51

293 14 4
                                    

- Już jadę na lotnisko- zbierałam w pośpiechu rzeczy do torebki. - Spokojnie, mogę zamówić ubera, nie musisz po mnie przyjeżdżać- odpowiedział Matteo. -No co ty. Przylatujesz specjalnie żeby mmi pomagać, więc chociaż odbiorę cię z lotniska- odpowiedziałam. Jestem już trochę spóźniona przez to, że bawiłam się z Chiarą i nie patrzyłam na zegarek. Rozłączyłam się i wyszłam z domu.

Wsiadłam do auta i pojechałam na lotnisko. Byłam chwilę przed lądowaniem samolotu Matteo. Zaparkowałam przed lotniskiem i poszłam na niego zaczekać już w środku. Zaraz po tym jak podeszłam do bramek zobaczyłam go w czarnym garniturze, z małą walizką. - Ta rodzina nawet na lotnisku musi wyglądać elegancko- pomyślałam. - Hej Emi- przytulił mnie. - Hej, jeszcze raz bardzo ci dziękuje, że przyleciałeś- odsunęliśmy się od siebie. - Nie ma sprawy, chętnie pomogę mojej przyszłej bratowej- roześmiałam się na to jak mnie nazwał. Poszliśmy do auta. - To od czego zaczynamy?- zapytał. - Na początek powinniśmy zajrzeć w dokumenty. Wszystko jest w biurze Rica w domu więc powinniśmy to wszystko tam znaleźć- odpowiedziałam. -Dobra- odpowiedział.

Byliśmy już w domu. - Gdzie ten twój mały bobas?- zapytał kiedy weszliśmy do domu. - Chiara!- zawołałam. Mała wybiegła z salonu, trzymając w rączce misia. - Mamusia wróciłaś już- przytuliła się do mnie. - Popatrz gwiazdeczko to jest wujek Matteo- wskazałam na chłopaka. - Cześć mała- wysunął w jej kierunku dłoń, którą ostrożnie uścisnęła. - Chcesz się ze mną pobawić misiami jak już skończę pracować z twoją mamą?- spytał. Mała od razu się uśmiechnęła i pokiwała głową. - To zobaczenia ,mała księżniczko- pomachał jej kiedy odchodziliśmy do gabinetu Rica. - Pa pa- odmachała mu.

Weszliśmy do gabinetu, usiadłam w fotelu i zaczęłam szukać w szufladach biurka jakiś dokumentów. - Zaczniemy od sprawdzenia faktur z tych wszystkich restauracji, hoteli i tak dalej- wyjęłam z szuflad mnóstwo dokumentów. - To ja zajmę się tymi papierami, a ty poszukaj w komputerze- powiedział, opierając się o biurko. Włączyłam komputer i zaczęłam szukać. - Dobra znalazłam folder z podpisanymi wszystkimi miejscami w jakich ma udziały- weszłam w nie i sprawdziłam wszystkie faktury. - No no ale ma wszystko uporządkowane. Jak jakaś księgowa- skomentował Matteo. - A propos księgowej to Ricardo ma zatrudnioną księgową prawda?- spytałam. - Każdy z nas ma. Nawet Carla, która niczym się nie zajmuje poza studiowaniem- odpowiedział. - Wiesz jak mogę się z nią skontaktować?- spytałam. - Nie mam pojęcia. A masz jego telefon ?- spytał. - Nie mam. Został w szpitalu. Nie zabierałam żadnych jego rzeczy- odpowiedziałam. - Powinien mieć ją w kontaktach, może pojedźmy tam i weźmy ten telefon, żeby się z nią skontaktować- zaproponował.

- Dobry pomysł- wyłączyłam komputer. - Przy okazji zobaczę jak się trzyma ten staruszek- odsunął się od biurka. Wyszliśmy z biura. - Pobawimy się już?- spytała Chiara, kiedy zeszliśmy na dół.- Jeszcze nie księżniczko. Teraz muszę jechać odwiedzić twojego staruszka- odpowiedział jej. - Kogo?- spytała nie rozumiejąc. - Twojego tatę ,kochanie- odpowiedziałam. - Mogę z wami?- spytała. - Jedziemy tylko na chwilkę gwiazdeczko. Zapytaj babci, czy z tobą pojedzie dobrze?- podpowiedziałam. - Dobrze- pobiegła do kuchni, gdzie była Emma.

Wsiedliśmy do auta i pojechaliśmy do szpitala. Weszliśmy do sali Rica. Jego twarz wyglądała lepiej niż ostatnio. Większość zasinień zniknęła. - Ale się urządziłeś staruszku- podszedł do jego łóżka Matteo. - Telefon powinien być chyba w tej szafce- podeszłam do białej szafki obok łóżka, otworzyłam szufladę, wyjęłam z niej telefon. - Cholera nie znam kodu- włączyłam go. - Ja też nie- odpowiedział Matteo. - Sprawdź jego datę urodzenia. Taki nudziarz jak on mógł sobie ustawić własną datę urodzin- sprawdziłam, nie działało. - A twoja- spojrzałam na niego kpiąco. - Dlaczego akurat moja- odpowiedziałam. - No sprawdź- wpisałam, nie działało. - Nie- powiedziałam. - A Chiary? -podpowiedział. Wpisałam, zadziałało. - Jest- weszłam w kontakty. - Jaki przykładny tatuś. Data narodzin córki jako kod to telefonu- roześmiał się Matteo.

Nie spodziewałabym się, że ustawi sobie taki kod. - I co, masz coś?- spytał. - Szukam- przewijałam kontakty, było ich strasznie dużo. - Mam- znalazłam kontakt podpisany "księgowa". - Dobra, to zadzwonisz do niej w domu- ruszyliśmy do wyjścia, ale w drzwiach pojawił się lekarz. - Oo dzień dobry. Miałem do Pani dzwonić- powiedział z uśmiechem lekarz. - Dlaczego? Coś się stało?- spojrzałam automatycznie na Rica, ale niw wyglądał jakby mu się pogorszyło. - Nic złego w każdym razie- odpowiedział i podszedł do jego łóżka. - Stan Pana Rossi się polepszył do takiego stopnia, że mogę pozwolić aby zabrała go Pani do domu, ale oczywiście pod profesjonalną opieką medyczną i najlepiej w stałym kontakcie ze mną- niesamowicie się ucieszyłam.

- Tak bardzo się cieszę- na mojej twarzy pojawił się uśmiech. - Kiedy będę mogła go zabrać?- spytałam. - Kiedy przygotuje Pani dla niego odpowiednie warunki, czyli wszystkie potrzebne leki, które Pani przepisze, wszystkie potrzebne urządzenia i zatrudni Pani odpowiednią pielęgniarkę- odpowiedział. - Dobrze, zajmę się tym jak najszybciej- odpowiedziałam. Poszliśmy do jego gabinetu, żeby wypisał mi recepty na wszystkie potrzebne leki i wytłumaczył jakich sprzęty muszę kupić. - Jeszcze raz bardzo dziękuje- podziękowałam i wyszłam z gabinetu.

- Wreszcie jakieś dobre wieści- powiedziałam ze łzami w oczach. - To ja zajmę się wszystkim, a ty kupuj te wszystkie leki, sprzęty i ogarnij pielęgniarkę- powiedział Matteo. - Nie zostawię cię przecież z tym wszystkim- nie zgodziłam się i tak nadużywałam już jego pomocy. - Emi ty masz teraz na głowie ważniejsze zadanie. Ja się zajmę tymi wszystkimi fakturami i innymi pierdołami- odpowiedział. - Dziękuje- łza spłynęła mi po policzku nie kontrolowanie. - Hej nie płacz- podszedł bliżej i mnie przytulił. .- Już wszystko zaczyna się układać. Nie ma co płakać tylko się cieszyć- pogłaskał mnie po głowie. - Wiem, cieszę się. Nawet nie wiesz jak bardzo- kolejna łza spłynęła po moim policzku. - Chodź- odsunął się i złapał mnie za dłoń. - Jedziemy wykupić pół apteki- uśmiechnęłam się. Wytarłam twarz i wyszliśmy ze szpitala i pojechaliśmy do najbliższej apteki.

Connected by Destiny#2Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz