19

416 17 2
                                    

Twyla

- Nie. Nie, to nieprawda. Nie możesz... 

Wstałam. Chwiałam się na nogach, ale czułam potrzebę, aby zdominować mojego oprawcę. Chociaż trochę. Wiedziałam bowiem, że to on w ostatecznym rachunku miał władzę, ale chciałam mieć świadomość tego, że on pokornie przede mną klęczał, gdy ja nad nim stałam. 

- Przykro mi, kochanie. Proszę, cieszmy się tym, co mamy. Na pewno będziesz przepiękną panną młodą i... 

- Czy ty siebie słyszysz, Rhett? - zapytałam, zaciskając dłonie w pięści tak mocno, że poczułam, jak paznokcie wbijają mi się w delikatną skórę. - Mówisz, że jest ci przykro, ale to twoja wina. To ty załatwiłeś ten ślub! Jak możesz mi to robić?! Nie wyjdę za ciebie!

- Twylo, ale...

Mężczyzna wstał. Wyciągnął do mnie rękę. Wówczas podeszłam bliżej Rhetta i z całej siły go spoliczkowałam. Moja ręka niemiłosiernie zabolała. Głowa Rhetta za to odskoczyła na bok. 

Nie wierzyłam w to, co zrobiłam. Niby nie był to pierwszy raz, kiedy uderzyłam Rhetta, a jednak nigdy wcześniej nie zrobiłam tego z taką siłą. Ból promieniował po całej mojej ręce i dochodził do ramienia. Czułam się bardzo źle, ale nie z powodu tego, że go uderzyłam. Ten dupek zasłużył sobie na to i o wiele więcej. 

- Aniołku, nie rób sceny. Przecież to było oczywiste, że pewnego dnia zostaniesz moją żoną. Spędzisz ze mną resztę życia. Nie widzę więc powodu, dla którego mielibyśmy dalej udawać, że nie połączy nas więź do śmierci. 

- Czyli te oświadczyny to była pokazówka, prawda? - spytałam z bólem, patrząc w oczy Rhetta i obserwując czerwień pojawiającą się na jego policzku. - Wiedziałeś, że dojdzie do ślubu. Już wszystko załatwiłeś. Jesteś okropnym człowiekiem, Rhett. Nie mogę uwierzyć w to, jakim diabłem jesteś. Nie dość, że okazało się, iż mój tata jest handlarzem ludźmi i przez całe życie mnie okłamywał, to jeszcze ten ślub! Daj mi spokój!

Odwróciłam się i ze łzami w oczach zaczęłam biec na tyły domu. Tam bowiem znajdował się garaż. Kiedyś udało mi się do niego włamać, więc wierzyłam, że zrobię to ponownie. Nie planowałam, co prawda, wsiąść do samochodu Rhetta, gdyż nawet nie zdążyłam zrobić prawa jazdy, kiedy byłam na wolności, ale miałam inny plan. 

Z garażu na zewnątrz wyjeżdżało się specjalnym tunelem. Byłam w nim kiedyś. Stało się to po jednym z wielu moich napadów złości. Zobaczyłam tunel, dzięki którym samochody wyjeżdżały i wjeżdżały na teren posiadłości pana Lancastera. Kiedy byłam już chyba w połowie tunelu, Rhett dowiedział się o mojej planowanej ucieczce i natychmiast się przy mnie pojawił. Zostałam wówczas ukarana kilkoma klapsami, ale wtedy Rhett nie był w stanie mocniej mnie ukarać. Naprawdę się łudziłam, że mnie kochał, ale wszystko wskazywało na to, że nie taka była prawda. 

Rhett był ode mnie o wiele szybszy i silniejszy. Dlatego zanim choćby zdołałam dobiec do garażu, powalił mnie na trawę. Nie zrobił tego jednak tak, aby sprawić mi ból. Zamortyzował mój upadek. 

Mężczyzna przewrócił mnie na plecy. Zaczęłam bić go po piersi. Działałam na oślep. Byłam tak skrzywdzona, że nie panowałam nad tym, co robię. Zachowywałam się irracjonalnie i po prostu głupio, ale nie codziennie dowiadywałam się, że mój tata zajmował się czymś skrajnie nielegalnym, a jutro miałam wziąć ślub ze swoim porywaczem. 

- Uspokój się, aniołku. Jestem tu z tobą. Jesteś bezpieczna. 

W końcu Rhettowi udało się złapać mnie za nadgarstki. Kiedy to zrobił, przycisnął mi ręce do trawy. Trzymał moje nadgarstki jedną dłonią, siedząc okrakiem na moim brzuchu. Wolną dłonią głaskał mnie po brzuchu, gdy ja szlochałam i na pewno nie wyglądałam jak szczęśliwa przyszła panna młoda. 

Angelic NostalgiaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz