52

315 14 3
                                    

- Dzień dobry- przywitałam się z kobieta za ladą. - Dzień dobry, co dla Pani?- spytała z uśmiechem starsza Pani. - Poproszę baklofen, tolperyzon, tyzanidynę, prydynol- kobieta nie ruszyła się z miejsca tylko spojrzała na mnie zdezorientowana. - To są leki zwiotczające mięśnie, nie mogę ich Pani tak po prostu sprzedać- chyba pomyślała, że jestem jakąś narkomanką. - Mam tutaj recepty na to wszystko, potrzebuje ich dla osoby w śpiączce- chyba mi uwierzyła. - Proszę je pokazać- podałam jej wszystkie recepty. Odłożyła je i zaczęła zbierać z półek leki. - Proszę- podała mi torebkę z lekami.- Dziękuje- zapłaciłam i wróciłam do auta.

- Co tak długo?- spytał Matteo. - Kobieta nie chciała mi ich sprzedać bo myślała, że jestem jakąś narkomanką- odpowiedziałam, na co się zaśmiał. - W sumie to często spotykane leki, które biorą narkomani, ja jako część rodziny Rossi wiem co mówię- po chwili zrozumiałam, co ma na myśli. Ja teraz sprzedaje chorym i uzależnionym ludziom te same leki jakie teraz potrzebuje dla Rica. Różnica jest taka, że on ich potrzebuje do życia przez okoliczności i nie z własnej woli, a oni z własnej woli chcą się nimi faszerować.

- Ziemia do Emi- Matteo pomachał mi dłonią przed twarzą. - Co- ocknęłam się. - Nad czym tak myślisz?- spytał. - Niczym, nie ważne- odpaliłam silnik i ruszyłam do domu. Byliśmy już pod domem. - To ja idę się utopić w fakturach, a ty zamawiaj te wszystkie sprzęty dla Ricardo- powiedział i poszedł do gabinetu. Ja zabrałam swojego laptopa i usiadłam na kanapie. Zaczęłam szukać tego wszystkiego, czego potrzebowałam, żeby sprowadzić Rica do domu. - Ooo już jesteś, wróciłyśmy przed chwilą z Chiarą od Ricardo- w salonie pojawiła się Emma. Odłożyłam laptopa. - Emma- zawołałam ją. - Tak?- wróciła do salonu. - Kiedy byłam z Matteo w szpitalu, to przyszedł do nas lekarz. Powiedział, że jeśli uda mi się załatwić dla niego cały potrzebny sprzęt, leki i opiekę medyczną to mogę sprowadzić go tutaj, do domu- jej oczy się zaszkliły, podeszła do mnie i przytuliła mnie, objęłam ją. - To cudownie Emily- powiedziała, ledwo powstrzymując płacz.

- W końcu jakieś dobre wieści. Skoro pozwalają nam zabrać go ze szpitala, to znaczy, że mu się poprawiło?- dopytała. - Tak, lekarz powiedział, że poprawiło mu się na tyle, że mogę go zabrać- potwierdziłam. - Oh to świetnie- odpowiedziała. Odsunęłyśmy się od siebie. - To nie to samo jakby się wybudził, ale przynajmniej będę go mieć przy sobie- wytarła łzy z policzków. - Właśnie, będziemy razem, nie ważne jak, ważne że razem. A i na wybudzenie przyjdzie czas- pocieszałam ją i tym samym też siebie. Starając się nie odchodzić od przekonania, że to nastąpi.

- Pójdę do Chiary, czeka na mnie w ogrodzie- powiedziała. - Dobrze, ja zajmę się szukaniem tych wszystkich urządzeń dla Rica- odpowiedziałam. Ona wyszła na zewnątrz, a ja wróciłam na kanapę. Znalezienie tego wszystkiego było trudniejsze niż myślałam. Przy paru przypadkach musiałam skontaktować się z naszym lekarzem, żeby się dopytać, czy to jest to o co mu chodziło. Wreszcie zamówiłam  wszystko, czego potrzebujemy. Wszystko miało dotrzeć w przeciągu paru dni. Musiałam jeszcze zatrudnić odpowiednią i zaufaną pielęgniarkę. Nie wiedziałam jak ją znaleźć, musi to być osoba świetnie wykształcona, najlepiej zaufana.

- Zamówiłaś już wszystko?- spytała Emma. - Tak, tylko zastanawiam się skąd wziąć odpowiednią pielęgniarkę- odpowiedziałam. - A może Carla mogłaby. Przeszła wszystkie testy i myślę, że mogłaby się tym zająć- nie byłam pewna, czy to dobry pomysł. - Jesteś pewna, że sobie poradzi? Nie zrozum mnie źle, nie uważam, że Carla by nie dała rady, tylko to dosyć skomplikowane i nie możemy popełnić ani jednego najmniejszego błędu- odpowiedziałam. - Możemy z nią porozmawiać i zapytać czy by sobie poradziła- zaproponowała Emma. - Dobrze, mogłabyś do niej zadzwonić i zapytać, czy mogłaby przyjechać?- zapytałam. - Jasne- poszła do kuchni.

Odłożyłam laptopa na stolik kawowy, podeszłam do drzwi balkonowych i popatrzyłam na bawiącą się Chiarę. Biegała z Molim po ogrodzie, z wielkim uśmiechem na twarzy. - Zaraz będzie- odwróciłam się od drzwi. - Oo to dobrze- odpowiedziałam. Parę minut później przyjechała Carla. - Hej mamo- przytuliła ją. - Hejka Emi- mnie także. Poszłyśmy do salonu. - Chiara jest w ogrodzie ?- spytałam Emmy. - Tak, Francesco z nią jest- odpowiedziała.- Okej- usiadłyśmy na kanapie.- Carla jak już ci pewnie Emma mówiła, lekarz Rica powiedział, że jeśli zapewnię mu odpowiednie warunku to mogę zabrać go ze szpitala. Właśnie dlatego potrzebujemy wykfalifikowanej pielęgniarki i chciałam zapytać, czy masz już odpowiednie kwalifikacje, żebyś to ty się tym zajęła, oczywiście jeśli chcesz i masz czas- powiedziałam.

- Oczywiście, że chce i dla swojego brata zawsze znajdę czas. Co do kwalifikacji to przeszłam wszystkie egzaminy ze śpiączki farmakologicznej i testy z opieki nad takimi pacjentami, więc nie ma problemu, żebym to ja się nim zajęła- ucieszyłam się na jej słowa, bo bardzo potrzebowałam kogoś kto jest wykfalifikowany i co najważniejsze zaufany i Carla jest idealną opcją. - To świetnie, wszystkie urządzenia jakich potrzebuje przyjdą za parę dni więc dam ci znać, kiedy będziemy po przewozić- poinformowałam. - A właśnie jak ma przebiegać to przewiezienie?- zapytała Emma. - Lekarz ma nam udostępnić karetkę, pojedzie z nim, żeby wszystkiego dopilnować, razem z ratownikami podepnie go pod wszystkie urządzenia i poda mu pierwszą dawkę leków- odpowiedziałam. - Kazał mi dzwonić do niego co parę dni i mówić, czy coś się zmienia itd. Co jakiś czas ma ten tutaj przyjeżdżać, żeby zrobić mu badania i sprawdzić wszystko-Emma przytaknęła głową.

- Emi!- zawołał Matteo. Wszedł do salonu. - Co się dzieje?- spytałam. - Mamy mały problem- powiedział. Bałam się pytać jaki. - Jaki problem?- spytałam niechętnie.- Zwiał nam jeden człowiek. Przed chwilą dzwonił nasz pracownik- to chyba jest jakiś żart. - Chyba żartujesz. W cholerę ludzi dookoła, monitoring a on sobie kurwa uciekł?- zdenerwowana wstałam z kanapy. - Kto to ?- spytałam. - Adriano Brodini. Próbował kiedyś ukraść parę kilogramów koki- odpowiedział. - Co z kamerami?- spytałam. - Jeszcze nie wiem, zaraz jadę to sprawdzić- odpowiedział. - Jadę z tobą- ruszyłam do wyjścia, Matteo podążał za mną.

Connected by Destiny#2Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz