37

310 11 0
                                    

- Mamuś boli mnie główka- przyłożył dłoń do jej czoła. Kurwa gorące. - Emma przynieść miskę z zimną wodą i jakiś mały ręcznik!- zawołałam. Za chwilę w salonie pojawiła się Emma. Położyła miskę na podłodze, włożyła do niej ręczniczek i położyła go delikatnie na czole Chiary. - Pójdę po termometr- szybko wstałam z kanapy i poszłam do kuchni, wyjęłam z szuflady termometr i wróciłam do salonu.

Na drugiej kanapie siedziała Carla i Francesco. Ric nie mógł usiedzieć i stał nade mną i Emmą. - Ta pieprzona gorączka nie chce jej zejść. Co najwyżej się podwyższa- już nie wiedziałam, co robić. Mała była ledwo przytomna, podaliśmy jej wszystkie możliwe leki, Ric jeździł w tą i z powrotem do apteki. Nic nie pomagało.

- Koniec tego, dzwonię po karetkę- Ric wziął telefon ze stolika i wybrał numer. - Nie interesuje mnie to! Ruszcie dupy i przyjedźcie to bo będzie wasz ostatni dzień w tej pracy!- groził kobiecie, która odebrała telefon. - Jeśli nikt tu nie przyjedzie w przeciągu pięciu minut to zaskarżę cały ten wasz szpital!- groził dalej.- Nie chce być w waszej skórze, jeśli mojej córce się pogorszy- w końcu się rozłączył. - Też się tak wydzierałem jak Michael był chory- wspomniał Francesco. Nikomu nie było w tym momencie do śmiechu, więc przeszło nam to koło uszu.

Po jakiś paru minutach pod domem pojawiła się karetka. Ratownicy zabrali Chiarę do karetki, ja szłam cały czas przy nich. - Jedzie tylko Pani- ratownik wskazał na mnie. Wsiadłam do karetki. - Ja też jadę- powiedział jeszcze bardziej zdenerwowany Ric. - Niestety może jechać tylko jedna osoba- odmówił ratownik. - Ricardo chodź, będziemy jechać zaraz za nimi- zawołała go Carla. Karetka ruszyła, Carla i Ric autem zaraz za nami. Patrzyłam na moją małą wymęczoną dziewczynkę. Tak bardzo chciałbym jej jakoś pomóc. Ale nie mogłam już nic zrobić.

Byliśmy już w szpitalu. Ratownicy weszli z Chiarą na SOR, ja zaraz za nimi. Wiedzieli, że to córka Ricardo, więc nie protestowali, kiedy weszłam razem z nimi. - Co mamy?- spytał lekarz ratownika medycznego. - Gorączka 39 stopni, brak reakcji, podwyższone ciśnienie- odpowiedział ratownik. W sali pojawili się Ric i Carla. Pielęgniarka podała jej jakieś leki, lekarz badał stetoskopem. Czekaliśmy, aż coś nam powiedzą. - Siostro podajemy antybiotyk, metamizol, paracetamol- pielęgniarka podała jej leki i przypięła do kroplówki. - Zabieramy ją do sali- podeszły dwie pielęgniarki i odbezpieczyły kółka łóżka, na którym leżała Chiara.

Szliśmy zaraz za nimi. Weszły do sali i wprowadziły łóżko, przypięła z powrotem do kroplówki. Po chwili pojawił się lekarz. - Muszę przeprowadzić parę badań, proszę wyjść- zrobiliśmy, co kazał. Czekaliśmy tak z godzinę. W końcu lekarz do nas wyszedł. - Podałem jej leki na sen, żeby się zregenerowała. Kiedy będę miał wyniki badań przyjdę do państwa- wrócił na SOR. Weszliśmy usiadłam na krześle, przy łóżku. Carla i Ric stali przy mnie. W trójkę patrzyliśmy na śpiącą Chiarę.

Drugi raz w przeciągu paru dni jestem w szpitalu i siedzę przy łóżku kogoś ważnego. To za dużo jak na moje nerwy. Miałam już serdecznie dość. Jedyne, o czym marzyłam, to żeby wrócić do domu i spokojnie położyć się spać. Z pewnością, że nikomu nic nie grozi, nikomu nic nie jest.

Niedługo przyjechała też Emma. - Jak z małą?- spytała od razu, wchodząc do sali. Carla opowiedziała jej wszystko, co powiedział lekarz. Siedzieliśmy wszyscy przy jej łóżku i czekaliśmy na informacje od lekarza. W końcu przyszedł. - Mam dla państwa złe i dobre wieści- zaczął. Już się bałam, czego zaraz się dowiemy. - Proszę mówić- pośpieszył go Ric. - Więc stan córki jest reakcją na lek neuroleptyczny. To lek stosowany w leczeniu schizofrenii. Powoduje gorączkę i osłabienie. Musiał zostać jej podany. To jest ta zła informacja. Ta dobra to że po przebudzeniu się wszystko powinno wrócić do normy- jakim jebany cudem w jej organizmie znalazł się lek na schizofrenię. Nikt z nas nic takiego nie bierze, więc skąd miała go wziąć.

-Jak to lek na schizofrenię. Niby jak miał zostać jej podany?- powiedział Ric do lekarza. - Nie wiem proszę Pana. Jeśli nikt z państwa nie stosuje tego typu leku i nie ma opcji, że sama mogła go wziąć to może znaczyć, że...- nie dokończył. - Że ktoś jej go podał- dokończyłam. - Zgadza się- potwierdził.

Wstałam z krzesła, przeczesałam włosy opuszkami palców. - Jak to możliwe. Kto ? Dlaczego?- chodziłam niespokojnie po sali. Carla i Emma obserwowały to. - Fernandez. To wszystko jego zasługa. Najpierw te pieprzone kwiaty, podsłuch, wiadomość do ciebie, postrzał Marco, teraz otrucie Chiary. To nie może być przypadek- miał cholerną rację. To musiał być pierdolony Hugo Fernandez.

- Zabiję gnoja. No kurwa zapierdole jak szmatę!- krzyknął Ric.- Uspokój się- zawołała Carla. - Uspokój się i zacznij myśleć, jak do niego dotrzeć- dodała. - Nie mamy żadnego punktu zaczepienia, nic. Dosłownie kurwa nic- myślałam, czy nie ma czegoś, co może nam pomóc. Ale nic nie przychodziło mi do głowy.

- Mam pomysł- powiedziałam.- Diego- wskazałam. - Przecież masz go u siebie. Taka kreatura jak on nie będzie się martwił, że coś stanie się jego dziecku. Jeśli dobrze to rozegramy, to powiem nam coś, co nas doprowadzi do Hugo- wszyscy słuchali mnie uważnie. - Emi ma rację- zgodziła się Emma. - Jeździe do niego. My zostaniemy z małą- powiedziała Carla. - Jedziemy ?- spojrzałam na Ricardo. - Jedziemy- odpowiedział. Przytuliłam Chiarę i wyszliśmy ze szpitala.

Wsiedliśmy do auta i pojechaliśmy do domu, w podziemiach był jedyny człowiek, który mógł nam teraz pomóc. Który trzy lata temu zamknął mnie w burdelu. Dziś może nam pomóc.

Connected by Destiny#2Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz