19. Przypalone...

166 16 0
                                    

Minęło z 30 minut. Spoglądałem na zabawy dzieci. Nudziło mi się w chuj...

No nie planowałem tutaj, aż tyle siedzieć, ale co mam na to poradzić... Po 10 minutach, na moje Szczęście zaczęło padać.

- Idziemy! - zawołałem dzieci. 

Na początku, był to mały deszczyk, ale zamieniło się to w ulewę. Weszliśmy, do pierwszej lepszej, kawiarenki, która była po drodze, by przeczekać deszcz.

Usiadłem z nimi, na niedużej kanapie w kącie lokalu. Jak już tutaj się znaleźliśmy, to przydałoby się coś zamówić.

Wybrałem, po wspólnej naradzie z dziećmi, że zamówimy sobie drożdżówki. Czekaliśmy na nie. A ja rozglądałem się po lokalu.

KURWA!? Albo mam zwidy, albo za tym wielkim kwiatkiem, na pół pomieszczenia, stoi Szczęsny, Robert i Stegen. Co oni do chuja to r... No tak...

W tym momencie, przypomniała mi się telefoniczna rozmowa z nimi... Przed kwitkiem przy stole siedział Pedri z Felix'em. Mam dość...

***

Pedro, razem z towarzyszem opuścili lokal. A my nadal, bez tych jebanych drożdżówek, a deszcz zdawał się nie przestawać. A wręcz przeciwnie. Lało jeszcze mocniej...

Gdy w końcu, ten jebany personel, przyniósł nam te jedzenie, to okazało się, że jest przypalone. Więcej tu nie przyjdę...

Pov: Szczęsny

Kurwa, te zjeby sobie poszły i nie mam z moją ekipą, nikogo do stalkingu.

- Ej! Szczena! Lewy! - krzyknął Stegen.

- Co? - spytał Robert.

- Gavi tam siedzi z dziećmi. - powiedział Marc.

Podszedliśmy do nich. Jedli jakieś tam przypalone bułki.

- Liamek? Dasz tacie gryza?

- Nieee! Bo mi wszystko zjesz.

Aha. Okej. Własny syn nie chce mi dać jedzonka... Spojrzałem na drugiego chłopca obok Liama. Hm... To był syn Stegen'a. Przynajmniej Liamek miał męskie towarzystwo... Nie licząc Gavi'ego...

Gavi x Lewy - Czy od tego się zaczęło?Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz