Kusznik Weigar bardzo rzeczowo, ale też mało wylewnie opowiedział Marvinowi, na czym będzie polegać jego dzisiejsze zadanie na nocnym patrolu. Od razu zaznaczył, że nie był surowym nauczycielem, a to zaś natychmiast poprawiło nastawienie i humor chłopaka. Bo Marvinowi zależało, żeby wszystko poszło po jego myśli, bez większych komplikacji, i żeby zostać pozytywnie dostrzeżonym przez wyższych rangą przedstawicieli Miejskich. Musiał się w pełni skupić na wykonywaniu zadania, ale mając na uwadze, że nie we wszystkim przypodoba się Roderichowi. Zresztą, kapitan wyglądał mu na człowieka, któremu naprawdę trudno było zaimponować i zrozumieć jego motywacje. A już na pewno na takiego, przed którym tłumaczenie się z głupot nie przyniosłoby żadnych efektów i raczej pogrzebało jego ambicje. Dlatego wolał uniknąć popełnienia głupot.
Weigar był widocznie zadowolony z towarzystwa. Od dłuższego czasu nie miał pod swoją opieką żadnego rekruta, bo to zadanie w głównej mierze należało do Winstana. Ale on nie czuł się wcale gorszym nauczycielem od zakichanego dowódcy szermierzy. I znalazł potwierdzenie swoich odczuć w entuzjazmie Marvina. Sposób, w jaki mówił młody zdradzał wyraźnie, że był zachwycony dzisiejszą lekcją. Weigar już po kilku wymienionych słowach dostrzegł błysk w oku młodego rekruta, więc bez wahania przekazał mu swobodną inicjatywę do dalszego działania. Chłopak był zawzięty, zgodnie ze słowami, które przekazał mu kapitan. To dobrze, potrzebowali więcej takich śmiałków w straży, tym bardziej, że czasy były niepewne i coraz więcej ochłapów pchało się do służby, naiwnie licząc na łatwy zarobek i immunitet w razie konfliktów z prawem.
– Gdzie idziemy? – Zapytał Weigar, pozwalając samodzielnie wybrać Marvinowi początek trasy.
– Do dzielnicy biedoty. – Odpowiedział chłopak bez zawahania, a Weigar westchnął. Spodziewał się tej odpowiedzi: była uzasadniona i logiczna, ale nie specjalnie miał ochotę podążać w tamtą stronę, bo nie przepadał za miejscem biedoty. Nikt o zdrowych zmysłach nie przepadał.
Ruszyli nieśpiesznie do slumsów od strony klasztoru magów wody i niedużego placyku z drzewem. Minęli kilka opuszczonych na noc straganów i jedno z ulubionych stanowisk kurtyzan, które machały do nich z uwodzicielskimi uśmiechami na wymalowanych twarzach. Weigar po drodze udzielał mu konkretnych wskazówek, które Marvin chłonął całym zaangażowaniem. Przestał nawet interesować się otoczeniem, tak bardzo był skupiony na książkowej wiedzy przekazywanej przez kusznika.
W niedługim czasie dotarli pod slumsy i już na wstępie zmuszeni byli ubić ogromnego, tłustego szczura żerującego w kupce śmieci wysypanych przy jednej z chat.
– Cholera! Jak ja ich nie cierpię! – Wystękał Weigar, otrzepując automatycznie zbroję z niewidzialnego brudu. – Są takie brudne, jedzą byle co, choroby roznoszą! Eh!
– To tylko szczur, nie ma się czym przejmować. – Marvin delikatnie odsunął od siebie butem truchło gryzonia. Też za nimi nie przepadał.
– Już ja lepiej wiem, czym mam się przejmować! Paskudztwo! Ta dzielnica to jeden wielki syf! Siedlisko patologii, brudu i bogowie wiedzą czego jeszcze!
Rozejrzał się lękliwie wokół, a potem ściszył głos, dyskretnie kiwając Marvinowi na grupę biedaków grzejących się w oddali przy koksowniku.
– Jak ci ludzie wytrzymują w takich warunkach? – Zastanowił się cierpko. – Jak można żyć ze szczurami na ulicach albo w domach? Gdybym miał większy stopień, to zrobiłbym tu porządek!
Marvin prychnął pod nosem, wyobrażając sobie, jak kusznik wysadza całą dzielnicę biedy w powietrze. Bo chyba o to mu chodziło, wspominając o robieniu porządku. Nie ugiął się pod naciskiem oceniającego spojrzenia mężczyzny i uniósł lekko twarz, dodając sobie pewności i powagi.
CZYTASZ
BOGOWIE Z NICH ZAKPILI - Kroniki Myrtany: Archolos
Fiksi PenggemarInspirowane modem "Kroniki Myrtany: Archolos" powstałym dla gry "Gothic II: Noc Kruka" studia Piranha Bytes. Większość postaci nie jest moim tworem. Przeniesienie fabuły gry na tekst pisany. Uwaga, dużo przesłodzonego romansu, trochę erotyki. Ucie...