47

301 17 4
                                    

Twyla

- Jesteś tego pewna? Nie oszukujesz mnie? 

Z oczami pełnymi łez pokręciłam przecząco głową. 

- Nie mam powodu, aby cię oszukiwać, Rhett - wyszeptałam, gdyż nie ufałam swojemu głosowi na tyle, aby mówić głośniej. - Musisz mi jednak obiecać, że jeśli zgodzę się zostać twoją żoną, zostawisz Sookiego w spokoju i nigdy więcej nie porwiesz żadnego człowieka. 

Spojrzałam w niebieskie oczy Rhetta. Mężczyzna zacisnął usta w wąską kreskę. Objął dłońmi moją twarz, a ja poczułam obrzydzenie do samej siebie. Wiedziałam, że nie powinnam tak się zachowywać, ale byłam przerażona. Znałam Rhetta i wiedziałam, do czego był zdolny. Był niebezpiecznym człowiekiem, któremu należało schodzić z drogi. 

Sookie nie zasłużył sobie na porwanie i na to, co spotkało go w niewoli. Był chłopakiem, który mógł wiele osiągnąć. Miał wspaniałe perspektywy, a ja nie zamierzałam zabierać mu tego, co mógł zrobić sam. 

Wiedziałam, że pewnego dnia Sookie pozna jakąś kochaną kobietę, która się nim zaopiekuje. Miałam tylko nadzieję, że chłopak od czasu do czasu sobie o mnie przypomni. Zrozumie, jak bardzo mi na nim zależało i jak odmienił moje życie. Szczerze wierzyłam w to, że tak się stanie. Na razie jednak nie chciałam dłużej o tym myśleć, gdyż cholernie to bolało.

Rhett przycisnął wargi do moich ust. Pocałował mnie delikatnie, po czym oparł swoje czoło o moje. Kciukami zebrał łzy z moich policzków. 

- Obiecuję, Twylo. 

Mężczyzna rozkuł mi ręce. Może miałam wolne dłonie, ale nie odważyłabym się zrobić niczego w takim towarzystwie. Rhett wiedział co zrobić, aby skutecznie mnie wystraszyć. Ci zamaskowani i uzbrojeni mężczyźni byli przerażający. Gdyby nie było tu Rhetta, chyba padłabym na zawał. 

Mogłam powiedzieć o Rhettcie Lancasterze wiele złych rzeczy. Był moim porywaczem. Zajmował się handlem ludźmi. Szkolił niewinne osoby na seksualnych niewolników. Był przestępcą. Zabijał. Musiałam jednak przyznać to, że ten facet mnie kochał. 

Nie była to miłość, której chciałam. Nie była to miłość, na którą zasłużyłam. Była ona brzydka i pokręcona, ale z jego strony szczera. 

Wiedziałam, że sama nigdy nie pokocham Rhetta Lancastera. Mogłam się do niego przyzwyczaić, ale pokochanie go nie było możliwe. Nie po tym, jak przy Sookie'm zrozumiałam, czym byłą prawdziwa miłość. 

Kiedy Rhett pomógł mi wstać i posadził mnie na krzesełku znajdującym się przy rozklekotanym biurku, namyśliłam się. To była moja ostatnia chwila, aby odmówić. Rhett jednak zajął miejsce obok mnie i sam złożył podpis na akcie małżeństwa. Potem podał długopis mnie. Zacisnęłam na nim palce. 

- Twylo, podpisz to, proszę. 

Zaciskałam palce tak mocno na tym cholernym długopisie, że aż rozbolała mnie ręka. 

- Nie chcesz, żebym zrobił krzywdę temu Koreańczykowi, prawda?

Załkałam. Podłe było to, że Rhett mówił o tym tak beztrosko. Dla niego ludzkie życie nic nie znaczyło. Było to niezwykle przykre, ale taki właśnie był mój oprawca. 

Przez łzy nie widziałam dokładnie miejsca, w którym się podpisywałam. Jednak stało się. Zostałam żoną swojego największego koszmaru. Rhett osiągnął to, do czego dążył od dnia, w którym mnie uprowadził. 

Po tym, jak złożyłam podpis na dokumencie, odłożyłam długopis na biurko i schowałam twarz w dłoniach. Wokół nas rozległy się brawa i szydercze śmiechy. Czułam się podle. Miałam wrażenie, że Sookie wyśmiałby mnie za to, co zrobiłam. Ja jednak postąpiłam tak dla jego dobra. Nie miałam zamiaru go zranić. Kochałam go i dlatego pozwoliłam mu odejść.

Angelic NostalgiaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz