- Dobrze, więc pokaże Panu wstępny pomysł na promocje pańskich hoteli- wyjęłam z torebki laptopa. Włączyłam odpowiednią prezentację. - Zauważyliśmy, że hotele są w przyjaznych, spokojnych, rodzinnych miejscach, więc dobrym posunięciem byłoby wypromować je jako idealne miejsce dla rodzin z dziećmi, pewnego rodzaju bezpieczną przystań, w której każdy znajdzie coś dla siebie. Dla rodziców restauracje hotelowe, co wieczór imprezy na plaży, miejsca wypoczynku takie jak sauny, jacuzzi, i tak dalej. Dla dzieci zajęcia z animatorami, bawialnie, place zabaw, różne konkursy, zabawy w basenie- pokazałam parę projektów placów zabaw, basenów, saun.
- Świetny pomysł, myślę, że to może przynieść duże zyski- poparł mój pomysł. - A ty Ricardo, co myślisz?- zapytał Pan Moretti. Sama byłam ciekawa co powie. - Dobre rozwiązanie, jeśli uda ci się zorganizować wszystkie te atrakcje i udogodnienia to może być dodatkowe źródło zysku- myślałam, że będzie szukał czegoś, żeby się przyczepić, a on pochwalił. Dziwne.
- No więc jaka jest Pana decyzja ? Zostajemy przy tej koncepcji?- dopytałam.-Zostajemy, poproszę tylko o stworzenie kosztorysu i działamy- ucieszyłam się, że udało mi się ogarnąć to zlecenie. - Oczywiście zaraz zadzwonię do mojej asystentki i się tym zajmie- wstał od stołu- Ja już musze niestety was zostawić, bo niedługo mam samolot do Anglii- podał mi i Ricardo rękę i wyszedł. Też chciałam to zrobić, sięgnęłam po swoją torebkę, schowałam do niej laptopa, odsunęłam się od stołu. - Zaczekaj- Ricardo wstał. - Na co mam czekać- podszedł bliżej. - Emily daj jedną cholerną szansę, nic więcej nie chce. Tylko ze mną porozmawiaj- miałam już dość tego ciągłego namawiania na rozmowę. - Jeśli się zgodzę to odpuścisz ?- i tak wiem, że nie dałby mi spokoju jeśli bym się nie zgodziła. Po dzisiejszej akcji jestem tego pewna.
- Jeśli nadal będziesz chciała, żebym odpuścił to to zrobię- zapewnił mnie. - Dobrze, niech będzie- myślałam, że będzie chciał rozmawiać tutaj- Chodź ze mną- złapał mnie za rękę. - Nie dotykaj mnie- wyrwałam się.- Boję się, że mi uciekniesz- ucieczka w tym momencie nie miałaby sensu. - Nie ucieknę bo i tak wysłałbyś kogoś, żeby mnie śledził- na jego twarzy pojawił się ten świetnie mi znany zadziorny uśmiech- Masz rację. Dokładnie tak bym zrobił- otworzył mi drzwi od auta.- Nie wsiądę puki mi nie powiesz, gdzie jedziemy- ustałam nieruchomo. - Aż tak mi nie ufasz ?- zapytał. - Tak- ostatecznie zdecydowałam się wsiąść do tego auta. Zamknął mi drzwi i wsiadł od strony kierowcy, odpalił silnik i ruszył.
Jechaliśmy w kompletnej ciszy, wreszcie zatrzymał się pod budynkiem, w którym pracowałam trzy lata temu, kiedy przyleciałam tu pierwszy raz. - Dlaczego tu jesteśmy?- byłam zdzwiona miejscem, do którego mnie zabrał.- Myślę, że to najlepsze miejsce, żeby porozmawiać- zgasił silnik,- Idziemy- wysiadł z auta, obszedł je dookoła i otworzył mi drzwi, po czym podał mi swoją dłoń. Nie sięgnęłam po nią, wyszłam z auta. Zamknął za mną drzwi. - Nadal będziesz nieugięta ?- spytał. - A czego się spodziewałeś? Że od razu wskoczę ci w ramiona? - ruszyłam przed siebie, szedł za mną.- Nie, ale miałem nadzieję, że będziesz bardziej skora do rozmowy- otworzył przede mną drzwi, weszliśmy do windy, nacisnął przycisk, na dach.- Czemu tam ?- spojrzałam na niego. - Zobaczysz- spojrzał na mnie kątem oka.
Wreszcie winda się zatrzymała, wyszliśmy z niej. Szedł pierwszy, ja szłam zaraz za nim. Zatrzymał się przy barierce. Ustałam obok niego. Patrzyłam na całe miasto, stąd był świetny widok, zwłaszcza, że było już ciemno, całe miasto było pięknie oświetlone.
Kurwa jest już późno, a ja miałam niedługo wrócić do hotelu. - Musze zadzwonić- wyjęłam z torebki telefon, wybrałam numer Vic. - Kurwa gdzie ty jesteś tyle czasu, już miałam dzwonić na policje- było mi głupio, że nic jej nie powiedziałam i się martwiła. - Przepraszam, nie chciałam cię wystraszyć. Niedługo wrócę, tylko muszę jeszcze coś załatwić- spojrzałam na Ricardo, uważnie słuchał co mówiłam i patrzył mi w oczy. Dziwnie się z tym czułam.- Dobra, Chiara chce, żeby dać jej telefon, dać jej ?- znów zerknęłam na niego. - Wiesz co , może nie, nie mogę teraz- to nie był dobry pomysł- No tylko, że ona już płacze, że chce mamę- cholera. - Dobra, daj mi ją do telefonu- czekałam chwilę. - Mamusia, kiedy wlacas- zapytała smutnym głosikiem.- Niedługo wrócę kochanie. Postaram się jak najszybciej- zapewniłam ją.- Dobze, a mogę włącyć bajkę ?- zapytała. - Powiedz cioci, żeby włączyła. Po bajce leć spać, bo już późno- Vic wzięła telefon.
- Połóż ją spać jak ta bajka się skończy, bo ja nie wiem, czy zdążę to zrobić- chciałam już zakończyć ta rozmowę, bo wiem, że będę musiała się z niej tłumaczyć. - Dobra, uważaj na siebie i wracaj niedługo- pożegnałam się i rozłączyłam.
- Emily, czy ty...masz dziecko?- nie wiedziałam co mu powiedzieć. Z jednej strony przecież nie powiem mu, że tak i że to jego dziecko. Wykluczone. Ale wyprzeć się też nie mogę bo widział ją i teraz z nią rozmawiałam. Kurwa co robić. - Później do tego wrócimy, na razie powiedz mi co chciałeś- przesunęłam to chociaż w czasie.
- Dobrze, więc zacznę od początku- zaczęłam się stresować- Wtedy kiedy Fernandez cię porwał, szukałem cię, wszyscy cię szukaliśmy. Victoria i twoi rodzice mogliby to potwierdzić, jeśli by chcieli. Myśl, że przeze mnie cierpisz, jesteś nie wiadomo gdzie rozpruwała mnie od środka. Traciłem kontrolę nad wszystkim, wszystko waliło mi się na głowę. Kiedy byliśmy już w tym hotelu do jakiego cię zabrali, kiedy cię znalazłem byłaś nieprzytomna, domyśliłem się, że podali ci jakieś leki, zabrałem cię do auta, zawiozłem do szpitala, poinformowaliśmy twoich rodziców, że jesteś cała. W szpitalu byłem z tobą cały czas, pojechałem do domu. Wtedy twoi rodzice napadli na mnie, że to wszystko to moja wina, że to porwanie to moja wina. Byli wściekli, zabronili mi jakichkolwiek kontaktów z tobą. Kiedy tak mówili to zacząłem się zastanawiać, czy faktycznie nie mają racji. Myślałem, że to naprawdę jest moja wina. Zdecydowałem, że zrobię jak mi kazali. Myślałem, że beze mnie będzie ci lepiej, relacja ze mną będzie dla ciebie gwoździem do trumny. Bałem się ,że jeśli byś została to mogłoby się to stać trzeci raz i że tego trzeciego mogłabyś nie przeżyć. Nie chciałem cię już dłużej narażać, dlatego nie przychodziłem do szpitala. Ostatniego dnia kiedy jeszcze biliście tutaj twoi rodzice i Victoria przyszli po twoje rzeczy, oddałem im wszystko dobrowolnie. Czułem ogromną pustkę, kiedy wszystko zabrali. Victoria do mnie przyszła i rozmawialiśmy o tym co powinienem zrobić, mówiła, że mogę przyjechać do szpitala się z tobą pożegnać, ale stwierdziłem, że to tylko pogorszyłoby sprawę. Jeszcze wcześniej, kiedy twoi rodzice kazali mi cię zostawić w spokoju, dostałem jakiegoś ataku, poszedłem do biura, zdemolowałem je całe od góry do dołu. Załamałem się.
Wtedy przyszła do mnie Carla, mówiła, żebym się nie poddawał i walczył, bo przecież cię kocham, ale powiedziałem jej, że właśnie dlatego pozwala ci odejść, żebyś miała szanse na normalne, bezpieczne życie. Bo ze mną nie mogłoby takie być. Jeszcze kiedy byłaś w szpitalu codziennie dzwoniłem do twojego lekarza i pytałem co u ciebie. Kiedy moi rodzice i Carla żegnali cię na lotnisku, byłem tam. Nie miałem odwagi do ciebie podejść, ale byłem tam.
Przez pierwszy rok kiedy odeszłaś jeden z moich ludzi był z tobą praktycznie cały czas, pod twoim biurem, domem, był zawsze, gdyby coś ci się stało, gdyby ktoś cię napadł on zawsze tam był żeby cię chronić. Wiele razy ja sam leciałem do Stanów i byłem w pobliżu. Po roku zdecydowałem się odpuścić, zająć się czymś, odsunąć trochę moje myśli od ciebie.
Teraz kiedy wróciłaś znów wszystko do mnie wróciło, wszystko co do ciebie czułem znów we mnie jest. Nigdy nie zniknęło, ale teraz wróciło ze zdwojoną siłą. Jeśli masz kogoś innego, albo już nic do mnie nie czujesz, to zrozumiem to i dam ci odejść już raz na zawsze, ale chce wiedzieć.
Emily, czy ty jeszcze cokolwiek do mnie czujesz?-
CZYTASZ
Connected by Destiny#2
RomanceWIELKI POWRÓT EMILY I RICARDO! Druga część trylogii "Connected" Oboje układają swoje życie na nowo, osobno. Ale najwyraźniej życie osobno nie jest im przeznaczone. Znów spotykają się na swojej drodze. Jak to mówią "right person, wrong time". Czy roz...