Jason i Hazel (DH)

6 0 0
                                    

"- Tak, tak. - Leo najwyraźniej to zrozumiał. Pokręcił kulą Archimedesa. - Jason, uciekaj z tego łba! Mam pomysł!

Jason wciąż walił mieczem w pysk żółwia, ale kiedy usłyszał, że Leo ma pomysł, ani chwilę się nie zawahał. Natychmiast wzbił się w powietrze.

- Trenerze, daj spokój!

- Nie, już go mam! - odkrzyknął Hedge, ale Jason chwycił go w pół i uniósł w powietrze. Niestety, trener tak się wyrywał, że miecz wypadł Jasonowi z ręki i plusnął do morza.

- Trenerze! - krzyknął z rozpaczą Jason.

- No co?! Już go trochę zmiękczyłem!

[...]

- No cóż... - Piper wzruszyła ramionami. - Przynajmniej nas tu nie dosięgnie. Jesteśmy tu bezpieczni.

Tych słów nie powinien nigdy wymawiać żaden półbóg. Zaledwie to powiedziała, gdy strzała utkwiła w maszcie głównym, z dziesięć centymetrów od jej głowy.

[...]

- Żałuję tylko, że nie mam swojego miecza. - Spojrzał ze złością na Trenera. - Spoczywa na dnie morza, a nie ma wśród nas Percy'ego, żeby go stamtąd wydobyć.

Imię "Percy" zawisło nad nimi jak ciemna chmura. Nastrój zrobił się jeszcze bardziej ponury.

Hazel wyciągnęła ramiona. Nie myślała o tym. Po prostu skupiła się na wodzie i wezwała cesarskie złoto.

Głupi pomysł. Miecz leżał za daleko, pewnie ze sto lub więcej metrów pod wodą. Poczuła jednak krótkie szarpnięcie w palcach, jak drgnięcie linki wędkarskiej,  i nagle miecz Jasona wystrzelił z wody i wpadł jej do rąk.

- Proszę - powiedziała, wręczając mu miecz.

Jason wybałuszył na nią oczy.

- Jak.. przecież to było chyba z pół mili!

- Ćwiczyłam - skłamała.

Miała nadzieję, że niechcący nie obarczyła mieczem klątwą, jak to robiła, gdy wzywała klejnoty i metale szlachetne.

[...]

- W porządku? - zapytał Jason.

- Tak. - Jej serce tłukło o żebra. - W porządku.

Schodki były tak wąskie i strome, że nie mogła się nawet odwrócić, by na niego spojrzeć. Musiała mu zaufać. Potrafił latać, więc było logiczne, że to on ubezpiecza ją z tyłu. A jednak wolałaby, żeby szedł za nią Frank albo Nico, albo Piper czy Leo. A nawet... no dobra, może nie trener Hedge. Jason Grace'a wciąż nie potrafiła rozgryźć.

Od czasu, gdy przybyła do Obozu Jupiter, słyszała o nim wiele opowieści. Obozowicze mówili z szacunkiem o synu Jupitera, który ze zwykłego szeregowca Piątej Kohorty stał się pretorem, powiódł ich do zwycięstwa w bitwie na górze Tam, a potem zniknął. Nawet teraz, po tych wszystkich wydarzeniach w ciągu ostatnich paru tygodni, Jason był dla niej bardzo legendą niż osobą. Te jego lodowate niebieskie oczy, ta ostrożna rezerwa,  jakby namyślał się nad każdym słowem, zanim je wypowie - to wszystko ją od niego odpychało. No i nie mogła zapomnieć, jak gotów był poświęcić jej brata Nica, kiedy się dowiedzieli, że jest w niewoli w Rzymie.

Jason uważał, że Nico był przynętą, która miała ich zwabić w pułapkę. Teraz, kiedy Nico był już bezpieczny, Hazel potrafiła zrozumieć powody ostrożności Jasona. Wciąż jednak nie miała do niego pełnego zaufania. Co by było, gdyby wpadł w kłopoty na szczycie klifu? Może by uznał, że powodzenie ich misji jest ważniejsze od ratowania Hazel?

[...]

- Opanujesz to - powiedział Jason.

Zaskoczył ją ton jego głosu. To nie była zdawkowa uwaga, wypowiedziana tylko po to, by ją pocieszyć. Powiedział to tak, jakby był o tym święcie przekonany. Wspinała się dalej, ale wyobrażała sobie, że Jason obserwuje ją swoimi przenikliwymi niebieskimi oczami, z miną wyrażającą pewność siebie.

- Skąd ta pewność? - zapytała.

- Po prostu ją mam. Instynktownie wyczuwam, na co kogo stać, zwłaszcza gdy chodzi o półbogów. Hekate nie wybrała by ciebie, gdyby nie wierzyła, że masz w sobie moc.

To chyba powinno dodać jej otuchy. Nie dodało.

Ona też miała dobry instynkt. Rozumiała, co motywuje większość jej przyjaciół - nawet jej brata Nica, który był bardzo zamknięty w sobie.

Ale Jasona? Jego nie potrafiła rozgryźć. Wszyscy mówili, że jest urodzonym przywódcą. Wierzyła w to. Sprawił, że poczuła się wartościowym członkiem tej misji, przekonywał, że stać ją na wszystko. Ale na co stać Jasona?

Nie mogła się nikomu zwierzyć ze swoich wątpliwości. Frank szczerze Jasona podziwiał. Piper... no, ona była w niego zapatrzona jak w obraz. Leo był jego najlepszym przyjacielem. Nawet Nico nie kwestionował jego przywództwa.

[...]

Na "Agro II" rozbrzmiały dzwonki alarmowe. Ich przyjaciele rozbiegli się po pokładzie, ładując katapulty. Hazel usłyszała żałosny krzyk Piper.

[...]

Jason wyszczerzył zęby.

- Hazel, to było niesamowite. Naprawę... Hazel? Hej, Hazel!

Osunęła się na kolana. Nagle poczuła, że opada z sił i świat wiruje jej w oczach.

Słyszała dobiegające z oddali głosy przyjaciół wiwatujących na pokładzie "Agro II". Jason stał nad nią, ale poruszał się w zwolnionym tempie, zarys jego postaci był rozmazany, głos przytłumiony. 

Po skałach i trawie rozpełzał się szron. Stos klejnotów i złota zapadł się z powrotem pod ziemią. Wokół niej kłębiła się Mgła.

"Co ja zrobiłam?" - pomyślała w panice.  - "Coś poszło nie tak".

- Nie, Hazel - powiedział głęboki głos tuż za nią. - Dobrze się spisałaś.

Wstrzymała oddech. tylko raz słyszała przedtem ten głos, ale setki razy rozbrzmiewał w jej głowie.

Odwróciła się i stwierdziła, że patrzy na swojego ojca.

[...]

- Zobaczysz. I... Hazel Levesque... pewnie mi nie uwierzysz, ale naprawdę jestem z ciebie dumny. Czasami... Czasami jedynym sposobem, by troszczyć się o moje dzieci, jest trzymanie się od nich z daleka."

strona 185, 188, 191, 193-195, 207, 209, 211, Dom Hadesa

Olimpijscy Herosi: Moje ulubione cytaty i fragmenty!Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz