Obudziłam się sama. Obok mnie nie było już Rica. na jego poduszce leżała tylko mała karteczka. Wzięłam ją do ręki. - Musiałem rano jechać do firmy, wrócę wieczorem- przeczytałam napis z kartki i odłożyłam ją na szafkę nocną. Wstałam z łóżka, ogarnęłam się i zeszłam na dół. Od schodów było słychać śmiech Chiary. Weszłam do kuchni, calutki blat wyspy był w mące tak samo jak Chiara i Emma. Obie śmiały się wniebogłosy. - Co tutaj się stało?- zapytałam z uśmiechem. - Bitwa na mąkę- Emma wzięła w dłoń trochę mąki z miski i rzuciła nią prosto we mnie. Miałam ją całą dosłownie wszędzie. Chiara zaczęła się śmiać jeszcze bardziej niż przed chwilą. - Ach tak ?- podeszłam szybko do wyspy i chwyciłam z niej miskę z mąką. Wzięłam trochę mąki w dłoń i rzuciłam nią w Emmę. Kobieta była cała od stóp do głów w mące. Nawet całą twarz miała białą.
Ta wojna na mąkę trwała dobre 30 minut, razem z Emmą i Chiarą siedzącą na blacie wyspy rzucałyśmy w siebie mąką. Cała kuchnia wyglądała jakby spadł w niej śnieg. Wszystko było pokryte białą zasłoną. - No i kto to teraz posprząta- rozejrzałam się po kuchni. - Zadzwonię po jaką ekipę sprzątającą- roześmiała się Emma i wzięła telefon z blatu, otrzepała go z mąki i zadzwoniła do ekipy sprzątającej. - Ale przynamniej było fajnie, prawda?- posypała to co zostało jej w misce na Chiarę- Takk- mała radośnie machała rączkami rozrzucając mąkę po całej podłodze.- Chyba czas się trochę ogarnąć- wzięłam Chiarę z blatu. - Idziemy się umyć i przebrać- ruszyłam z nią na górę. Weszłam do łazienki, zdjęłam jej ubrania, wlałam wody do wanny i pomogłam jej do niej wejść.
W czasie, kiedy się kąpała, ja przebrałam się z brudnych ubrań i poszłam bo ubrania Chiary do jej pokoju. Wróciłam do Chiary, ta bawiła się wesoło kaczuszką w wodzie. - Dobra gwiazdeczko. Wychodzimy- wyjęłam ją z wanny, wysuszyłam ręcznikiem i przebrałam w nowe ubrania. - Idziemy zobaczyć czy babcia nadal jest bialutka od mąki- mała roześmiała się i złapała mnie za rękę. Zeszłyśmy ze schodów, Chiara puściła moją rękę i pobiegła do salonu, gdzie była już Emma.
Usłyszałam dzwonek do drzwi, podeszłam do nich otworzyłam je, przede mną stał kurier z bardzo dużym bukietem czarnych róż. - Pani Hunter?- spytał. - Tak- odpowiedziałam zdezorientowana. - Proszę- podał mi ten wielki bukiet, ledwo udało mi się go unieść. Kurier poszedł zanim zdążyłam o cokolwiek zapytać. Zamknęłam drzwi i poszłam z bukietem do salonu. - Skąd masz ten wielki bukiet- spytała Emma.- Kurier przed chwilą go przyniósł- położyłam go na stole w jadalni. - Dla ciebie?- spytała. - Chyba tak- odpowiedziałam. - Sprawdź czy jest jakiś bilecik- Emma zaczęła szukać karteczki w bukiecie. Nic nie było. - To pewnie od Ricardo- zauważyła. - Tylko dlaczego czarne róże- to raczej niecodzienny dobór koloru.
- Rzeczywiście dziwny wybór- poparła. - Cóż, zapytasz go jak wróci, czemu akurat czarne róże. Pójdę po wazon- ruszyła do kuchni. Znów starałam się znaleźć bilecik, ale niczego nie było. Stwierdziłam, że je zostawię i po prostu poczekam, aż Ric wróci i zapytam czy to on je kupił. Jeśli nie to mogła być jakaś pomyłka. No bo dlaczego akurat czarne róże.
- Co tam masz gwiazdeczko- usiadłam na kanapie obok Chiary. - Babcia kupiła nową zabawkę dla Moliego- pokazała mi małą szarą myszkę- Oo podziękowałaś ładnie babci?- spytałam. Mała pokiwała głową. - Mam jakiś wazon, ale nie mogłam znaleźć żadnego takiego dużego, żeby pomieścił taki bukiet- Emma weszła do salonu z dużym szklanym wazonem, włożyła do niego bukiet. -Co porabiacie dziewczyny?- dołączył do nas Francesco. - Cześć dziadzia- pomachała mu. Zaśmiała się. - Cześć wnusiu- odmachał jej. - A cóż to za bukiet? Umarł ktoś?- spytał wskazując na bukiet stojący na stole. - Kurier go przywiózł niby dla mnie to chyba jakaś pomyłka- odpowiedziałam. - Gorzej jak nie pomyłka- usiadł obok na kanapie- Co masz na myśli?- dopytałam.
- Za moich czasów wysyłało się takie z ostrzeżeniem, żeby pisać testament i żegnać się z rodziną- zabrakło mi tchu. - Mówisz poważnie?- spytałam. - Ale to było z 30 lat temu. Pewnie faktycznie to pomyłka- teraz naprawdę zaczęłam się bać. Ktoś wszedł do domu. Po chwili w salonie pojawił się Ric. Zanim cokolwiek powiedział spojrzał na bukiet. - Co to za kwiaty?- spytał. - Nie od ciebie?- spytałam. - Nie, dlaczego miałbym kupić coś takiego- podszedł bliżej nich. - Myślałyśmy, że to od ciebie dla Emi- powiedziała Emma. - Nie kupiłem ich. Kto je przyniósł? -spytał. -Kurier z godzinę temu- odpowiedziałam. - Wyrzucę je- wyjął je z wazonu i wyszedł z nimi z domu.
Wrócił po 5 minutach. Położył na stoliku kawowym jakiś mały, czarny przedmiot. - Co to ?- spytałam. - Podsłuch. Wypadł z jednej róży kiedy chciałem go spalić- O mój dobry Boże.- Jak to podsłuch?- Emma i Francesco usiedli na kanapie obok mnie. - Ktoś dał ci ten bukiet, żebyśmy mieli w domu ten podsłuch. Ale same czarne róże to nie przypadek- powiedział. - Tak myślałem, ale nie chciałem straszyć- powiedział Francesco. - Ale ten podsłuch nie działa?- spytałam. - Nie, wyjąłem z niego zasilacz- odpowiedział Ric.- Jutro zawiozę go do Dominico- dodał.
Przetarłam twarz dłońmi. - Zabiorę małą na górę- Emma wzięła Chiarę na ręce i poszła z nią na piętro. - Gdyby znów przyjechał jakiś kurier z czymkolwiek to nie otwieraj drzwi. To może nie być ostatni raz. Zawsze zamiast podsłuchu mogło być coś gorszego- zaczynałam się cholernie bać. - Na przykład bomba- dodał Francesco. - Na przykład- poparł Ric. - Idź się położyć ,jest już późno- powiedział Ric. - A ty ?- wstałam z kanapy. - Ja zadzwonię do Dominico i przyjdę- odpowiedział. - Ja też już pójdę- Francesco wstał i ruszył na górę. Ja zrobiłam to samo ,weszłam do pokoju Chiary gdzie była ona razem z Emmą. - Położę ją już do spania- Emma wstała z dywanu. - Jasne- podeszła do mnie. - Nie zamartwiaj się za bardzo. Dowiemy się kto to i dlaczego to wysłał- potarła dłonią moje ramię. Nie miałam już siły jej nawet odpowiedzieć. Po prosto pokiwałam głową.
Emma wyszła, przebrałam Chiarę w piżamę, położyłam do łóżka, po jakiś 20 minutach zasnęła. Poszłam do sypialni, ogarnęłam się i położyłam się do łóżka. Wtedy przyszedł Ric, przebrał się i położył obok. Mój telefon zawibrował. Wzięłam go z szafki nocnej, przyszła mi jakaś nowa wiadomość. - Mam nadzieję, że podobają ci się kwiaty- przeczytałam wiadomość. - Co się dzieje? -spytał Ric, widząc moją minę. Nic nie odpowiedziałam po prostu pokazał mu wiadomość. On zadzwonił od razu do Dominico. - Sprawdź ten numer- podał mu go. Czekaliśmy chwilę. - Ten numer już nie istnieje- usłyszałam głos Dominico.
CZYTASZ
Connected by Destiny#2
RomanceWIELKI POWRÓT EMILY I RICARDO! Druga część trylogii "Connected" Oboje układają swoje życie na nowo, osobno. Ale najwyraźniej życie osobno nie jest im przeznaczone. Znów spotykają się na swojej drodze. Jak to mówią "right person, wrong time". Czy roz...