39

272 10 0
                                    

Od razu po zobaczeniu tej wiadomości zadzwoniłam do Dominico. - Emily?- zapytał zdzwiony. - Jest u ciebie Ricardo ?- spytałam. - Nie, pojechał już. Nie wrócił jeszcze do domu?- zapytał zaniepokojony. - Nie i zobacz co dostałam- wysłałam mu screena wiadomości. - Spróbuje namierzyć ten numer jeszcze raz a ty dzwoń do Ricardo- rozłączyłam się. Dzwoniłam z dwadzieścia razy i nic.

Wyszłam z łóżka i pobiegłam na dół. W kuchni była jeszcze Emma. - Hugo ma Rica- powiedziałam ze łzami w oczach. - Co? O czym ty mówisz Emi- podeszła do mnie. - Zobacz- pokazałam jej wiadomość. - Dzwoniłam do niego dwadzieścia razy, nie odebrał za żadnym razem- Emma też zaczęła panikować. - Dzwoniłaś do Dominico?- spytała. - Przed chwilą dzwoniłam- odpowiedziałam. - Idę po Carlę i Francesco. Napij się wody i odetchnij- wyszła szybko z kuchni. Wlałam sobie wody do szklanki i wypiłam ją całą od razu.

Musiałam się ogarnąć i zacząć myśleć. Pomyślałam o ojcu Rica. Od razu wybrałam numer. - Emily?- był zdzwiony moim telefonem. - Panie Leonardo ,Hugo porwał Ricardo. Napisał mi przed chwilą wiadomość, Ricardo pojechał do Dominico, ale do tej pory nie wrócił i nie odbiera moich telefonów- powiedziałam to wszystko praktycznie na jednym wdechu. - Zaraz będę- rozłączył się. - Zadzwoniłam też do Matteo i Michaela. Powiedzieli, że będą za godzinę. Przylecą helikopterem z Sycylii, bo akurat musieli wrócić do Włoch.

Siedzieliśmy z Emmą, Francesco i Carlą w salonie. Myśleliśmy co robić. Najgorsze, że nie mieliśmy żadnego punktu zaczepienia. Nie wiedzieliśmy nic, mimo, że zajmowaliśmy się tą sprawą od kilku tygodni. Zadzwonił mój telefon. - Dominico wiesz coś?- spytałam. - Telefon Ricardo ostatni raz logował się na lotnisku- powiedział. - Myślałem, że wylecieli do Hiszpanii, ale sprawdziłem i żaden samolot nie wyleciał z lotniska od trzech godzin przez mgłę- dodał. - Czyli albo są na lotnisku, albo chciał nas zmylić, że leci do Hiszpanii a tak naprawdę zostać we Włoszech- stwierdziłam. - Też tak myślę- zgodził się Dominico. Rozłączyłam się.

Do domu wszedł Pan Leonardo, opowiedziałam mu co wiem od Dominico i przedstawiłam swoje podejrzenia. - Wyśle naszych ludzi na lotnisko, sam tam pojadę- wyjął telefon i ruszył w kierunku wyjścia.

Chodziłam po salonie w tą i z powrotem, starając się coś wymyśleć. Teraz nie mogłam pozwolić sobie na panikę, tak jak zawsze powtarzał Ric. Muszę podejść do tego ze spokojem. Ale nie było łatwo. Wszystkie ostatnie nieszczęścia mnie przytłaczały. Byłam zwyczajnie tym wszystkim zmęczona i jedyne, czego chciałam to, żeby to wreszcie się skończyło.

Byłam cholernie zła na wszystko. - Idę do podziemi- powiedziałam do Emmy i Francesco. Zeszłam schodami na dół, weszłam do pomieszczenia z bronią, zabrałam pistolet i mały nóż.

Weszłam do pomieszczenia gdzie był Diego. - Wróciłaś- powiedział unosząc na mnie wzrok. - Sama- dodał. - Co, robicie sobie dyżury w torturowaniu mnie?- żartował sobie. - Twój syn zaczyna robić mi na nerwy- zamknęłam za sobą drzwi. - Moja krew- uśmiechnął się szyderczo. - Dlatego, teraz ja zepsuje twoje- wyjęłam z kieszeni mały nóż. Na jego widok uśmiech zszedł mu z twarzy. Powoli zbliżałam się do niego. - Nie chcesz mi czegoś powiedzieć?- spytałam z kamiennym wyrazem twarzy. Nie musiał wiedzieć, że kurewsko się bałam. Milczał.

- Rozumiem- powiedziałam. - Masz ostatnią szanse- przyłożyłam nóż do jego dłoni. - Nie zrobisz tego- powiedział pewny siebie. Teraz tym bardziej to zrobię. Wbiłam szybkim ruchem nóż w środek jego dłoni. W pomieszczeniu rozległ się jego krzyk. - Mów gdzie on jest- wyjęłam nóż z powrotem. Nie miałam czasu z nim dyskutować, wyjęłam z paska broń i wymierzyłam w środek jego czoła. Widział, że jestem w stanie to zrobić. Zbladł i na jego twarzy pojawiły się krople potu. - Gadaj zanim przestrzelę ci czaszkę- krzyknęłam. Wycelowałam bronią w jego kolano i strzeliłam. Wróciłam wzrokiem na jego twarz. - Paterno- wykrztusił. Szybko wyszłam z pomieszczenia. Pobiegłam na górę, wbiegłam do salonu. - Hugo jest w Paterno- powiedziałam. Emma i Francesco spojrzeli na mnie nie wiedząc o co mi chodzi. - Skąd wiesz?- spytała Emma. - Byłam u Diego- odpowiedziałam. - Na lotnisku nic nie wiadomo o żadnym prywatnym locie do Hiszpanii- do salonu wszedł Pan Leonardo. - Hugo jest w Paterno. Byłam u Diego- poinformowałam go. - Tam jest stary magazyn broni Diego. Na pewno nadal uzbrojony- powiedział Pan Leonardo. - Za ile będą Michael i Matteo?- spytała Emma. - Zaraz powinni być- w tym momencie otworzyły się drzwi do domu. Obaj weszli do środka. - Co wiemy?- spytał Pan Michael. Powiedziałam im to samo co reszcie.

- Dobra musimy przemyśleć, co teraz robimy- powiedział Matteo. - Nie możemy po prostu od tak tam wparować. To zbyt ryzykowne. Są dosłownie w magazynie broni, mają co najmniej dwa razy większe uzbrojenie od nas- powiedział Pan Michael. - To nie problem- zaczęłam. - Przecież mam hurtownie broni. Mogę przysłać tu tyle ile potrzebujemy w przeciągu paru godzin- powiedziałam. - Na kiedy byłabyś w stanie przetransportować tutaj broń?- spytał Pan Leonardo. - Zadzwonię do Vic i zaraz się dowiem- wzięłam telefon i wybrałam numer. - Hej Emi- przywitała się. -Nie mam czasu wyjaśniać, ale jak szybko byłabyś w stanie wysłać mi tu do Włoch broń?- spytałam. - Emm to zależy ile- powiedziała. - Ile potrzebujemy?- spytałam.- Broni krótkiej z 50 a długiej z 40. Tyle wystarczy, bo mamy jeszcze u siebie- odpowiedział Pan Leonardo. Przekazałam Vic. - Postaram się jak najszybciej, bo domyślam się, że to ważne. Trzy godziny i powinny być u was. Wyśle helikopterem- rozłączyłam się. - Około trzy godziny- przekazałam.

- Dobrze- powiedział Pan Leonardo. Zadzwoniłam do Dominico. - Potrzebuje planu budynku magazynu broni Fernandeza w Paterno- poleciłam. - Mam, wysyłam ci w wiadomości- rozłączyłam się. Sprawdziłam plan, magazyn był dosyć duży i miał cholernie skomplikowane rozplanowanie. Małe korytarze, przejścia.

Czekaliśmy na wiadomość od Vic o przewiezieniu broni. - Czeka na was na lotnisku. Powiedźcie, że odbieracie części do aut to przekażą wam towar- napisała Vic. - Dzięki- odpisałam i razem z Panem Leonardo, Michaelem i Matteo pojechaliśmy na lotnisko. - Dzień dobry, w czym mogę państwu pomóc?- spytała kobieta. - Dzień dobry, chciałabym odebrać części do aut- uśmiechnęłam się. - Nie rozumiem- powiedziała udając, że nic nie wie. - A teraz?- wyjęłam z kieszeni pistolet i położyłam go przed nią. - Proszę za mną- powiedziała i wyszła ze swojego stanowiska. Poprowadziła nas do magazynu. Był tam helikopter wysłany przez Vic. - Już sobie poradzimy- kobieta zostawiła nas samych. - Jak to stąd zabierzemy?- spytał Matteo. - Tym się nie martw- Pan Michael wyjął telefon i zadzwonił do kogoś. - Chodźcie tu- rozłączył się.

Chwilę później w magazynie pojawiło się pięciu mężczyzn.

Connected by Destiny#2Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz