R O Z D Z I A Ł 50

118 1 0
                                    

Tessa leniwym marszem przekroczyła próg karczmy, potykając się w progu, a pierwszym, na co padły jej opadające w zmęczeniu oczy, były dwie znajome postaci kulące się w półmroku odosobnionego kąta, tuż pod łamanym skosem schodów. Prawie upuściła szczękę do samej podłogi, a w gardle w ułamku sekundy urosła klucha nie pozwalająca się przełknąć. Na wszystkich bogów! Na zadrapany policzek Albyna i sprane majtki Jil!

Czy na pewno patrzyła na właściwie osoby?! Zdecydowanie tak, i zdecydowanie jej się to nie podobało.

Wychyliła głowę nieco wyżej, by się ostatecznie upewnić. Jedną z obserwowanych osób był stary Kurt, a drugą niedoszła kochanka Marvina, śliczna blondyneczka imieniem Ruth. Rozmawiali ze sobą, a po sposobie i gwałtowności ich gestykulacji można było wnioskować, że rozmowa była albo nadmiernie ekscytująca, albo kłótliwa. Z większym prawdopodobieństwem tego drugiego, bo mina Ruth nie przedstawiała się zbyt przychylnie, gdy ta po raz kolejny machała Kurtowi przed twarzą zaciśniętą pięścią i ewidentnie zagryzała obnażone zęby.

Kiedy jasnowłosa dziewczyna na ułamek sekundy odwróciła twarz w głąb pomieszczenia, Tessa w ostatniej chwili skuliła się i uskoczyła za plecy stojącego przed nią grubasa. Na raz posłała mu przepraszający uśmiech, gdy zaskoczony mężczyzna fuknął przez ramię, cofając się od niej z niesmakiem i wymownym sapnięciem ulatującym przez nos. Pośpiesznie naciągnęła więc na głowę głęboki kaptur płaszcza, nie chcąc zawiadomić Kurta i Ruth o swojej obecności, a tym bardziej o zaciekawieniu, jakie wobec nich czuła. Przez chwilę rozważała, czy podejść bliżej i spróbować podsłuchać rozmowy, ale stali w takim miejscu, że musiałaby wystawić się prosto przed ich oczy i liczyć, że w ferworze dialogu przeoczyliby jej towarzystwo. Rozejrzała się badawczo, szukając na to najlepszego sposobu, ale w karczmie było o wiele mniej gości, niż godzinę temu, i zdecydowanie ciężej było wmieszać się w tłum. Szczególnie z tymi soczyście rudymi, splątanymi kłakami na głowie. Pierwszy raz w życiu pożałowała, że wyglądała... charakterystycznie i nietuzinkowo. To nie miało prawa się udać, choćby sam Adanos wiedział, jak bardzo by się skradała. Kurt był wyjątkowo negatywnie wyczulony na punkcie jej osoby. Ruth już po pierwszym spotkaniu udowodniła, że nie miała w sobie pokory wobec niej, szczególnie w obecności Marvina. A więc stała na przegranej pozycji, czego by teraz nie uczyniła.

Mogła się jedynie cieszyć z nabycia wiedzy o ich wątpliwie miłej znajomości, cokolwiek jej ta wiedza ułatwiała. I o ile był to powód do cieszenia się, bo nagle poczuła zasadne obawy na wspomnienie o ostatniej, osobistej rozmowie z wujem ukochanego, i o kłamliwych informacjach, które mu wówczas przedstawiła. Może... może Kurt właśnie wypytywał Ruth o Marvina? W końcu sama naszczuła go na nieświadomą niczego dziewczynę, gdy jeszcze oboje z ukochanym trwali w postanowieniu ukrywania przed światem swoich uczuć. To nie wróżyło niczego dobrego. Kłamstwo na ogół miało krótkie nogi, szczególnie tak niewybredne i niedbałe.

Tessa ostrożnie, choć w szaleńczym tempie przedarła się do schodów. Wspięła się po nich na piętro i odetchnęła pełną piersią dopiero wtedy, gdy zamknęła za sobą drzwi do pokoju z żałosnym skrzypnięciem przerdzewiałych zawiasów. Wsparła się o ich nierówność plecami, przez chwilę rozważając o zaistniałej sytuacji. Postanowiła nie wspominać o tym Marvinowi, póki co. A przynajmniej do czasu, aż Kurt sam nie odkryje jej kłamstwa. Musieli z nim kiedyś porozmawiać, to było pewne, ale rudowłosa wolałaby unikać rybaka tak długo, jak los jej w tym będzie sprzyjał. Doprawdy, szczerze nie przepadała za tym facetem i nawet żałowała, że ze wszystkich wioskowych obwiesi to akurat on był wujem Marvina.

Zrzuciła z ciała ubranie, dokładnie obmyła usta, twarz i ciało lodowatą wodą z głębokiej misy, a później wsunęła się do łóżka, natychmiast odsuwając na swój wygnieciony skraj i przygotowując miejsce na powrót Marvina. Nie była pewna, czy da radę doczekać jego powrotu, bo zmęczenie wzięło nad nią górę i objęło swoimi ramionami tak szczelnie, że niemal przestała kontrolować własnych ruchów. Szczególnie w momencie, kiedy poczuła na odsłoniętej skórze nóg i przedramion miękkość i ciepło koca. Westchnęła, przymykając powieki. Trudno. Jeśli zaśnie, przynajmniej nie będzie tęsknić i bezcelowo rozmyślać o tym, jak sobie radzi w terenie Marvin. A to była prawdziwie pokrzepiająca myśl, która wręcz zachęcała do poddania się sennym marzeniom. I tak też się stało. Tessa nie wyłapała momentu, w którym odpłynęła w krainę nocnych marzeń i fantazji, ale czuła, że aż do tej chwili mimowolnie uśmiechała się zaciśniętymi ustami.

To już koniec opublikowanych części.

⏰ Ostatnio Aktualizowane: Aug 30 ⏰

Dodaj to dzieło do Biblioteki, aby dostawać powiadomienia o nowych częściach!

BOGOWIE Z NICH ZAKPILI - Kroniki Myrtany: ArcholosOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz