26

503 19 0
                                    

- Francesco Rossi- powiedział Ric do kobiety siedzącej w recepcji.- Już sprawdzam...sala 206- odpowiedziała. Ruszyliśmy w kierunku sali. Była na trzecim piętrze, więc musieliśmy jechać windą. Wreszcie byliśmy przed salą. Pierwszy wszedł Ric. - Cześć dziadku. Jak się czujesz?- spytał. - Ooo jak miło cię widzieć Ricardo. Już w porządku. Chciałbym już stąd wyjść, pielęgniarki są tu strasznie irytujące. Wyobrażasz sobie, że mówią mi do jakiej godziny mogę oglądać telewizje. W mojej sytuacji to jedyne pocieszenie, a one mają czelność mi zakazywać. Francesco Rossi się nie rozkazuje- słyszałam cichy śmiech Rica.

- Powinieneś im zaoferować jakieś wynagrodzenie i byś mógł oglądać do woli- podpowiedział mu. - Tylko, że ja przegrałem całą gotówkę w karty z takimi z innej sali- starałam się nie zaśmiać, ale nie było łatwo. - Nawet w szpitalu znajdziesz sposób na hazard?- Ric ewidentnie nie był zachwycony. - Jaki hazard. Żaden hazard, to tylko niewinna zabawa. Swojego rodzaju integracja- tłumaczył się. - Rób co chcesz, ale ja ci nie pożyczę jak przegrasz cały majątek- powiedział już bardziej poirytowany. - Bez obaw. Nie dojdzie do tego- zaprzeczył.

- Przyszedł ze mną ktoś jeszcze, kto chciał cię odwiedzić- spojrzał na drzwi.- Kto taki ?- spytał Francesco. Zdecydowałam się wyjść zza drzwi. - O mój Boże Emily- nie mógł uwierzyć. Wyglądał jakby co najmniej zobaczył ducha. - Dzień dobry Francesco- przywitałam się i usiadłam na krześle obok Rica. - Co ty tutaj robisz?- spytał nadal zdezorientowany. - To dosyć długa historia- zaczęłam opowiadać mu wszystko od początku.- Chcecie mi powiedzieć, że mam prawnuczkę?- spytał z ogromnym niedowierzaniem. - Tak, dziadku- odpowiedział. - Czyli ma na imię Chiara i ma dwa latka?- dopytał. - Za parę tygodni trzy- sprecyzował Ricardo. - Dlaczego nie przyszliście z nią tutaj?- spytał. - Nie chcieliśmy sprawiać ci takiego szoku. To raczej niewskazane w tym stanie- odpowiedział. - Obiecuję, że następnym razem już ją zobaczysz- obiecałam. Uśmiechnął się i w jego oczach pojawiły się łzy. - No proszę...dożyłem prawnuczki- wzruszył się. Uśmiechnęłam się.

- Przyjedź z nią jutro- powiedział Francesco.- Bardzo chce ją zobaczyć- dodał. - Moglibyśmy jutro ?- spytałam Rica. - Będę musiał odwołać jedno spotkanie, ale tak. Możemy przyjechać- odpowiedział.- Cudownie. Nie wiecie jak się cieszę- nadal miał łzy w oczach. - Emily podejdź- poprosił. Zrobiłam, co kazał. Podeszłam bliżej jego łóżka, chwycił moją dłoń. - Bardzo ci dziękuję, że wróciłaś i to z taką niespodzianką- uśmiechnęłam się do niego. - Mam nadzieję, że zostaniecie już z nami na zawsze i będzie mi jeszcze dane dożyć wielu pięknych chwil z waszą córką- aż ja zaczęłam się wzruszać.- Jestem pewna, że jeszcze wiele takich momentów przed wami- zapewniłam go. - Mam nadzieję- odpowiedział.

Przyszedł czas, żeby wracać do Chiary. Mimo, że ufałam Clarze to chciałam już być na miejscu i zobaczyć jak się mają. Pożegnaliśmy się z Francesco i wyszliśmy ze szpitala. - Rozmawiałeś z lekarzem o stanie zdrowia Francesco?- spytałam. - Zadzwoniłem do niego wczoraj. Powiedział, że sytuacja się polepsza, ale nadal jego organizm jest osłabiony i istnieje ryzyko drugiego zawału. Powiedział, że to spowodowane stylem życia jaki prowadził przez lata- odpalił silnik auta i ruszył. - Kiedy umarła babcia wpadł w wszelkiego rodzaju nałogi. Alkohol, papierosy, narkotyki. Potem doszedł do tego jeszcze hazard. Zaczął grać o wysokie kwoty, dużo tracił, co jeszcze bardziej pogłębiało pozostałe nałogi, czyli alkohol, narkotyki.- było mi bardzo żal Francesco, nie miałam pojęcia, że aż tyle przeszedł. Jeszcze teraz ten zawał.

- W przeciągu ostatnich lat przegrał 10 milionów euro. W końcu zauważyliśmy, że to nie jest tylko niewinna gra i sposób na spędzanie czasu, to był jego największy nałóg, który pogłębiał pozostałe. Postawiliśmy mu ultimatum. Albo z tym skończy, albo wszyscy się od niego odetniemy. Tak naprawdę, to nawet gdyby się nie zdecydował to nie odzielibyśmy się od niego, ale on potraktował to poważnie. W końcu przestał, ograniczył alkohol, skończył z narkotykami. Ale nadal palił, dużo palił. Do tej pory mogę się założyć, że załatwił sobie kogoś, kto mu przemyca papierosy. Kazałem pielęgniarkom mieć go na oku, ale on jest sprytny i nie da się tak łatwo złapać- zastanawiałam się, co możemy zrobić, żeby nie wrócił do tego. Skoro grozi mu drugi zawał, który zawsze jest silniejszy i groźniejszy niż pierwszy to w żadnym wypadku nie może nawet spojrzeć na używki.

- A może gdyby wprowadził się do was to mielibyście go cały czas na oku i łatwiej byłoby go pilnować, żeby nic nie brał ani nie pił- podsunęłam pomysł. - Emily po pierwsze to jest też twój dom. Twój i Chiary, a po drugie możesz mieć rację. Tylko obawiam się, że nie zgodzi się na to. Wiem, że będziemy chcieli go kontrolować, a on tego nie chce- byliśmy już pod domem. Wysiedliśmy z auta.

- W takim razie znów postawimy mu ultimatum. Dopiero co dowiedział się o Chiarze. Gdyby powiedzieć mu, że jeśli się nie wprowadzi to nie zobaczy Chiary. Tylko nie wiem czy to nie przesada- miałam wątpliwości do tego pomysłu. Nie chciałam go ranić, a wiem, że to by go zabolało.

- To dobry pomysł. To musi być coś, co do niego dotrze. Coś na czym mu zależy. A Chiara jest jego jedyną prawnuczką, którą nawet nie zdążył poznać. To dobre rozwiązanie. Jutro zamiast przyjechać z nią, to powiemy mu o tym. Wątpię, że zgodzi się tak od razu, więc bez sensu brać ją z nami- otworzył mi drzwi i weszliśmy do środka. - Może się nie zgodzić?- spytałam. - Zgodzi się na pewno, ale nie od razu. W tej rodzinie nie popuszcza się tak łatwo. Każdy musi postawić na swoim. Zapewne będzie chciał stawiać jakieś warunku, ale nie jest w miejscu, w którym tu on może stawiać jakieś warunki- weszliśmy do salonu, tam na kanapie siedziały Carla i Chiara. Carla łaskotała małą, a ta śmiała się wniebogłosy. - Oo jesteście już. Chiara zobacz kto przyszedł- mała odwróciła się w naszym kierunku. - Mamusia i tatuś- zeskoczyła z kanapy i przybiegła do nas. Wzięłam ją na ręcę i przytuliłam. - Cześć gwiazdeczko, jak było z ciocią Carlą?- spytałam. - Fajniee, bawiłyśmy się na dworzu i widziałyśmy kotka. Był cały bialutki, chciałam go pogłaskać, ale uciekł- wyznała ze smutną minką.

- Nie martw się na pewno do ciebie wróci- powiedział Ric.- Pójdziemy jutro go poszukać?- od razu pokiwała głową z uśmiechem. - Rodzice jeszcze nie wrócili?- spytał Carli. - Nie jeszcze, ale mama mówiła, że niedługo będą wracać- odpowiedziała. - Dobrze, idę do siebie popracować- mała pomachała mu- Pa pa tatuś- uśmiechnął się do niej i odmachał jej z uśmiechem.

Connected by Destiny#2Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz