Wróciłam do domu, weszłam do środka i od wejścia słyszałam śmiech Chiary. Uśmiechnęłam się na ten dźwięk. Weszłam do salonu gdzie była Chiara i Ric. Siedzieli razem na kanapie i oglądali jakaś bajkę, mała była przytulona do boku Ricardo. Wyglądali uroczo.
- Mamusia- Chiara zauważyła mnie i zeszła z kanapy, przybiegła do mnie i się przytuliła. - Hej gwiazdeczko- pocałowałam ją w czółko. - Chodź do nas, oglądamy bajkę- ciągnęła mnie ze sobą na kanapę. - Patrz kotek chce złapać myszkę- wskazała na telewizor. - Zaraz przyjdę, tylko się przebiorę- puściła mnie i wróciła do oglądania bajki. Weszłam na górę, wyjęłam z szafy czarne dresy i biały top na ramiączka, związałam włosy w koka i wróciłam na dół.
- Jedliście coś?- spytałam. - Tak, zamówiłem jedzenie z jakieś restauracji. Dla Chiary wziąłem coś z menu dla dzieci- odpowiedział Ric. - Dobrze- usiadłam obok Chiary na kanapie. Siedzieliśmy w trójkę i oglądaliśmy bajkę, do czas, aż zadzwonił telefon Ricardo. Wyjął go z kieszeni spodni i zerknął na ekran. - Zaraz wrócę- wstał z kanapy i wyszedł na zewnątrz. Wyglądał na przejętego.
Martwiłam się, że coś mogło się stać. W końcu wrócił. - Emily, przyjdziesz na chwilę?- zapytał. - Tak, jasne- wstałam, Chiara nawet na mnie nie spojrzała, była tak pochłonięta bajką. Wyszliśmy na zewnątrz. - Dzwoniła Carla- zaczął.- Coś się stało ?- zapytałam.- Francesco od jakiegoś czasu choruje, nie wiemy co mu jest i przed chwilą zadzwoniła Carla i powiedziała, że miał zawał i zabrała go karetka do szpitala- byłam w szoku. - O mój Boże- powiedziałam ledwo słyszalnie. - Przepraszam, ale muszę wrócić do domu. Nie mogę być tutaj, kiedy jest z nim tak źle. Chociaż bardzo chciałbym zostać- w stu procentach rozumiałam, że chce wrócić.
- Rozumiem- odpowiedziałam. Podeszłam bliżej i położyłam dłoń na jego ramieniu. - Jeśli chcesz to możemy polecieć z tobą- był zdziwiony, tym co powiedziałam. - Naprawdę? Przecież mówiłaś, że przylecicie tam za jakiś czas- powiedział. - Tak, ale nie chciałbym, cię teraz zostawiać z tym samego i załatwiłam wszystko co miałam zrobić przed wyjazdem, więc nic mnie tu nie trzyma- nadal nie wyglądał na przekonanego. - Nie sądzisz, że to nieodpowiednia chwila, żeby Chiara poznała moich rodziców, Carle i resztę? Może odłóżmy to na spokojniejszy moment- zaproponował.- Nie będziemy zabierać jej do szpitala, ani nie będziemy mówić, że coś się dzieje. A ja chciałbym tam polecieć i być przy Francesco. Chciałabym też, żeby nasza córka miała szanse poznać swojego pradziadka- delikatnie uniósł kąciki ust do góry. - Jeśli nie chcesz, żebyśmy leciały to zostaniemy- zapewniłam go. - Chce, bardzo chce. Tylko nie chciałbym wciągać was w tą cholernie ciężką sytuacje- widziałam ból w jego oczach.
Jak to jedna wiadomość może od razu odmienić człowieka. - Widzę, że to dla ciebie ciężki czas, więc chciałabym być przy tobie. Źle bym się czuła ze świadomością tego co się tam dzieje, będąc tutaj i nic z tym nie robiąc jakby mnie to nie interesowało. Mimo wszystko spędziłam z twoją rodziną bardzo dużo czasu, z Francesco też. Myślisz, że byliby źli gdybym przyleciała ?- bałam się, że gdybym przyleciała, to nie przyjęli by mnie zbyt chętnie, po tym jak uciekłam. - No coś ty. Nie byliby źli, cieszyliby się. Tęsknili za tobą prawie tak samo jak ja- przytulił mnie. - To co, lecimy razem ?- zapytałam. - Lecimy razem- położył głowę na moim ramieniu. Czułam jak szybko biło mu serce.
Mimo, że daje po sobie poznać to boi się o Francesco, cała ta sytuacja jest dla niego trudna. Dopiero co udało mu się poznać córkę to dowiaduje się o złym stanie zdrowia dziadka. - Kiedy dokładnie chcesz lecieć? -odsunęli się od siebie. - Dziś wieczorem- przestraszyłam się, ze nie zdążę wszystko spakować i ogarnąć do wieczora. I najgorsze, czyli powiedzenie rodzicom.
Wróciliśmy do środka, musieliśmy jakoś powiedzieć o tym Chiarze. - Kochanie- usiadłam obok niej na kanapie, wyłączyłam telewizor. - Posłuchaj- Ric usiadł obok mnie. - Tatuś musi pilnie wracać do swojego domku, bo coś się stało i musi tam szybciutko być- bałam się, ze nie będzie chciała lecieć, zdecydowałam, że nie powiem jej, że się przeprowadzamy, tylko że lecimy tam na jakiś czas, żeby nie burzyć jej wszystkiego w jednej chwili. Chce powoli ją do tego przyzwyczaić. Może kiedy już tam będziemy nie będzie chciała wracać. - A my polecimy z nim dobrze?- spytałam. - Takk- ucieszyła się. - Tatuś mieszka daleko ?- spytała.- Troszkę daleko, trzeba lecieć samolotem, tak jak kiedyś leciałaś ze mną do cioci, do Francji pamiętasz ?- spytałam. - Jej! lecimy samolotem- zaczęła podskakiwać na kanapie. Zaśmiałam się. - Pojadę do hotelu się spakować i poinformować załogę, że lecimy dziś wieczorem do Włoch- Ric wstał z kanapy. - Dobrze, do zobaczenia później- lekko się uśmiechnęłam. Ale on miał kamienną minę. Chiara podbiegła do niego i przytuliła go. - Pa pa tatusiu- wtedy praktycznie niewidocznie się uśmiechnął. Przytulił ją do siebie mocniej, aż w końcu wstał pomachał jej i wyszedł.
Poszłam z Chiarą na górę, żeby spakować wszystkie rzeczy. Wzięłam telefon, żeby zadzwonić do Vic. - Hejka kochana, co tam ?- spytała. - Lec dziś wieczorem z Chiarą i Ricardo do Włoch- nie wiedziałam od czego zacząć, więc przeszłam do sedna. - Co kurwa? Jak dziś wieczorem- była zdezorientowana. - Dziadek Rica zachorował i dzisiaj miał zawał, więc Ricardo chce tam jak najszybciej lecieć a ja powiedziałam, że polecimy z nim- wyjaśniłam.- O cholera. Francesco?- spytała.- Tak- odpowiedziałam. - Jezu biedny. Wiesz co z nim teraz ?- spytała. - Nic nie wiem, Ric przed chwilą wyszedł i pojechał do hotelu- włączyłam na głośnomówiący i wyjęłam z szafy walizki. - Wiesz o której dokładnie lecicie ?- spytała.- Nie jeszcze, pewnie kiedy zadzwoni do pilota to dowiemy się o której- spakowałam pierwszą walizkę ubrań Chiary. - Dobra, to odzywaj się potem jak będziesz coś wiedzieć- powiedziała- Dobra, muszę jeszcze zadzwonić do rodziców i im powiedzieć- powiedziałam. - O kurde, to może nie być łatwe. Zwłaszcza, że wylatujecie dosłownie za parę godzin- niestety miałam taką świadomość. - Wiem, ale muszę im powiedzieć jeszcze przed wylotem, bo nie zdążę do nich pojechać-pakowałam kolejną walizkę. - No to powodzenia, pa pa- pożegnałam się i Vic się rozłączyła.
Miałam parę godzin na spakowanie wszystkiego i powiedzenie rodzicom. Nie wiem czy stresowałam się bardziej. Chyba rodzicami.
CZYTASZ
Connected by Destiny#2
RomansWIELKI POWRÓT EMILY I RICARDO! Druga część trylogii "Connected" Oboje układają swoje życie na nowo, osobno. Ale najwyraźniej życie osobno nie jest im przeznaczone. Znów spotykają się na swojej drodze. Jak to mówią "right person, wrong time". Czy roz...