Twyla
Kiedy się obudziłam następnego ranka po swoich urodzinach, Rhetta nie było obok mnie.
Przeciągnęłam się i usiadłam na łóżku. Otuliłam się kocem, gdyż poranek był dosyć mroźny. Po pogodzie za oknem wiele razy starałam się dotrzeć do tego, w jakim kraju mogliśmy się znajdować, ale nic nie mogło mi to dać. Czułam się tak, jakbym znajdowała się wszędzie i nigdzie jednocześnie. Takie życie mnie męczyło, ale nigdy nie pomyślałam o tym, aby spróbować je zakończyć.
Mimo wszystko wierzyłam, że pewnego dnia będę szczęśliwa. Nie wiedziałam, jaki cud miałby się stać, ale naiwnie w to wierzyłam. Może byłam głupia, ale wciąż miałam swoje marzenie. Było to proste, może głupiutkie marzenie, ale pragnęłam jedynie miłości.
Poszłam pod prysznic. Ogrzałam swoje zmarznięte po nocy ciało. Ubrałam majtki i koszulkę Rhetta. Na nogi założyłam legginsy. Nigdy specjalnie nie dbałam o swój wygląd w niewoli. Czasami Rhett zapraszał mnie na kolacje, co było kpiną, ponieważ nie odbywały się one w restauracji tylko w domu. Mój porywacz jednak bardzo się starał. Robił wszystko, abym była szczęśliwa, ale ja nie potrafiłam się uśmiechnąć.
Do tej pory z tego domu wyjechałam tylko raz. Był to sylwester dwa lata temu. Rhett prosił mnie, abym ubrała przygotowaną przez niego suknię. Była czerwona, przylegająca do ciała i satynowa. Wtedy bardzo się sobie podobałam. Ucieszona zrobiłam nawet ładny makijaż i założyłam błyszczący naszyjnik. Czułam się piękna. Nie minęła jednak nawet północ, a już czułam się jak sto nieszczęść.
Tamtego dnia Rhett zabrał mnie do restauracji. Oczywiście pojechałam tam z opaską z oczach i skutymi rękoma i nogami. Rhett siedział obok mnie na tylnej kanapie samochodu, gdy kierowca wiózł nas na miejsce. Mimo kajdan i opaski na oczy, czułam podekscytowanie.
Kiedy dojechaliśmy na miejsce, mój oprawca wziął mnie na ręce. Zaniósł mnie gdzieś. Było tam bardzo cicho. W tle słychać było tylko melancholijną muzykę bez słów.
Gdy mężczyzna zdjął mi opaskę z oczu i pozbawił kajdan, okazało się, że byliśmy w przepięknej restauracji. Okna były jednak szczelnie zasłonięte, abym nie wiedziała, gdzie się znajdowaliśmy. Nie było tam nawet kart z menu. Miałam nadzieję, że gdy znajdę takie karty, dowiem się, gdzie byłam. Język, w którym zapisane byłyby tam dania, powiedziałby mi wiele. Rhett jednak o wszystko zadbał. Nawet kelnerzy nic nie mówili. Czułam się tam okropnie i szybko bańka, którą stworzył Rhett na ten wieczór, pękła.
Nie byłam w stanie nawet zjeść pierwszego dania. Dostałam wtedy szału. Krzyczałam na Rhetta i wyzywałam go od najgorszych. Widziałam, że się starał, ale bolało mnie to, że za wszelką cenę chciał uniemożliwić mi dowiedzenie się, w jakim miejscu na świecie żyliśmy.
Tamtej nocy pobiłam Rhetta. Nie zrobiłam tego jednak mocno. Po pierwsze, nie miałam dużo siły. Po drugie, mężczyzna szybko mnie skuł i wyniósł z restauracji.
To był pierwszy i ostatni raz, gdy Rhett gdziekolwiek mnie zabrał. Od sześciu lat siedziałam więc w jego domu. Nie miałam na co narzekać, gdyż miałam tu wszystko. Nigdy nie byłam głodna. Miałam zapewnioną opiekę lekarską. Rhett o mnie dbał, ale nie miałam najważniejszego, czyli miłości.
- Dzień dobry, kochanie!
Kiedy tylko wyszłam z łazienki po porannym prysznicu, Rhett podszedł do mnie. Ubrany był jak nie on. Miał na sobie szare dresowe spodnie i zwykłą koszulkę. Zawsze chodził w garniturze. Nawet po domu. Ten widok był więc czymś bardzo dziwnym.
Mężczyzna mocno mnie przytulił. Wtuliłam się w niego, gdyż skoro miałam tylko jego, nie zamierzałam narzekać.
- Obiecałem ci, że dzisiejszy dzień w pełni poświęcę tobie. Przygotowałem kilka atrakcji. Najpierw jednak chciałbym podarować ci prezent.
CZYTASZ
Angelic Nostalgia
ActionRising Together to koreański zespół, który osiągnął dużą popularność w ostatnich latach. Jego lider, Sookie, zmaga się jednak z własnymi problemami. Skrywa się za maską uśmiechniętego chłopaka, choć w rzeczywistości niezmiernie cierpi. Jakby Sookie...