27

354 19 3
                                    

Sookie

Podczas lotu Twyla przez cały czas mocno trzymała mnie za rękę. Była przerażona, a ja ją rozumiałem. Bała się tego, że Rhett nas znajdzie, ale ja byłem dobrej nadziei. Wierzyłem w to, że moja pozycja gwiazdy nam pomoże. Miałem zamiar podać wszystkie niezbędne dane odpowiednim służbom. Wierzyłem, że złapią one Rhetta i stosownie go ukarzą.

Nie bałem się tak, jak Twyla. Ona wręcz szalała z niepokoju. Gdy już miała zamiar zacząć obgryzać paznokcie, ja złapałem ją za drugą dłoń i przyciągnąłem do ust. Złożyłem na wierzchu jej dłoni pocałunek. Twyla spojrzała mi w oczy. Jej spojrzenie było rozbiegane, a oddech się urywał. Nigdy wcześniej nie widziałem tak przerażonej istoty.

- Za piętnaście minut lądujemy w Berlinie. Nie bój się. Gdy Changmin nas odbierze z lotniska, przez cały czas będziemy mieć przy sobie obstawę. Rhett na pewno nas nie znajdzie, kochanie.

Nie powinienem tak do niej mówić. Twyla nie była moim kochaniem. Nie miałem pojęcia, jak powinienem określić naszą relację, ale daleko nam było do związku. Chciałem, żeby było inaczej, jednak nie zamierzałem robić niczego na siłę. Twyla przeszła u Rhetta piekło. To, jak zachowywała się na stacji benzynowej mówiło samo za siebie. Była wystraszona i nie umiała normalnie funkcjonować wśród innych ludzi. Trudno było się jednak temu dziwić, skoro ostatnich sześć lat spędziła w niewoli.

- On mnie znajdzie. Zobaczysz, że mnie znajdzie.

Objąłem dłońmi twarz Twyli. Dziewczyna zapłakała.

- Nie znajdzie. Obiecuję.

Nie powinienem składać obietnic, których nie mogłem dotrzymać, ale naprawdę szczerze wierzyłem w to, że Rhett nas nie znajdzie. Ja nie stanowiłem dla niego tak ważnego elementu życia jak Twyla, ale mnie też na pewno chciał znaleźć i zabić. W końcu odebrałem mu kobietę, którą kochał. Lub przynajmniej zakładał, że ją kochał. Wszyscy wiedzieli, jaka była prawda.

W końcu wylądowaliśmy w Berlinie. Kiedy to się stało, wyszliśmy na płytę prywatnego lotniska z Twylą. Trzymaliśmy się za ręce.

Od razu zobaczyłem Changmina. Mężczyzna podbiegł do mnie i choć rzadko okazywał uczucia, od razu wziął mnie w ramiona. Mocno mnie przytulił, poklepując po plecach.

- Sookie, przepraszam. Cholera, przepraszam.

Nie chciałem powiedzieć, że "nic się nie stało". Bowiem stało się. Stało się coś przerażającego. Coś, co miało zostać ze mną na wieki. Wiedziałem, że nigdy się z tego nie otrząsnę. Starałem się jednak sprawiać wrażenie silnego chłopaka, aby Twyla nie poczuła się winna.

- To Twyla - wyjaśniłem, przedstawiając ją menadżerowi Rising Together. Chanmin ukłonił się Twyli, a ona zrobiła to samo.

- Chodźcie do samochodu. Zawieziemy was do hotelu. Jest bardzo dobrze zabezpieczony. Jestem pewien, że nikt nieproszony tam nie wejdzie. Możecie się uspokoić i zrelaksować. W hotelu czeka policja, którą poinformowałem o tym, że się znalazłeś, Sookie. Będą musieli przeprowadzić z wami rozmowę.

- Czy chłopcy tam są?

Mężczyzna skinął głową, dysząc ciężko. Widziałem, jak ostatnie dni na niego wpłynęły. Changmin wyglądał tak, jakby w ogóle nie spał od momentu, w którym zostałem porwany. Poza tym byłem wdzięczny, że przy Twyli rozmawiał ze mną po angielsku, aby mogła wszystko zrozumieć. Nie chciałem, aby czuła się wykluczona. To ona była w końcu największą ofiarą tej tragedii i zamierzałem zrobić wszystko, aby jej pomóc.

- Tak. Czekają na ciebie. Bardzo się ucieszyli, że się znalazłeś. Chodźcie już do samochodu. Najlepiej będzie, gdy jak najszybciej znajdziecie się w bezpiecznym miejscu.

Angelic NostalgiaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz