16

458 20 1
                                    

Twyla

Wpatrywałam się tępo w pierścionek, który zdobił mój palec. 

Zgodziłam się zostać żoną Rhetta Lancastera. Nie powiedziałam jednak "tak" od razu. Na początku płakałam, a Rhett uznał to za łzy szczęścia. Ja jednak cierpiałam. Bałam się takiego życia. Byłam pewna, że po ślubie nie zmieniłoby się wiele, ale miałabym tą świadomość, że nie mogłabym uciec od tego mężczyzny. Już teraz nie mogłam się go pozbyć, ale po ślubie wszystko zostałoby przekreślone. 

Nie chciałam zostawać jego żoną, ale stało się. Rhett wsunął mi na palec pierścionek po tym, jak skończyłam z nim walczyć. 

Gdy mężczyzna otworzył pudełeczko i zobaczyłam pierścionek zaręczynowy, był w siódmym niebie. Patrzył na mnie z całą miłością, jaką w sobie nosił. Nie miał jej wiele, ale mimo tego, jak okropny potrafił dla mnie być, w pewnym sensie mnie kochał.

Po tych jakże dziwnych oświadczynach podniosłam się i próbowałam uciec z sypialni. Rhett jednak w porę mnie złapał. Jego ręce owinęły się wokół mojego brzucha. Mężczyzna łagodnie, ale stanowczo rzucił mnie na łóżko. Gdy to się stało, usiadł na mnie okrakiem i chwycił mnie za nadgarstki. Nie znosiłam znajdować się przy nim w takiej pozycji, gdyż czułam się wtedy wyjątkowo bezbronna. 

- Nie rób mi tego! Nie chcę zostać twoją żoną!

- Twylo, proszę. Spędzimy ze sobą resztę życia, więc równie dobrze możemy zrobić to jako mąż i żona. 

- Wcale cię nie kocham! - wrzasnęłam, próbując go kopnąć, ale nie było mi to dane. - Błagam, zejdź ze mnie!

- Aniołku, ale...

Wtedy wykrzyczałam Rhettowi prosto w twarz to, co siedziało mi na sercu. 

- Nienawidzę cię! Brzydzę się tobą, ty potworze! Nie chcę już z tobą żyć! Wolę umrzeć niż zostać twoją żoną!

Rhett odsunął się ode mnie wtedy tak gwałtownie, jakbym uderzyła go w twarz. Płakałam, gdy on wciąż siedział na mnie okrakiem i obserwował mnie z niedowierzaniem. 

- Skarbie, nie możesz mówić tego poważnie. Jesteś cudowna. Kocham cię i... 

- Mam cię dosyć - wyszeptałam słabym głosem, ale miałam nadzieję, że moje słowa wybrzmiały. - Uważasz siebie za jakiegoś zbawiciela, Rhett. Wcale jednak nim nie jesteś. Odebrałeś mi wszystko. Nie zwalaj winy na moich rodziców. Oni także zawinili. Wiem o tym, ale nie zrobili mi tego, co ty. 

- Kochanie, rok temu sama do mnie przyszłaś i położyłaś się naga na moim biurku. Przyciągnęłaś mnie do siebie, abym wylizał twoją cipkę. Potem ty mi obciągnęłaś. Wczoraj stało się niemal to samo, dziecinko. Sama prosiłaś o to, abym cię rozdziewiczył. Gdybyś tego nie chciała, uszanowałbym twoje zdanie. Ty jednak sama się o to prosiłaś, więc nie masz prawa mieć do mnie pretensji. 

Wiedziałam, że miał rację. To była moja wina, że pozwoliłam mu zrobić ze mną to, co zrobił. Miałam jednak swoje potrzeby. Byłam w takim wieku, w którym hormony szalały. Potrzebowałam pieszczot i ciepła drugiego człowieka. Nie zamierzałam siebie za to winić, ale i tak się sobą brzydziłam. Nie powinnam oddawać swojego dziewictwa Rhettowi. 

Odwróciłam głowę w bok. Nie chciałam, aby mój porywacz widział łzy w moich oczach. 

- Nie mogę uwierzyć w to, jak silnie walczysz, Twylo - rzekł spokojnym głosem, ściskając w dłoni pudełeczko z pierścionkiem. - Jesteś ze mną od sześciu lat, aniołku. Poznałaś mnie już prawie całego. Nie znasz historii mojego dzieciństwa, ale obiecuję ci, że ją opowiem. Tylko jeszcze nie teraz. Jeśli chodzi o to, że chcę, abyś została moją żoną, to nie cofnę swojej propozycji. Proszę cię o to, abyś założyła pierścionek, kochanie. Nie spieszy mi się ze ślubem, ale chciałbym móc patrzeć na pierścionek na twoim palcu. 

Angelic NostalgiaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz