- Mamuś boli mnie główka- przyłożył dłoń do jej czoła. Kurwa gorące. - Emma przynieść miskę z zimną wodą i jakiś mały ręcznik!- zawołałam. Za chwilę w salonie pojawiła się Emma. Położyła miskę na podłodze, włożyła do niej ręczniczek i położyła go delikatnie na czole Chiary. - Pójdę po termometr- szybko wstałam z kanapy i poszłam do kuchni, wyjęłam z szuflady termometr i wróciłam do salonu.
Na drugiej kanapie siedziała Carla i Francesco. Ric nie mógł usiedzieć i stał nade mną i Emmą. - Ta pieprzona gorączka nie chce jej zejść. Co najwyżej się podwyższa- już nie wiedziałam, co robić. Mała była ledwo przytomna, podaliśmy jej wszystkie możliwe leki, Ric jeździł w tą i z powrotem do apteki. Nic nie pomagało.
- Koniec tego, dzwonię po karetkę- Ric wziął telefon ze stolika i wybrał numer. - Nie interesuje mnie to! Ruszcie dupy i przyjedźcie to bo będzie wasz ostatni dzień w tej pracy!- groził kobiecie, która odebrała telefon. - Jeśli nikt tu nie przyjedzie w przeciągu pięciu minut to zaskarżę cały ten wasz szpital!- groził dalej.- Nie chce być w waszej skórze, jeśli mojej córce się pogorszy- w końcu się rozłączył. - Też się tak wydzierałem jak Michael był chory- wspomniał Francesco. Nikomu nie było w tym momencie do śmiechu, więc przeszło nam to koło uszu.
Po jakiś paru minutach pod domem pojawiła się karetka. Ratownicy zabrali Chiarę do karetki, ja szłam cały czas przy nich. - Jedzie tylko Pani- ratownik wskazał na mnie. Wsiadłam do karetki. - Ja też jadę- powiedział jeszcze bardziej zdenerwowany Ric. - Niestety może jechać tylko jedna osoba- odmówił ratownik. - Ricardo chodź, będziemy jechać zaraz za nimi- zawołała go Carla. Karetka ruszyła, Carla i Ric autem zaraz za nami. Patrzyłam na moją małą wymęczoną dziewczynkę. Tak bardzo chciałbym jej jakoś pomóc. Ale nie mogłam już nic zrobić.
Byliśmy już w szpitalu. Ratownicy weszli z Chiarą na SOR, ja zaraz za nimi. Wiedzieli, że to córka Ricardo, więc nie protestowali, kiedy weszłam razem z nimi. - Co mamy?- spytał lekarz ratownika medycznego. - Gorączka 39 stopni, brak reakcji, podwyższone ciśnienie- odpowiedział ratownik. W sali pojawili się Ric i Carla. Pielęgniarka podała jej jakieś leki, lekarz badał stetoskopem. Czekaliśmy, aż coś nam powiedzą. - Siostro podajemy antybiotyk, metamizol, paracetamol- pielęgniarka podała jej leki i przypięła do kroplówki. - Zabieramy ją do sali- podeszły dwie pielęgniarki i odbezpieczyły kółka łóżka, na którym leżała Chiara.
Szliśmy zaraz za nimi. Weszły do sali i wprowadziły łóżko, przypięła z powrotem do kroplówki. Po chwili pojawił się lekarz. - Muszę przeprowadzić parę badań, proszę wyjść- zrobiliśmy, co kazał. Czekaliśmy tak z godzinę. W końcu lekarz do nas wyszedł. - Podałem jej leki na sen, żeby się zregenerowała. Kiedy będę miał wyniki badań przyjdę do państwa- wrócił na SOR. Weszliśmy usiadłam na krześle, przy łóżku. Carla i Ric stali przy mnie. W trójkę patrzyliśmy na śpiącą Chiarę.
Drugi raz w przeciągu paru dni jestem w szpitalu i siedzę przy łóżku kogoś ważnego. To za dużo jak na moje nerwy. Miałam już serdecznie dość. Jedyne, o czym marzyłam, to żeby wrócić do domu i spokojnie położyć się spać. Z pewnością, że nikomu nic nie grozi, nikomu nic nie jest.
Niedługo przyjechała też Emma. - Jak z małą?- spytała od razu, wchodząc do sali. Carla opowiedziała jej wszystko, co powiedział lekarz. Siedzieliśmy wszyscy przy jej łóżku i czekaliśmy na informacje od lekarza. W końcu przyszedł. - Mam dla państwa złe i dobre wieści- zaczął. Już się bałam, czego zaraz się dowiemy. - Proszę mówić- pośpieszył go Ric. - Więc stan córki jest reakcją na lek neuroleptyczny. To lek stosowany w leczeniu schizofrenii. Powoduje gorączkę i osłabienie. Musiał zostać jej podany. To jest ta zła informacja. Ta dobra to że po przebudzeniu się wszystko powinno wrócić do normy- jakim jebany cudem w jej organizmie znalazł się lek na schizofrenię. Nikt z nas nic takiego nie bierze, więc skąd miała go wziąć.
-Jak to lek na schizofrenię. Niby jak miał zostać jej podany?- powiedział Ric do lekarza. - Nie wiem proszę Pana. Jeśli nikt z państwa nie stosuje tego typu leku i nie ma opcji, że sama mogła go wziąć to może znaczyć, że...- nie dokończył. - Że ktoś jej go podał- dokończyłam. - Zgadza się- potwierdził.
Wstałam z krzesła, przeczesałam włosy opuszkami palców. - Jak to możliwe. Kto ? Dlaczego?- chodziłam niespokojnie po sali. Carla i Emma obserwowały to. - Fernandez. To wszystko jego zasługa. Najpierw te pieprzone kwiaty, podsłuch, wiadomość do ciebie, postrzał Marco, teraz otrucie Chiary. To nie może być przypadek- miał cholerną rację. To musiał być pierdolony Hugo Fernandez.
- Zabiję gnoja. No kurwa zapierdole jak szmatę!- krzyknął Ric.- Uspokój się- zawołała Carla. - Uspokój się i zacznij myśleć, jak do niego dotrzeć- dodała. - Nie mamy żadnego punktu zaczepienia, nic. Dosłownie kurwa nic- myślałam, czy nie ma czegoś, co może nam pomóc. Ale nic nie przychodziło mi do głowy.
- Mam pomysł- powiedziałam.- Diego- wskazałam. - Przecież masz go u siebie. Taka kreatura jak on nie będzie się martwił, że coś stanie się jego dziecku. Jeśli dobrze to rozegramy, to powiem nam coś, co nas doprowadzi do Hugo- wszyscy słuchali mnie uważnie. - Emi ma rację- zgodziła się Emma. - Jeździe do niego. My zostaniemy z małą- powiedziała Carla. - Jedziemy ?- spojrzałam na Ricardo. - Jedziemy- odpowiedział. Przytuliłam Chiarę i wyszliśmy ze szpitala.
Wsiedliśmy do auta i pojechaliśmy do domu, w podziemiach był jedyny człowiek, który mógł nam teraz pomóc. Który trzy lata temu zamknął mnie w burdelu. Dziś może nam pomóc.
CZYTASZ
Connected by Destiny#2
RomanceWIELKI POWRÓT EMILY I RICARDO! Druga część trylogii "Connected" Oboje układają swoje życie na nowo, osobno. Ale najwyraźniej życie osobno nie jest im przeznaczone. Znów spotykają się na swojej drodze. Jak to mówią "right person, wrong time". Czy roz...