2

1K 31 3
                                    

Tydzień później...

- Bierz tą, dojebana jest- Vic podeszła do szafy i wyjęła z niej długą czarną sukienkę, całą błyszczącą, bez ramiączek, z gorsetem. Siedziałyśmy obie w mojej sypialni i wybierałyśmy stylizacje na tą gale. - Ooo mam pomysł, patrz- wyjęła z szuflady długie czarne rękawiczki, do łokci. - Mam wizje, słuchaj. Zakładasz tą suknie, do niej te rękawiczki, czarne szpile i czarna torebka z Prady- usiadłam na łóżku, patrzyłam na Vic, trzymającą sukienkę i rękawiczki. - No nie wiem. Nie przesada trochę? Nie chce wyglądać jak pieprzona kula dyskotekowa- Vic pokręciła głową. - Nie będziesz wyglądać jak kula dyskotekowa. Musisz się odjebać, bo w końcu lecisz tam po wygraną, a więc musisz wyglądać jak milion dolarów. Albo nawet więcej- westchnęłam.

-Dobra, niech będzie- położyła wszystkie rzeczy na łóżku, wzięłam je i spakowałam do walizki. Dopakowałam jeszcze trochę ubrań, bo lecę tam na trzy dni. Szczerze mówiąc, to nie mam najmniejszej ochoty tam lecieć. Zwłaszcza w to konkretne miejsce. Boje się, że wszystkie wspomnienia z przed trzech lat do mnie wrócą, a najbardziej się boje, że spotkam tam kogoś znajomego. Niech chce też zostawiać tu małej, nie miałyśmy jeszcze nigdy tak długiej rozłąki i bardzo źle się czuje z tym, że muszę ją zostawić na tyle czasu.

Myślałam nad wzięciem jej ze sobą, ale i tak nie miałabym dla niej czasu. Więc zostaje mi, tylko zabranie jej do rodziców. - A Chiarę bierzesz ze sobą, czy zabierasz do rodziców? Jak coś to ja mogę się nią zająć- zapytała. - Nie wiem, chyba zawiozę ją do rodziców, ale z drugiej strony chciałabym ją wziąć ze sobą, bo jeszcze nigdy nie rozstawałyśmy się na tak długi czas. Tylko i tak tam byłabym ciągle zajęta pracą- do pokoju wbiegła mała księżniczka z nowym misiem w dłoniach. - Co tam królewno?- złapała ją Vic i podniosła do góry, po czym posadziła sobie na kolana. - Ej, a jakbym poleciała z tobą i zaopiekowała się tą królewną, kiedy ty byłabyś zajęta?- w sumie to mogłoby się udać.

- Serio mogłabyś lecieć ze mną?- uśmiechnęła się.- Jasne, ty będziesz sobie odbierać nagrody, a my będziemy się bawić w księżniczki prawda królewno?- zwróciła się do Chiary. - Taak- podskoczyła na jej kolanach. - No widzisz. No to co, girls trip do Włoch?- uśmiechnęłam się.- Zadzwonię do Any, żeby przygotowali samolot na dodatkową osobę i dziecko- sięgnęłam po telefon. - Cześć Ana, przekaż załodze, że leci ze mną jeszcze Victoria i Chiara- poprosiłam. - Oh już dzwonie- odpowiedziała- Dzięki- rozłączyłam się.

- Chodź królewno idziemy pakować suknie balowe- Vic wzięła ją na ręce i w trójkę poszłyśmy do jej pokoju spakować walizki. Vic usiadła z nią na łóżku, ja podeszłam do szafy i zaczęłam wyjmować ubranka. Wyciągnęłam jej małą różową walizkę i zaczęłam pakować do niej ubranka, zabawki i inne tego typu rzeczy.

- Mamusiu Miluś leci z nami, plawda?- zrobiła proszącą minkę. Nigdy nie mogę jej odmówić, kiedy tak robi. - Oczywiście gwiazdeczko- skończyłam pakowanie jej rzeczy, zaniosłam nasze walizki na dół , do przedpokoju. - To ja lecę do siebie się spakować i widzimy się na lotnisku moje księżniczki- Vic wysłała nam całusa w powietrzu i wyszła z domu. - Chodź gwiazdeczko pójdziemy jeszcze coś zjeść przed podróżą- złapałam ją za rączkę. Weszłyśmy na kuchni. Posadziłam ją na jej foteliku, podeszłam do lodówki. -Co moja gwiazdeczka chciałaby zjeść?- roześmiała się. - Ciastecka- krzyknęła, podnosząc rączki do góry. - Ciasteczka nie, coś innego. A może makaronik z serkiem, co ?- wyjęłam z lodówki makaron. - Taa- dałam jej łyżeczki, żeby się czymś zajęła kiedy ja będę jej robić jedzenie. Nałożyłam jej na różowy talerzyk i podeszłam do niej.

- Odkładamy łyżeczki i jemy- zabrałam je i położyłam przed nią talerzyk. Nakarmiłam ją i wyjęłam z fotelika.- Chodź kochanie, idziemy już- złapałam ją za rączkę i poszłam do przedpokoju. Mała nagle zaczęła płakać.- Co się dzieje gwiazdeczko?- ukucnęłam przed nią. - Miluś- wskazała rączką na schody. - Chodź, pójdziemy szybko po niego i wychodzimy- wzięłam ją na ręce i poszłam na górę, weszłam do jej pokoiku. Miś leżał na łóżeczku, wzięłam go i podałam jej, ona mocno go przytuliła.

Wróciłam na dół, ubrałam małą, potem sama założyłam buty i płaszcz. Wzięłam ją na ręce i zaniosłam do auta, otworzyłam drzwi do strony pasażera i posadziłam ją w foteliku samochodowym. Wróciłam do domu po walizki i zapakowałam je do bagażnika, cholernie się przy tym zmęczyłam. - Uff dobra, jedziemy- odpaliłam silny i ruszyłam w drogę.

Byłyśmy już na miejscu. Wysiadłam z auta, podszedł do nas mężczyzna. - Zabiorę Pani walizki na pokład samolotu- przytaknęłam i otworzyłam bagażnik. Mężczyzna wyjął je i zabrał. Otworzyłam drzwi, wyjęłam Chiarę i wzięłam ją na ręce, wzięłam moją torebkę z tylnego siedzenia i ruszyłam do środka.

- Gotowe na podróż- podeszła do nas zadowolona Vic, ja nie podzielałam jej entuzjazmu. Stresowałam się tym wyjazdem. - Chyba tak- odpowiedziałam. - Będzie dobrze, w trzy damy radę, tak królewno?- wyciągnęła ręce w kierunku Chiary, mała wierzgała się, żeby ją wzięła, podałam ją Vic. - Lecimy na przygodę kochane- ruszyłyśmy do samolotu. Weszłyśmy na pokład. Usiadłyśmy w fotelach, Vic usiadła naprzeciwko mnie, obok niej posadziła Chiarę, zajmowała się nią, kiedy ja byłam zajęta pracą. Sprawdzałam nową reklamę dla kolejnej marki. Odpisywałam na maile. - Ana dowiedz się na którą godzinę i gdzie konkretnie jest ta gala- zadzwoniłam do niej- Już się robi- rozłączyłam się, po chwili wysłała mi wiadomość z godziną i miejscem gali.

Miała odbyć się o 19.30, w hotelu porto. Ana zrobiła nam tam rezerwacje.

Kiedy już skończyłam wszystko, co miałam do zrobienia, wzięłam małą, zrobiłam jej ciepłe mleko i położyłam ją u siebie na kolanach, zasnęła dosłownie po chwili, siedziałyśmy w kompletnej ciszy. - Myślałaś nad tym, czy na tej gali może pojawić się...wiesz kto- spojrzałam na nią. - Myślałam, właśnie dlatego nie chciałam tam lecieć. Nie jestem gotowa go zobaczyć, nie wiem jak bym zareagowała- przygryzłam wargę.- Może go nie będzie- próbowała mnie pocieszyć. - Prawie na pewno będzie. Właśnie na tej gali trzy lata temu się pierwszy raz pocałowaliśmy. On ją wtedy wygrał- podparła twarz ręka.- Nie wyobrażam sobie, że znów by wygrał i musiałabym słuchać jak przemawia. Nie przeżyłabym tego- odechciewa mi się tam iść, jak tylko o tym pomyśle.

- A co gdyby chciał z tobą porozmawiać? O kurwa, albo jakby zobaczył Chiarę- obu tych sytuacji bardzo się obawiałam. - Nie zgodziłabym się, nie mamy o czym rozmawiać, a Chiary nie zobaczy, bo, kiedy będzie gala to wy będziecie w pokoju hotelowym, a on zaraz potem pojedzie, więc nie dojdzie do tego- chyba dopiero teraz zdałam sobie sprawę jak bardzo sytuacja jest poważna.





( te zmiękczenia w wypowiedziach Chiary mają oznaczać seplenienie małego dziecka)

Connected by Destiny#2Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz