– I jak ci poszło? – Parsknął Bradlock, zatrzymując ostre spojrzenie na skulonej za plecami Marvina dziewczynie.
Gdzieś już widział tę rudą smarkulę, tylko nie był pewien gdzie i kiedy. Może minęli się przypadkowo na mieście? Albo na szlaku? Bardzo możliwe, że kręciła się tu i ówdzie po wyspie, skoro należała do bandy najemników Araxos. Tacy zwykle się kręcili, wpychając nosy w nie swoje sprawy. Tak, jak choćby teraz. Zresztą, to nie było w tej chwili istotne. Istotne było to, że Marvin właśnie wrócił z winnicy Valerio z informacjami, które mogłyby ucieszyć Volkera. A ucieszony Volker to taki Volker, który nie szczędził dodatkowego złota pracującym dla niego ludziom. Szczególnie jemu, swojemu NAJBARDZIEJ zaufanemu i zaangażowanemu człowiekowi.
– Nie powinienem złożyć relacji szefowi? – Marvin zaczepnie uniósł brew.
– Nie. Masz ją złożyć mnie.
– Bracia zarządzają winnicą wspólnie. – Oznajmił chłopak, krzyżując ręce na piersi.
Oczy Bradlocka rozszerzyły się do szerokich okręgów, a on sam oderwał się od ściany, którą podpierał plecami i jedną stopą. Popatrzył jak otępiały na chłopaka, a z jego ust uszło głośne, urwane sapnięcie.
– Co?! – Wydukał wreszcie. Znowu odwrócił twarz na dziewczynę, a ona potwierdziła słowa młodego Strażnika lekkim skinieniem głowy. – Jak to? Pogodziłeś ich?
– Tak. „Znalazłem" nową wersję testamentu Valerio, w której nakazuje on wspólne rządzenie majątkiem przez Andreasa i Holdwiga.
– Takiego obrotu spraw się nie spodziewałem. – Mężczyzna w niedowierzaniu pokręcił głową. Siwy, charakterystyczny kosmyk włosów zafalował tuż nad jego twarzą. – Zaczekaj tutaj, przekażę wiadomości Volkerowi. Czuję, że czeka na ciebie ciężki mieszek złota.
Zniknął błyskawicznym tempem za drzwiami budynku, a Marvin odetchnął całą siłą płuc, przymykając ciążące powieki. Złoto nie było mu aż tak potrzebne, jak spotkanie i rozmowa z lichwiarzem. A na to się wcale nie zanosiło, ba nadal nikt go nie zaprosił do środka willi. Popatrzył przez ramię na dziewczynę i skrzywił się, bo aż do teraz szargał nią ogromny smutek i niechęć. Sam nie wiedział, jak mógłby poprawić jej humor, skoro osobiście był prowodyrem owej milczącej rozpaczy. Ostrożnie chwycił Tessę za dłoń i ścisnął pokrzepiająco. Uśmiechnęła się niemrawo, ale nawet kiedy to robiła, jej szare oczy były uparcie wbite w ziemię pod ich nogami.
Bradlock pojawił się niecałe dziesięć minut później, podrzucając mieszkiem w dłoni.
– O, nadal czekasz. – Zironizował. – A ja już liczyłem, że całe złoto zostanie dla mnie.
Podrzucił sakiewkę, a Marvin chwycił ją sprawnym ruchem. Monety zabrzęczały kusząco wewnątrz, choć po samym dźwięku usłyszeli, że nie było ich zbyt wiele. Nie tyle, ile się spodziewali za tak profesjonalne i ryzykowane ogarnięcie sprawy.
– Myślałem, że Volker hojniej wynagradza za pracę. Nie był zadowolony? – Marvin śmiało oddał mieszek dziewczynie, a ona schowała go w głębi gildyjnego kaftana.
– Był i to bardzo. Niestety złoto będzie mu bardzo potrzebne, aby pomóc pogodzonym braciom. Sam rozumiesz. Dla dobra Archolos.
– Lepsze to niż nic.
– Cóż za szczodry gest... – Sarknęła kąśliwie Tessa, odwracając się od nich i sztywno ruszając w stronę wyjścia z posesji.
Bradlock odprowadził ją spojrzeniem aż do bramy. Tak, zdecydowanie widział już gdzieś tę pyskatą smarkulę.
Marvin rozmawiał jeszcze przez niedługą chwilę z ochroniarzem Volkera, a rudowłosa postanowiła zaczekać na niego za bramą posiadłości, nie chcąc się mieszać w ich dialog. Uważała, że chłopak nie powinien wchodzić w żadne układy z lichwiarzem. Ani nawet z jego ludźmi. Ale nie w jej kwestii leżało przekonywanie go, że zawieranie interesów z Volkerem to była głupota, bo w przeciwieństwie do niej, Marvin miał u lichwiarza czystą kartę i mógł sobie pozwolić na trochę więcej, niż ona. Ją, na nieszczęście, lichwiarz kojarzył od maleńkości, głównie za sprawą interesów prowadzonych z Albynem, przez które to regularnie odwiedzał Silbach. Dość dobrze pamiętała, gdy dawny czas temu odwiedził wioskę, mianując się dla niej „wujkiem", a ona – rezolutna sześciolatka, nakrzyczała na niego, że nigdy nie będzie jej wujkiem, bo wujkowie byli z założenia dobrymi ludźmi, nie to co on. Już wtedy dostrzegała jego ciemną, fałszywą stronę. I to podejście wcale się nie zmieniło, pomimo upływu tylu lat.
CZYTASZ
BOGOWIE Z NICH ZAKPILI - Kroniki Myrtany: Archolos
FanficInspirowane modem "Kroniki Myrtany: Archolos" powstałym dla gry "Gothic II: Noc Kruka" studia Piranha Bytes. Większość postaci nie jest moim tworem. Przeniesienie fabuły gry na tekst pisany. Uwaga, dużo przesłodzonego romansu, trochę erotyki. Ucie...