Obudziłam się o 7.00. Przez całą noc nie mogłam spać. Cały czas miałam w głowie moment, kiedy lekarz powiedział, że Ricardo może wybudzić się dopiero po kilku miesiącach. Ten moment kiedy usłyszałam strzał i zobaczyłam, że Ric upada na ziemię. Na przemian przed oczami miałam tylko te dwie sytuację.
Wstałam z łóżka. Ogarnęłam się i poszłam do pokoju Chiary. - Hej gwiazdeczko- weszłam do pokoju, żeby ją obudzić ,ale ona już nie spała. Podeszłam bliżej i zobaczyłam, że płakała. - Co się dzieje?- usiadłam na łóżku obok i wzięłam ją na kolana. - Chce do tatusia- załkała. - Oh kochanie- przytuliłam ją do siebie. - Zaraz do niego pojedziemy. Tylko musisz pamiętać, że śpi i nie będziesz mogła na razie z nim porozmawiać. Możesz do niego mówić, na pewno będzie cię słyszał, ale on jeszcze ci nie odpowie- musiałam ją przygotować, na ten widok.
- Mogę narysować mu laurkę?- spytała. - Oczywiście gwiazdeczko- starałam się powstrzymać łzy. - Weźmiemy ją ze sobą i pokażemy mu ją kiedy się obudzi- pokiwała głową i zeszłą z moich kolan. - Chodź ubierzemy się, namalujesz laurkę i jedziemy- wstałam i podeszłam do szafy. Wybrałam ubrania, przebrałam ją i uczesałam włosy w dwa małe kucyki. - Weźmiemy kredki i kartki na dół do kuchni, to ty będziesz rysować, a ja zrobię śniadanko- wzięłam wszystko i zeszłyśmy na dół. Posadziłam ją na wyspie i położyłam obok jej kredki i kartki.
Wyjęłam z lodówki rzeczy na gofry. Zrobiłam ciasto, usmażyłam i udekorowałam bitą śmietaną i truskawkami. - Smacznego mała artystko- podałam jej talerz z gofrem. Odłożyła kredki i zajęła się jedzeniem. Do kuchni weszła Emma. Wyglądała jakby też się nie wyspała. - Co tam macie dobrego ?- spytała. - Gofry, chcesz?- spytałam. - Poproszę, wyglądają świetnie- pochwaliła. Włożyłam jej jednego na talerz i nałożyłam bitej śmietany i truskawki. - Dziękuje- wzięła ode mnie talerz.
- Wiesz co z tą siostrą Fernandeza?- spytałam szeptem Emmę. - Matteo postrzelił ją w rękę, więc przewieźli ją od razu tutaj- odpowiedziała. - Czyli żyje?- spytałam dla pewności. - Tak, a dlaczego pytasz?- spytała. - Jeszcze nie ważne. Później się tym zajmę- odpowiedziała. Miałam jedną myśl, ale nie chciałam jej jeszcze realizować. Teraz musiałam skupić się na najważniejszym. Czyli powrocie do zdrowia Rica. - Skończyłam- zawołała Chiara. - No to jedziemy to tatusia- wzięłam ją na ręce. - Jedziecie do szpitala?- spytała Emma. - Tak- odpowiedziałam. - Gdyby lekarze coś ci mówili, to daj mi znać- poprosiła. - Jasne- wyszłyśmy z domu. Posadziłam Chiarę do fotelika i sama wsiadłam do auta.
Byłyśmy już pod szpitalem. Weszłyśmy do środka i ruszyłyśmy do sali. W sali była ta sama pielęgniarka, co wczoraj, więc od razu kiedy mnie zobaczyła, przepuściła nas i wyszła. Powoli podeszłam do Rica z Chairą na rękach. - Zobacz kochanie. Tatuś śpi, ale na pewno cię słyszy. Możesz mu powiedzieć, co dla niego przyniosłaś- wyglądała na trochę przestraszoną, ale w końcu posadziłam ją na krześle przy łóżku. - Zrobiłam dla ciebie obrazek- powiedziała trzymając w rączkach kartkę. - Nie możesz zobaczyć, to opowiem ci co narysowałam. - stałam za nią i słuchałam jak do niego mówiła. - Jesteś ty, ja i mama. Jest też z nami Moly. Narysowałam też słońce, drzewo ,kwiatki i nasz dom- opowiadała.
- Zostawię ci go to zobaczysz jak się obudzisz- odłożyła go na szafkę obok łóżka. - Opowiesz tacie co wczoraj robiłaś z ciocią Carlą? -chciałam, żeby do niego mówiła. Może to jakoś pomoże. Opowiedziała mu cały dzień, opowiadała co działo się w jej ulubionej bajce. Spędziłyśmy z nim cały dzień. Robiło się późno i musiałyśmy wracać. - Gwiazdeczko pożegnaj się z tatą, bo musimy już wracać do domku- pomachała mu i zeszła z krzesła. - Jutro też ci narysuje obrazek- powiedziała i złapała moją dłoń. Wyszłyśmy z sali i wróciłyśmy do auta.
Byłyśmy już w domu. - Emi- zawołała mnie Carla. - Idę- weszłam do salonu, gdzie była już ona, Emma i Francesco. - Powiedział coś lekarz?- spytał Francesco. - Nie, nawet do nas nie przyszedł- odpowiedziałam. -Dzwonił Marco. Ma przylecieć z Victorią i Sofią za jakieś dwie godziny- powiedziała Carla.- Oo już wszystko z nim okej ?- ucieszyłam się, że chociaż z nim już jest dobrze.- Ma rękę w gipsie, ale mógł już przylecieć- odpowiedziała Carla. - Pojadę po nich na lotnisko- powiedziałam.
- Ja pojadę, ty już powinnaś odpocząć- powiedziała Emma, uśmiechnęłam się do niej. - Dziękuje- usiadłam na kanapie. Po około dwóch godzinach Emma pojechała po nich na lotnisko.
Usłyszałam, że ktoś wszedł do domu. Wyszłam z salonu, Vic od razu jak mnie zobaczyła, przybiegła do mnie i mocno się do mnie przytuliła. - Moja dzielna- głaskała mnie po głowie. - Jak się trzymasz?- spytała. - Jakoś się trzymam. Muszę- odpowiedziałam. - Będzie dobrze, zobaczysz- przywitałam się z Marco i Panią Sofią. Poszliśmy do salonu. Pojawili się też Pan Michael, Pan Leonardo i Matteo. Byliśmy wszyscy w salonie. Tylko Chiara bawiła się u siebie. - Emily- spojrzałam na Pana Leonardo. - W czasie kiedy Ricardo jest w szpitalu, ty musisz zająć jego miejsce- powiedział. Nie wiedziałam co miał na myśli. - Jak to zająć jego miejsce?- zapytałam. - Teraz jego firmy, te legalne i te nielegalne należą do ciebie- jak to należą do mnie.
- Podczas kiedy on jest w szpitalu. To wszystko jest pod twoim kierownictwem- dokończył - Ale dlaczego moim? Dlaczego Pan nie może go zastąpić?- nie miałam siły, żeby zajmować się tym wszystkim. - To musisz być ty. Tak był od wieków, że jeśli przywódcy imperium coś się działo jego miejsce zajmowała jego żona. Co prawda nie jesteście jeszcze małżeństwem, ale w tej sytuacji nie ma to znaczenia- odpowiedział.
-Ty teraz masz władzę nad jego interesami, niestety to nie podlega dyskusji- byłam przerażona. Nie wiedziałam, czy podołam tak ogromnej odpowiedzialności.
CZYTASZ
Connected by Destiny#2
Любовные романыWIELKI POWRÓT EMILY I RICARDO! Druga część trylogii "Connected" Oboje układają swoje życie na nowo, osobno. Ale najwyraźniej życie osobno nie jest im przeznaczone. Znów spotykają się na swojej drodze. Jak to mówią "right person, wrong time". Czy roz...