55

252 17 4
                                    

Miesiąc później...

Z samego rana poszłam do pokoju Rica, jeszcze w piżamie. Usiadłam na krześle, obok jego łóżka. - Dzisiaj 12 sierpnia...urodziny Chiary- powiedziałam ledwo powstrzymując łzy. - Trzecie urodziny naszej córki...- jedna łza popłynęła po moim policzku. -...na których ciebie nie będzie- złapałam za jego dłoń. - Robimy przyjęcie w ogrodzie. Przyjedzie Michale, Sofia, Matteo, Marco, przyleci Vic. Chiara zaprosiła kilka nowych koleżanek, mieszkają niedaleko, poznała je w parku jakiś czas temu. Powiedziała, żebym przygotowała też miejsce przy stole dla ciebie, ledwo udało mi się nie rozpłakać- uniosłam wzrok do góry, żeby nie poleciały mi łzy. - Powiedziała, że może będziesz chciał wrócić na jej urodziny, żeby zrobić jej tym prezent- nie wytrzymałam i się rozpłakałam.

- Zrobię jak chciała, przygotuje to miejsce dla ciebie. Nie miałam odwagi powiedzieć jej, że to raczej nie możliwe, żebyś tam usiadł z nami- nadal płakałam. - Oddałabym wszystko, żebyś spełnił jej urodzinowe marzenie- przetarłam swój policzek. - Muszę już iść przygotować dekoracje, tort i inne rzeczy. Niedługo przyjdzie do ciebie Carla i poda ci śmiadanie. Ja przyjdę wieczorem po imprezie- odłożyłam jego bezwładną dłoń i wyszłam z pokoju. Wzięłam kilka głębszych wdechów, żeby się uspokoić.

Wróciłam na górę, ubrałam czarne dresy, związałam włosy i zajrzałam do Chiary, jeszcze spała. Zeszłam na dół, w salonie leżały wszystkie dekoracje. Zabrałam się za ustrajanie ogrodu. Napompowałam wszystkie balony, zawiesiłam je na drzewach, przygotowałam stół, rozłożyłam wszystkie, talerzyki, napompowałam dmuchany zamek do zabawy, rozłożyłam basen z kulkami. Wróciłam do domu i poszłam do kuchni napić się wody bo się zmęczyłam. - Nie śpisz już- spojrzałam na Emmę robiącą sobie kawę. - Nie mogłam już spać- wzięła filiżankę kawy. - Cały czas myślę o Ricardo i o tym, że dziś są urodziny Chiary, które przegapi- wlałam sobie wody do szklanki. - Ja też- napiłam się. - To tak kurewsko niesprawiedliwe...wczoraj kiedy układałam z nią klocki, zapytałam czy ma pomysł na urodzinowe życzenie, o jakim pomyśli, kiedy będzie zdmuchiwać świeczki. Powiedziała, że zażyczy sobie, że tatuś się obudził- zamknęłam oczy wstrzymując fale łez.

- Musimy się postarać odciągnąć ją od tego. Zając zabawą, żeby nie myślała o tym, że go z nami nie ma- odłożyłam szklankę na blat. - Tak, musi być dziś szczęśliwa, zamiast się tym smucić. Wystarczy, że my wszyscy się tym przejmujemy- odpowiedziała. - Pójdę po nią, pewnie się już obudziła- wyszłam z kuchni i poszłam na górę. Otworzyłam drzwi od jej pokoju i weszłam do środka. - Hej gwiazdeczko- odsłoniłam rolety.- Wstajemy dzisiaj są twoje urodzinki- uchyliła oczka. Na mojej twarzy pojawił się najbardziej wiarygodny uśmiech na jaki było mnie teraz stać. - No szybko, ubieramy suknie balową i idziemy się bawić- wyjęłam z szafy różową tiulową sukienkę. Ubrałam ją w nią. - Jeszcze korona- wskazała palcem na koronę, leżącą na szafce. - Już daje- wzięłam ją i założyłam jej na głowę. - Proszę moja królowo- mała uśmiechnęła się.

- Wyglądam jak księżniczka? -spytała. -Jesteś księżniczką ,kochanie- odpowiedziałam.- Najpiękniejszą i najdzielniejszą- dodałam. Przytuliła mnie. - Chodź, pójdziemy zobaczyć co robi babcia- wzięłam ją za rękę i zeszłyśmy na dół. Emma była w kuchni i przygotowywała babeczki na imprezę. - Pomożesz babci?- spytała. - Tak!- zawołała Chiara i pobiegła do niej. - Tylko nie ubrudź sukienki- powiedziałam i wyszłam z kuchni. Wyjęłam telefon i zadzwoniłam do Vic. Bardzo dawno z nią nie rozmawiałam, a dzisiaj miała przylecieć. - Hejka kochana- przywitała się. - Hej Vic. O której lądujesz u nas?- spytałam. - Gdzie po 18.00, dam ci znać dokładniej jak już będę w samolocie- odpowiedziała. - Okej, to dzwoń, jak będziesz lądować- powiedziałam.- Oki- rozłączyłam się.

Zadzwoniłam jeszcze do Marco i spytałam kiedy będą. Powiedział, że po 17.00, więc będziemy musieli tylko zaczekać jeszcze na Vic, bo koleżanki Chiary będą też około 17.00. Pojawili się Matteo, Marco, Sofia i Michael. - Cześć kochani- przywitała się z nami Sofia. Przytuliła się ze mną i Emmą- Oo cześć kochanie- przytuliła Chiarę. - Prześlicznie wyglądasz, jak prawdziwa księżniczka-Chiara szeroko się uśmiechnęła. -Dziękuje- odpowiedziała jej nieśmiało. Przywitałyśmy się z Michalem, Marco i Matteo. Poszliśmy wszyscy do ogrodu. Chwilę później pojawiły się cztery koleżanki Chiary, pobiegła z Emmą je przywitać, ja zostałam z resztą. - Jak z Ricardo?- zapytał Michael. - Bez zmian. Odkąd zabraliśmy go ze szpitala żadnych zmian- odpowiedziałam. - Najważniejsze, że nie jest gorzej- powiedziała Sofia. - Tak, tylko, że od miesięcy sytuacja stoi w miejscu i nie wiadomo kiedy się wybudzi- odpowiedziałam. - Lada moment się wybudzi, zobaczysz. Już nie rozmawiajmy o tym teraz. Dzisiaj świętujemy urodziny małej Chiary, od jutra znów możemy się tym martwić, ale dziś skupiamy się na niej- powiedziała Sofia. - Mama ma rację. Dajmy sobie dzisiaj z tym spokój- zgodził się Marco. - A zmieniając temat Victoria też będzie prawda?- spytał.
-Tak, będzie tylko trochę później. Miała dać mi znać, kiedy mam po nią przyjechać na lotnisko- odpowiedziałam. - Ja mogę po nią pojechać. Ty zostań z Chiarą- zaproponował Marco. - Oo jak byś mógł- musiałam jeszcze pokroić owoce dla dziewczynek, więc ucieszyłam się, że on po nią pojedzie- Nie ma problemu- uśmiechnęłam się do niego z wdzięcznością.

- A co ty taki chętny, żeby ją odebrać z lotniska- wtrącił Matteo. - O co ci chodzi?- spojrzał na niego wrogo Marco. - Chyba się z nią polubiliście co- uśmiechał się szyderczo. - Zajmij się lepiej sobą- odpowiedział mu delikatnie wkurzony. Zerknęłam na ekran telefonu. - Napisała, że za chwilę będą lądować- Marco ruszył do auta i pojechał po nią. Ja wróciłam do domu pokroić owoce i ciasto. Zaniosłam to z powrotem do ogrodu i postawiłam na stole. - Dziewczynki chodźcie. Mam ciasto i owocki- zeszły z dmuchanego zamku i przybiegły do mnie, wszystkie były ubrane w balowe suknie. Dałam im po kawałku ciasta i owoce. Usiadły przy stole i zajęły się jedzeniem. Jedna z dziewczynek nie zauważyła napisu na krześle "tatuś" i prawie na nic usiadła. - Tu nie można- powiedziała jej Chiara. - Możesz usiąść tu koło mnie, tam jest miejsce mojego taty- dziewczynka podeszła do krzesła obok i usiadła na nim.

Ona naprawdę miała nadzieje, że on się pojawi...

Connected by Destiny#2Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz