9

874 28 6
                                    

Czy było warto znów uciec? Czy lepiej byłoby zostać? Czy podjęłam właściwą decyzje? Co gdybym została? Co gdyby się wtedy nie dowiedział? Co mam z tym wszystkim dalej robić?

Nie wiem.

Weszłam do biura, po drodze do gabinetu ,asystentka podała mi kawę i dokumenty do podpisu. Weszłam do gabinetu, rzuciłam papierami na biurko, postawiłam kawę i usiadłam w fotelu. Cholernie nie miałam ochoty tu być i zatapiać się w tym wszystkim, co mam do zrobienia. Ale nie miałam wyboru, ktoś musi to wszystko ogarnąć. - Cześć kochana, co tam masz?- do gabinetu weszła Vic. - Stertę papierów do przeczytania i podpisania- odpowiedziałam otwierając teczkę, wyjęłam z szuflady długopis i zaczęłam czytać.

- Myślałaś nad sytuacją z lotniska?- usiadła w fotelu naprzeciwko biurka. - Cały czas o tym myślę i zastanawiam, czy dobrze zrobiłam- odpowiedziałam nie spuszczając wzorku z dokumentów. - Czyli jednak masz jakieś wątpliwości- podpisałam pierwszy dokument i położyłam obok teczki. - Mam i dręczą mnie odkąd wróciłyśmy do domu. No bo z jednej strony bardzo nie chce tam wracać, bo nadal dręczą mnie wspomnienia z tego piekielnego momentu, ale z drugiej jest tam tak pięknie, chciałabym, żeby moja córka wychowywała się w tak cudownym miejscu. Chciałabym też, żeby miała w swoim życiu oboje rodziców, a nie tylko jednego. Tylko czy ja jestem gotowa na taki krok- podpisywałam dalej. - Musisz wreszcie zdecydować, czy go kochasz, czy nie- gdyby to było takie łatwe.

- Wiesz, że to nie jest takie łatwe. Chyba nadal go kocham, ale czy to ma szanse przetrwać- odłożyłam połowę podpisanych dokumentów do reszty. - Ma szanse, jeśli oboje będziecie tego chcieli to jak najbardziej może być możliwe. A jak wiemy on chce, z tego co mówisz to ty też chcesz, więc w czym tkwi problem- sama nie wiem. - Boję się o Chiarę, że nie będzie tam bezpieczna, że może ją kiedyś spotkać coś takiego jak mnie lata temu. Nie przeżyłabym tego- odłożyłam długopis. - Będzie tam najbardziej chronionym dzieckiem w kraju- odpowiedziała Vic. - Ale też najbardziej zagrożonym i łatwym sposobem, by uderzyć w Ricardo. Tak jak było ze mną. Przecież oni nie porwali mnie wtedy, bo chcieli mnie. Zrobili to, bo wiedzieli, że to zaboli Ricardo, ja byłam, tylko narzędziem w ich rękach- przez chwilę między nami panowała cisza.

- Z tego co wiem, to Ricardo ma tych ludzi, którzy cię porwali, więc niebezpieczeństwo minęło- próbowała mnie przekonać. - Tak, ale to nie są jedyni wrogowie Ricardo, ludzie tacy jak on mają dziesiątki, albo nawet setki przeciwników, którzy są gotowi zrobić wszystko, by go zniszczyć- wróciłam do podpisywania.

- Dobra Emily, kochasz go, on cię kocha, Chiara potrzebuje ojca, on kiedy już wie, że jest jego córką to też w końcu może zacząć się starać, o kontakt z nią. Możecie być tak piękną rodziną. Po co nie zaryzykować. Skoro sama dałaś radę ją bronić przed wszelkim złem, to we dwójkę dacie radę nawet tam. Zrób coś zanim będzie za późno- wstała z fotela.- Ale co mam zrobić, lecieć tam?- westchnęła.

- No lecieć to nie, ale zadzwoń do niego, porozmawiajcie na spokojnie. Musisz mu w końcu wszystko powiedzieć i wyjaśnić, dać szanse na bycie świetnym ojcem dla waszego dziecka- wzięła mój telefon i przysunęła go w moją stronę. - Jak zadzwonić i co mu powiem- wzięłam od niej telefon. - No że przemyślałaś wszystko i ta ucieczka to był zły pomysł, że na przykład chciałbyś się spotkać i porozmawiać- włączyłam telefon. Zaczęłam pisać wiadomość.

- Chyba nie jestem w stanie do niego zadzwonić, napisze do niego- spojrzałam znów do telefonu. - Lepiej by było gdybyś zadzwoniła, ale niech będzie- ręce zaczęły mi się trząść. Nic nie przychodziło mi do głowy, co mogłabym napisać, od czego zacząć.

Do: Ricardo

Hej, Ricardo przemyślałam wszystko i żałuje, że tak uciekłam. Powinniśmy porozmawiać o nas, o Chiarze, o wszystkim. Mógłbyś tu przylecieć i się ze mną spotkać ?

Czekałam na odpowiedź, bałam się, że odmówi.

- Napisałaś?- zapytała. - Tak- odpowiedziała, uśmiechnęła się. - I co odpisał coś ?- spojrzałam na telefon.- Nie, jeszcze nic- odłożyłam telefon na biurku. - Na pewno jest zajęty, odpisze ci później- miałam nadzieję, że w ogóle odpisze.

Podpisałam wszystkie dokumenty, oddałam je Anie. - Jedziemy do mnie?- zapytała Vic. - Nie, nie mam ochoty teraz nigdzie jechać, z resztą muszę zmienić opiekunkę Chiary- wyszłyśmy z budynku. - Jasne, rozumiem. Gdyby ci odpisał to dzwoń- pożegnałyśmy się i wsiadłam do auta. Złapałam głęboki oddech, czułam jak wszystko zaczyna mnie przerastać.

Byłam już po domem, wysiadłam z auta, weszłam do domu, zdjęłam buty i odwiesiłam płaszcz na wieszak. W salonie na dywanie siedziały Chiara i jej opiekunka, bawiły się klockami. - Mamuś pats jaki duzy zamek- wskazała rączką na budowlę przed sobą. - Piękny gwiazdeczko- opiekunka wstała z dywany, zabrała swoje rzeczy i pożegnała się z Chiarą. - Do widzenia- pożegnała się ze mną i wyszła.

Usiadłam obok Chiary, mała nadal układała klocki. Ja z uśmiechem na twarzy się jej przyglądałam. - Chodź gwiazdko idziemy spać- wzięłam ją na ręce- Nie chce, chce się jeszcze pobawić- szarpała się w kierunku klocków. - Już późno kochanie, trzeba iść spać- wreszcie poddała się, ale zrobiła się smutna. postawiłam ją na ziemi, żeby wyjąć z szuflady jej piżamę, ona ustała koło mnie ze skrzyżowanymi rękami, piorunując mnie wzrokiem. Roześmiałam się kiedy na nią spojrzałam. - Jesteś zła na mamę?- ukucnęłam przed nią. - Tak- odwróciła głowę. - Ah tak ? A teraz ?- połaskotałam ją, od razu zaczęła się śmiać- Nadal się gniewasz ?- znów zaczęłam ją łaskotać i śmiać się razem z nią. Mała zaczęła uciekać, dogoniłam ją i podniosłam. - Chodź tu urwisie, trzeba się przebrać w piżamkę- przebrałam ją i położyłam do łóżka. - Bajeczka-krzyknęła i podniosła ręce do góry, roześmiałam się. - Czytamy bajeczkę- podeszłam do pułki z książeczkami i sięgnęłam po jedną z nich, usiadłam w dużym fotelu obok łóżka i zaczęłam czytać.

Wreszcie zasnęła, odłożyłam książkę na półkę, zgasiłam lampkę i wyszłam z pokoju. Wróciłam na dół, weszłam do kuchni, wyjęłam butelkę wina i kieliszek, otworzyłam ją, wlałam wina do połowy kieliszka, poszłam z nim na kanapę i napiłam się. Odłożyłam kieliszek na stolik i wzięłam z niego swój telefon.

Odpisał.

Connected by Destiny#2Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz