- Twoja noga. - Piper uklękła przy niej i obejrzała owinięte bąbelkową folią łupki. - Och, Annabeth, co się stało?

Zaczęła opowiadać. Z początku mówienie sprawiało jej trudność, która jednak stopniowo ustępowała. Przez cały czas trzymała Percy'ego za rękę, ci dodawało jej pewności siebie. Kiedy skończyła, wszyscy patrzyli na nią w osłupieniu.

- Na bogów Olimpu - powiedział Jason. - I tego wszystkiego dokonałaś sama. Ze złamaną nogą.

- No... części tego ze złamaną nogą.

Percy uśmiechnął się.

- Skłoniłaś Arachne, żeby utkała pułapkę na samą siebie? Wiedziałem, że jesteś niesamowita, ale... na świętą Herę, Annabeth, dokonałaś tego.  Pokolenia dzieci Atenu próbowały i nie dały rady. Odnalazłaś Atenę Partenos!

[...]

Ta otchłań naprawdę prowadziła prosto do Podziemia.

Percy też musiał to odczuć. Odprowadził ją kawałek dalej od skraju dziury. Idąc, wlokła pajęczynę jak ślubny welon.

[...]

Percy mocniej ścisnął dłoń Annabeth.

- Nie bój się, będzie dobrze - powiedział.

[...]

Nico już dotarł do drabinki, gdy Annabeth poczuła straszliwy ból w złamanej nodze. Krzyknęła cicho i zatoczyła się.

- Co jest? - zapytał Percy.

Spróbowała pokuśtykać ku drabince. Ale... dlaczego się cofa? Nogi się pod nią ugięły i upadła na twarz. 

- Jej kostka! - krzyknęła Hazel z drabinki. - Odetnijcie ją! Odetnijcie!

Annabeth mąciło z bólu w głowie. Odciąć jej kostkę?

Percy najwidoczniej też nie zrozumiał, o co chodzi Hazel. Nagle coś szarpnęło Annabeth od tyły i zaczęło ciągnąc ku czarnej dziurze. Percy doskoczył i złapał ją za ramię, ale siła rozpędu pociągnęła i jego.

- Pomóż im! - krzyknęła Hazel.

Annabeth zobaczyła Nica idącego ku nim chwiejnym krokiem, Hazel próbującą wyplątać swój kawaleryjski miecz z pętli drabinki. Inni nadal byli skupieni na posągu, a głos Hazel zginął w ogólnym tumulcie i grzmocie rozpadającej się komory.

Annabeth załkała, gdy mocno uderzyła o krawędź dziury. Zbyt późno zdała sobie sprawę z tego, co się stało: była zaplątana w pajęczynę. Powinna była odciąć ją natychmiast. Myślała, że to tylko luźna lina, a ponieważ posadzkę pokrywały pajęczyny, nie zauważyła, że jedno z pasm owinęło się wokół jej stopy, a jego drugi koniec wpadał prosto do dziury. Musiał być przywiązany do czegoś ciężkiego tam, w ciemności, co ciągnęło ją w otchłań.

- Nie - wycedził Percy przez zęby, a w jego oczach rozbłyskiwało światło. - Mój miecz..

Nie mógł jednak wyciągnąć Orkana, nie puszczając ramienia Annabeth, a ona opadła już z sił. Ześliznęła się poza krawędź dziury, pociągając go za sobą.

Uderzyła w coś całym ciałem. Pociemniało jej w oczach z bólu. Kiedy odzyskała wzrok, zdała sobie sprawę, że zawisła w powietrzu nad czarną otchłanią. Percy'emu udało się złapać jakiejś półki skalnej z pięć metrów poniżej krawędzi. Trzymał się jej jedną ręką, a drugą ściskał przegub Annabeth, ale gruba pajęczyna nadal ciągnęła ją w dół.

- Nie ma ratunku - powiedział głos z ciemności w dole. - Trafię do Tartaru, ale i ty się tam znajdziesz.

Annabeth nie była pewna, czy naprawdę usłyszała głos Arachne, czy tylko własną myśl w głowie.

Rozpadlina zadygotała. Annabeth nie spadła tylko dlatego, że trzymał ją Percy, a on sam z trudem chwytał się skalnego występu, wąskiego jak półka na książki.

Nico wychylił się zza krawędzi dziury i wyciągnął rękę, ale był o wiele za daleko, żeby im pomóc. Hazel wołała na innych, ale nawet jeśli by ją usłyszeli, i tak nie zdążyliby na czas.

Annabeth poczuła się tak, jakby oderwano jej nogę od tułowia. Ból skąpał wszystko w czerwieni. Moc Podziemia ściągała ją w dół jak jakaś mroczna siła grawitacyjna. Już się poddała. Zrozumiała, że jest zbyt głęboko, by ktoś ją ocalił.

- Percy, puść mnie - wychrypiała. - Nie zdołasz mnie podciągnąć.

Twarz miał białą z wysiłku. Poznała po jego oczach, że i on zrozumiał, że to beznadziejne.

- Nigdy - powiedział i spojrzał w górę na Nica. - Nico, ta druga strona! Tam się spotkamy. Rozumiesz?

Nico wytrzeszczył oczy.

- Ale...

- Doprowadź ich tam! Przyrzeknij!

- Ja.. przyrzekam.

Pod nimi zaśmiał się głos.

- Ofiary. Cudowne ofiary, by przebudzić boginię.

Percy zacisnął mocniej rękę na przegubie Annabeth. Twarz miał wychudłą, podrapaną i zakrwawioną, włosy pokryte pajęczyną, ale kiedy ich spojrzenia się spotkały, pomyślała, że jeszcze nigdy nie wyglądał tak pięknie.

- Nigdy się nie rozstaniemy - powiedział. - Nie opuścisz mnie. Już nigdy.

Dopiero teraz zrozumiała, co się stanie. "Pułapka bez wyjścia". "Bardzo twardy upadek".

- Dopóki będziemy razem - powiedziała.

Usłyszała głosy Nica i Hazel wołających o pomoc. Wysoko, bardzo wysoko dostrzegła światło słońca - może po raz ostatni w życiu. 

A potem Percy puścił wąski występ sklany i razem, trzymają się za ręce, spadli w bezdenną ciemność."

strona 511, 513-514, 516- 519, Znak Ateny


PS. Zawsze gdy to czytam, to strasznie się załamuję. To chyba najmocniejszy moment w całej twórczości Ricka Riordana, zwłaszcza że z udziałem mojego ukochanego Percabeth...

Olimpijscy Herosi: Moje ulubione cytaty i fragmenty!Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz