Marvin opuścił sklep jubilera wyjątkowo zadowolony ze swojego zakupu, i przeszedł spacerowym krokiem obok ogromnej willi należącej do pana Volkera. Zerknął ukradkiem na krążących wokół ochroniarzy. Doliczył się siedmiu rosłych mężczyzn w skórzanych, zielono–czarnych pancerzach najeżonych ostrymi ćwiekami. Kolejni trzej wytoczyli się z budynku po przeciwnej stronie ulicy, rozmawiając o czymś podniesionymi głosami. Volker rzeczywiście musiał być obrzydliwie bogaty, skoro mógł sobie pozwolić na opłacenie tylu pracowników i wyposażenie ich w drogi, specjalistyczny sprzęt. A skoro był aż tak zamożny... na pewno miał spore wpływy i znajomości w mieście. Chłopak doskonale pamiętał, jak Tessa wspominała mu, że lichwiarz jest jedną z tych osób, które łapczywie trzymały się przy najwyższej władzy, chociaż nie robiły tego jednoznacznie i bezpośrednio. Jego władzą było złoto, a za złoto można było kupić nawet lojalność króla Myrtany.
Marvin nie poznał Volkera. Nigdy nawet o nim nie słyszał, ale wziął pod uwagę, że lichwiarz mógłby posiadać jakiekolwiek informacje na temat porwania Jorna. Albo chociaż na temat grupy, która takimi porwaniami się zajmowała w obrębach jego wyspy. Cofnął się z powrotem w stronę willi, z myślą o krótkiej, sympatycznej pogawędce z lichwiarzem. Nigdy nie pochwalał lichwy i konsekwencji, które się z nią wiązały, ale... w aktualnej sytuacji był w stanie dla niego nawet pracować, gdyby miało mu to przynieść odpowiednie korzyści.
Kiedy wykonywał zlecenie Kurta w winnicy Valerio, jeden z urzędujących tam ludzi Volkera zaczepił go i zaproponował mu dorywczą pracę do wykonania z polecenia samego lichwiarza i jego prawej ręki – gościa imieniem Bradlock. Marvinowi nie chodziło głównie o zarobek w postaci złota, ale to byłby dobry układ: praca za informacje. Na brak pieniędzy w mieszku i tak ostatnio nie narzekał.
Przeszedł bez bramę w stronę eleganckiego ogrodu, a ochroniarze natychmiast zmrużyli na niego oczy, ostrzegawczo kładąc dłonie na trzonkach broni. Nie patrzył na nich, przyjął postawę stanowczości i nieugiętości. Nie miał niczego na sumieniu, więc i nie obawiał się obicia po gębie za złożenie wizyty w konkretnym, opłacalnym dla obu stron interesie.
Przystanął przed schodkami prowadzącymi do głównego wejścia, ale nie zdążył postawić na nich stopy. Głośne, wymowne chrząknięcie sprawiło, że zerknął na ciemnowłosego mężczyznę nonszalancko podpartego o ścianę budynku. Facet uniósł schludnie zarośniętą brodę i zaczesał swoje włosy do tyłu, oceniając go przez chwilę czujnymi oczyma. Drapieżnie, jak łowca oceniający swoją potencjalną ofiarę. Marvin tylko ukradkiem zerknął na siwe pasmo włosów z przodu głowy, tuż nad zmarszczonym w konsternacji czołem mężczyzny.
Facet zdecydowanie wyglądał na kogoś, kto był złośliwy, chłodny i pozbawiony uczuć, wykonujący z zapałem brudną robotę za swojego szefa.
– Ładny dom. – Mruknął, wskazując na wejście i odciągając od siebie jego uwagę.
– Prawda? – Odezwał się z cichym westchnieniem facet. – Trzeba przyznać, że pan Volker ma wspaniały gust.
– Mogę wejść do środka?
– To zależy... – Ochroniarz wyprostował się prawie na baczność. – Jeśli Volker cię oczekuje to zapraszam. Choć moim zdaniem jest to mało prawdopodobne.
Marvin pokręcił z zaprzeczeniu głową. Uznał, że nie było sensu wprowadzać ochroniarza w błąd, na którym i tak szybko by się rozpoznali. Pokaźny, dwuręczny miecz faceta tym bardziej nie zachęcał do wchodzenia z nim w konflikty już na początku znajomości.
– Kim jest ten cały Volker? – Zapytał z ciekawości i na raz pożałował nieodpowiednio dobranych słów, bo facet zacisnął zęby w niemej złości, nim mu odpowiedział.
CZYTASZ
BOGOWIE Z NICH ZAKPILI - Kroniki Myrtany: Archolos
FanfictionInspirowane modem "Kroniki Myrtany: Archolos" powstałym dla gry "Gothic II: Noc Kruka" studia Piranha Bytes. Większość postaci nie jest moim tworem. Przeniesienie fabuły gry na tekst pisany. Uwaga, dużo przesłodzonego romansu, trochę erotyki. Ucie...