18

592 21 0
                                    

Wróciłam do domu, weszłam do środka i od wejścia słyszałam śmiech Chiary. Uśmiechnęłam się na ten dźwięk. Weszłam do salonu gdzie była Chiara i Ric. Siedzieli razem na kanapie i oglądali jakaś bajkę, mała była przytulona do boku Ricardo. Wyglądali uroczo.

- Mamusia- Chiara zauważyła mnie i zeszła z kanapy, przybiegła do mnie i się przytuliła. - Hej gwiazdeczko- pocałowałam ją w czółko. - Chodź do nas, oglądamy bajkę- ciągnęła mnie ze sobą na kanapę. - Patrz kotek chce złapać myszkę- wskazała na telewizor. - Zaraz przyjdę, tylko się przebiorę- puściła mnie i wróciła do oglądania bajki. Weszłam na górę, wyjęłam z szafy czarne dresy i biały top na ramiączka, związałam włosy w koka i wróciłam na dół.

- Jedliście coś?- spytałam. - Tak, zamówiłem jedzenie z jakieś restauracji. Dla Chiary wziąłem coś z menu dla dzieci- odpowiedział Ric. - Dobrze- usiadłam obok Chiary na kanapie. Siedzieliśmy w trójkę i oglądaliśmy bajkę, do czas, aż zadzwonił telefon Ricardo. Wyjął go z kieszeni spodni i zerknął na ekran. - Zaraz wrócę- wstał z kanapy i wyszedł na zewnątrz. Wyglądał na przejętego.

Martwiłam się, że coś mogło się stać. W końcu wrócił. - Emily, przyjdziesz na chwilę?- zapytał. - Tak, jasne- wstałam, Chiara nawet na mnie nie spojrzała, była tak pochłonięta bajką. Wyszliśmy na zewnątrz. - Dzwoniła Carla- zaczął.- Coś się stało ?- zapytałam.- Francesco od jakiegoś czasu choruje, nie wiemy co mu jest i przed chwilą zadzwoniła Carla i powiedziała, że miał zawał i zabrała go karetka do szpitala- byłam w szoku. - O mój Boże- powiedziałam ledwo słyszalnie. - Przepraszam, ale muszę wrócić do domu. Nie mogę być tutaj, kiedy jest z nim tak źle. Chociaż bardzo chciałbym zostać- w stu procentach rozumiałam, że chce wrócić.

- Rozumiem- odpowiedziałam. Podeszłam bliżej i położyłam dłoń na jego ramieniu. - Jeśli chcesz to możemy polecieć z tobą- był zdziwiony, tym co powiedziałam. - Naprawdę? Przecież mówiłaś, że przylecicie tam za jakiś czas- powiedział. - Tak, ale nie chciałbym, cię teraz zostawiać z tym samego i załatwiłam wszystko co miałam zrobić przed wyjazdem, więc nic mnie tu nie trzyma- nadal nie wyglądał na przekonanego. - Nie sądzisz, że to nieodpowiednia chwila, żeby Chiara poznała moich rodziców, Carle i resztę? Może odłóżmy to na spokojniejszy moment- zaproponował.- Nie będziemy zabierać jej do szpitala, ani nie będziemy mówić, że coś się dzieje. A ja chciałbym tam polecieć i być przy Francesco. Chciałabym też, żeby nasza córka miała szanse poznać swojego pradziadka- delikatnie uniósł kąciki ust do góry. - Jeśli nie chcesz, żebyśmy leciały to zostaniemy- zapewniłam go. - Chce, bardzo chce. Tylko nie chciałbym wciągać was w tą cholernie ciężką sytuacje- widziałam ból w jego oczach.

Jak to jedna wiadomość może od razu odmienić człowieka. - Widzę, że to dla ciebie ciężki czas, więc chciałabym być przy tobie. Źle bym się czuła ze świadomością tego co się tam dzieje, będąc tutaj i nic z tym nie robiąc jakby mnie to nie interesowało. Mimo wszystko spędziłam z twoją rodziną bardzo dużo czasu, z Francesco też. Myślisz, że byliby źli gdybym przyleciała ?- bałam się, że gdybym przyleciała, to nie przyjęli by mnie zbyt chętnie, po tym jak uciekłam. - No coś ty. Nie byliby źli, cieszyliby się. Tęsknili za tobą prawie tak samo jak ja- przytulił mnie. - To co, lecimy razem ?- zapytałam. - Lecimy razem- położył głowę na moim ramieniu. Czułam jak szybko biło mu serce.

Mimo, że daje po sobie poznać to boi się o Francesco, cała ta sytuacja jest dla niego trudna. Dopiero co udało mu się poznać córkę to dowiaduje się o złym stanie zdrowia dziadka. - Kiedy dokładnie chcesz lecieć? -odsunęli się od siebie. - Dziś wieczorem- przestraszyłam się, ze nie zdążę wszystko spakować i ogarnąć do wieczora. I najgorsze, czyli powiedzenie rodzicom.

Wróciliśmy do środka, musieliśmy jakoś powiedzieć o tym Chiarze. - Kochanie- usiadłam obok niej na kanapie, wyłączyłam telewizor. - Posłuchaj- Ric usiadł obok mnie. - Tatuś musi pilnie wracać do swojego domku, bo coś się stało i musi tam szybciutko być- bałam się, ze nie będzie chciała lecieć, zdecydowałam, że nie powiem jej, że się przeprowadzamy, tylko że lecimy tam na jakiś czas, żeby nie burzyć jej wszystkiego w jednej chwili. Chce powoli ją do tego przyzwyczaić. Może kiedy już tam będziemy nie będzie chciała wracać. - A my polecimy z nim dobrze?- spytałam. - Takk- ucieszyła się. - Tatuś mieszka daleko ?- spytała.- Troszkę daleko, trzeba lecieć samolotem, tak jak kiedyś leciałaś ze mną do cioci, do Francji pamiętasz ?- spytałam. - Jej! lecimy samolotem- zaczęła podskakiwać na kanapie. Zaśmiałam się. - Pojadę do hotelu się spakować i poinformować załogę, że lecimy dziś wieczorem do Włoch- Ric wstał z kanapy. - Dobrze, do zobaczenia później- lekko się uśmiechnęłam. Ale on miał kamienną minę. Chiara podbiegła do niego i przytuliła go. - Pa pa tatusiu- wtedy praktycznie niewidocznie się uśmiechnął. Przytulił ją do siebie mocniej, aż w końcu wstał pomachał jej i wyszedł.

Poszłam z Chiarą na górę, żeby spakować wszystkie rzeczy. Wzięłam telefon, żeby zadzwonić do Vic. - Hejka kochana, co tam ?- spytała. - Lec dziś wieczorem z Chiarą i Ricardo do Włoch- nie wiedziałam od czego zacząć, więc przeszłam do sedna. - Co kurwa? Jak dziś wieczorem- była zdezorientowana. - Dziadek Rica zachorował i dzisiaj miał zawał, więc Ricardo chce tam jak najszybciej lecieć a ja powiedziałam, że polecimy z nim- wyjaśniłam.- O cholera. Francesco?- spytała.- Tak- odpowiedziałam. - Jezu biedny. Wiesz co z nim teraz ?- spytała. - Nic nie wiem, Ric przed chwilą wyszedł i pojechał do hotelu- włączyłam na głośnomówiący i wyjęłam z szafy walizki. - Wiesz o której dokładnie lecicie ?- spytała.- Nie jeszcze, pewnie kiedy zadzwoni do pilota to dowiemy się o której- spakowałam pierwszą walizkę ubrań Chiary. - Dobra, to odzywaj się potem jak będziesz coś wiedzieć- powiedziała- Dobra, muszę jeszcze zadzwonić do rodziców i im powiedzieć- powiedziałam. - O kurde, to może nie być łatwe. Zwłaszcza, że wylatujecie dosłownie za parę godzin- niestety miałam taką świadomość. - Wiem, ale muszę im powiedzieć jeszcze przed wylotem, bo nie zdążę do nich pojechać-pakowałam kolejną walizkę. - No to powodzenia, pa pa- pożegnałam się i Vic się rozłączyła.

Miałam parę godzin na spakowanie wszystkiego i powiedzenie rodzicom. Nie wiem czy stresowałam się bardziej. Chyba rodzicami.

Connected by Destiny#2Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz