Tessa przekroczyła wejście do jaskini z mniejszą odwagą i determinacją, niż początkowo planowała. Musiała dać sobie trochę czasu, nim oczy przyzwyczaiły się do półmroku oświetlonego zaledwie dwiema pochodniami ustawionymi po przeciwległych stronach groty. Tak, jak opisywał Zachary, jaskinia dzieliła się na dwie odnogi, a w głównej pieczarze wlały się sterty najróżniejszych towarów i skrzyń z narzędziami. Od razu zwróciła uwagę na drewniane obicie jednego z korytarzy, i na małe drzwi, które ktoś dodatkowo zastawił stertą desek.
Ruszyła w tym kierunku, z uwagą nastawiając uszu. Podobno z wnętrza było słychać trzaski i stukot, ale w tej chwili jednym odgłosem, jaki wyłapała, był szum morza i krzyki mew przedzierające się przez półokrągłą dziurę w grubej skale. To ją trochę uspokoiło. Może Zachary zwyczajnie się przesłyszał i spanikował? Natomiast bardzo zaniepokoił ją fakt, że zza drzwi rzeczywiście ulatniał się słodki zapach zgnilizny. Zapach trupa. Dokładnie tak, jak wspomniał mężczyzna.
Zerknęła na przejście. Zardzewiały klucz nienaruszenie tkwił w zamku, ale najwidoczniej nikt z osadników nie miał ochoty go przekręcić i samodzielnie zbadać tę tajemniczą sprawę.
Zastanowiła się przez chwilę, co może zastać we wnętrzu po otwarciu wejścia. Jednym z głównych podejrzeń były pełzacze, a to wcale nie brzmiało już tak źle, bo Markus pokazał jej, gdzie dokładnie celować, by zabić za jednym, precyzyjnym strzałem. Gorzej, gdyby wśród nich żerował nieco bardziej opancerzony pełzacz wojownik czy truteń plujący jadem, ale tym będzie się martwić później... Dodatkowo, stworzenia te nienawidziły ognia, więc mogła pożyczyć pochodnię i trzymać je w dystansie dającym jej czas na atak i obronę. I ewentualną ucieczkę.
Przypuszczała, że przerośnięte mrówy wydrążyły długi tunel ciągnący się aż do wybrzeża i zaciągnęły do niego jakąś biedną ofiarę, której rozkładające się ciało śmierdziało w ten charakterystyczny sposób. To było najrozsądniejsze wytłumaczenie, jakie przyszło jej do głowy. Później pomyślała krótko o topielcach czy stadzie kretoszczurów, jeszcze bardziej się rozluźniając. To byłoby zbyt proste, nawet dla niej. I nagle znowu poczuła przypływ energii i chęć udowodnienia światu, jak bardzo się w stosunku do niej mylił. Może nie potrafiła pływać, ale nie drżała przed pełzaczami, jak większość ludzi.
Rozsunęła stertę desek, odkładając je jedna po drugiej pod ścianą. Przez chwilę wydawało jej się, że po drugiej stronie drzwi coś rzeczywiście stuknęło, ale równie dobrze to mógł być odgłos rozsuwającego się drewna, bo układała deski bynajmniej ostrożnie i dbale. Co rusz któraś z nich spadała ze szczytu sterty i toczyła się w dół. Wreszcie drzwi były odsłonięte, a Tessa poczuła, że zmęczyło ją to czyszczenie przejścia. Złapała oddech, choć przy trupim smrodzie ciężko było nazwać to głębokim, odświeżającym oddechem, i chwyciła za klamkę, nim rozmyśliła się przed wejściem do ciemnego korytarza.
Drzwi posłusznie ustąpiły, skrzypiąc przeraźliwie.
Gorące powietrze i smród buchnęły jej prosto w twarz, ale nadal nie słyszała żadnych podejrzanych, nawiedzonych odgłosów.
Na moment cofnęła się do głębi groty, po pochodnię, a później ruszyła w dół korytarza, stromym zejściem. Przy ścianach rosły grzyby, bardzo wysokie, ale kruche, bo kilka z nich doszczętnie zdeptała w trakcie ostrożnego skradania się, a z kamiennego sufity zwisały wiekowe pajęczyny i podziemne pnącza, które zmuszona była odgarniać sprzed twarzy. Trafiła po drodze na starą pochodnię i bez wahania odpaliła ją od swojej. Jasność nieprzyjemnie buchnęła w oczy, ale mogła się dokładniej rozejrzeć. Zejście zakręcało łagodnie, nadal opadając w dół, więc nie potrafiła stwierdzić, co znajdowało się na końcu korytarza. Nagle coś... zatrzeszczało w głębi.
CZYTASZ
BOGOWIE Z NICH ZAKPILI - Kroniki Myrtany: Archolos
FanficInspirowane modem "Kroniki Myrtany: Archolos" powstałym dla gry "Gothic II: Noc Kruka" studia Piranha Bytes. Większość postaci nie jest moim tworem. Przeniesienie fabuły gry na tekst pisany. Uwaga, dużo przesłodzonego romansu, trochę erotyki. Ucie...