50

286 14 1
                                    

Sookie

Znajdowałem się na tyłach całej ekipy. Na przodzie znajdowali się Samuel i Richard. Obaj mieli kominiarki i broń. Ja za to miałem tylko zasłoniętą twarz, a do obrony nie dostałem nic. Otaczało mnie jednak kilku ochroniarzy, więc wiedziałem, że w razie potrzeby ochronią moje życie przed niebezpieczeństwem. Gdyby bowiem coś mi się stało, Changmin nie dałby tym ludziom żyć.

Samuel i Richard odpowiednio sprawdzili wejścia do hangaru. Oddychałem ciężko, a serce waliło mi w piersi jak oszalałe. To była najbardziej przejmująca akcja w całym moim życiu. Wiele razy czułem potężne emocje. W szczególności wtedy, gdy przebywałem na scenie. Nigdy wcześniej jednak nie bałem się o swoje życie tak bardzo, jak właśnie w tej chwili.

Odetchnąłem ciężko, gdy Samuel kopniakiem wyważył drzwi hangaru. Od razu usłyszałem krzyki. Jeden z ochroniarzy chwycił mnie za ramię i pociągnął do przodu. Byłem tak skołowany, że dopiero po chwili dotarło do mnie, że znalazłem się w hangarze. Rozglądałem się dookoła, widząc brud i czując smród. Czułem, że Twyli wcale nie było w tym miejscu. Choć mogłem się mylić. Miałem nadzieję, że tak właśnie było. 

Słyszałem krzyki i strzały. Zostałem pchnięty na kolana i padłem na ziemię. Objąłem głowę rękoma, aby nie oberwać. Pewnie niewiele by to dało w czasie ataku na mnie, ale miałem nadzieję, że przeżyję. Miałem dla kogo żyć. 

Wróciłem do żywych dopiero po chwili. Stało się to wtedy, gdy potężni mężczyźni klęczeli na ziemi z rękoma skutymi za plecami. Było ich siedmiu. Wszyscy wyglądali na przerażających typów. Samuel jednemu z nich przystawiał nóż do szyi, a Richard zajmował się kolejnym. Ochroniarzy starczyło akurat na każdego z podejrzanych typów. Ja za to zostałem sam. Odczołgałem się na bok, aby nie przeszkadzać i ochłonąć. Dla Samuela i Richarda z pewnością nie była to najbardziej ekscytująca akcja, w jakiej mieli okazję brać udział, ale dla mnie to była nowość. Chyba jednak wolałem swoje życie. Pełne świateł reflektorów, godzin treningu i śpiewania na scenie dla fanów.

- Czy był tutaj ten mężczyzna? - spytał Samuel, wolną ręką wyciągając z kieszeni spodni zdjęcie Rhetta Lancastera. Przysunął fotografię do twarzy trzymanego przez siebie mężczyzny.

- Za nic ci, kurwa, nie powiem. 

- Ach, tak? Dobrze, skoro masz zamiar w ten sposób się bawić, ja się dostosuję. 

Samuel wyciągnął do Richarda dłoń. Ten podał mu paralizator. 

Po chwili skuty mężczyzna zaczął przeraźliwie drżeć. Samuel potraktował go paralizatorem, a mi podobała mi się ta scena. Może jednak było we mnie trochę z sadysty. Choć nie mogłem przyznać tego na głos. Mama nie byłaby ze mnie dumna.

- Może teraz mi odpowiesz? 

- Tak, był tutaj. 

Te słowa wypowiedział inny mężczyzna. Starszy facet, którego trzymał jeden z zamaskowanych ochroniarzy. 

- Proszę, proszę. Przynajmniej jeden z was chce współpracować. Powiedz nam więcej, a zastanowimy się nad zmniejszeniem dla was kary.

- Kary?! Jakiej kary?! 

Samuel uderzył w łeb tego gościa, który od początku się opierał. 

Starszy facet trzymany przez ochroniarza posłusznie jednak skinął głową. Miałem nadzieję, że powie prawdę. Liczył się bowiem czas. Nie miałem pojęcia, czy Twyla wciąż znajdowała się w Niemczech, czy już ją stąd zabrano. Całym sercem błagałem wszystkich bogów tego świata o to, aby nie wyjeżdżała z Niemiec, gdyż wówczas znalezienie jej równałoby się z cudem. Wierzyłem jednak w to, że nam się uda. Musiało się udać. Po prostu musiało. 

Angelic NostalgiaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz