Odpuściłam sobie wszelkie hotele, restauracje, kasyna, kluby nocne. Było tego za dużo, żebym miała do każdego miejsca jeździć. Wybrałam się jeszcze tylko do jednego miejsca. Było za miastem, więc zajęło to trochę czasu. Byłam pod dużym magazynem. Przede mną otworzyły się duże garażowe drzwi, wjechałam do środka. - Witam Panią- przywitał się mężczyzna pracujący tutaj. - Oszczędźmy sobie grzeczności- wysiadłam z auta. - Proszę pokazać mi towar- rozkazałam. - Cały- dodałam. Mężczyzna musiał zrozumieć o czym mówię. - Proszę za mną- ruszyłam za nim.
Weszliśmy do wielkiej hali. Były tam palety z paczkami, z białym proszkiem. - Tutaj kokaina- powiedział. - Ile?- spytałam. - Trzy ton- nie wyobrażałam sobie nawet takiej ilości. - Dalej- pośpieszyłam go. Weszliśmy dalej. - Skład broni- wszędzie były bronie, na ścianach. - Dalej- weszliśmy do kolejnej hali, tym razem było tu kompletnie ciemno. Podszedł do ściany i zapalił światło. Były tu cele z ludźmi w środku. Każdy z nich był pobity i posiniaczony. Nie ruszyło by mnie to gdyby nie byłoby tu kobiet i dzieci. - Kim są ci ludzie?- wskazałam na kobietę i dwójkę dzieci w jednej z cel. - Żona i dzieci byłego pracownika. Zdradził nas dla konkurencji- odpowiedział. - Gdzie on teraz jest?- spytałam. - W ziemi- odpowiedział. Podeszłam bliżej celi. Kobieta była przestraszona, dzieci jeszcze bardziej, wtulały się w kobietę.
- Jak długo tu są?- spytałam. - Parę miesięcy- odpowiedział. Chwilę się zastanawiałam. -Wypuść ją- rozkazałam. - Ale...- nie dokończył. - Rób co mówię!- krzyknęłam. Nie odezwał się i wyjął z kieszeni klucz do celi. - Dzieci zostają. Zabierz ją do miejsca gdzie będę mogła z nią porozmawiać- rozkazałam. Otworzył cele, wszedł do środka, wyszarpał ją z objęć dzieci i wyszedł, po czym zamknął cele. - Zabierz ją- powtórzyłam. Wyszedł z nią z hali. Mama!- zawołała dziewczynka. Podbiegły do drzwi celi i zaczęły płakać. - Jeśli wasza mama nie zrobiła nic złego to ją stąd wypuszczę, was też- chciałam je uspokoić. - Zaczekajcie tu chwilę- poszłam za pracownikiem. - Posadził kobietę przy stolę i przypiął jej nadgarstki kajdankami do stołu. Usiadłam naprzeciwko niego. - Wiesz dlaczego tu jesteś?- spytałam.- Wiem- odpowiedziała. - Więc?- czekałam aż odpowie.- Przez mojego męża- odpowiedziała. - Zgadza się- powiedziałam.- Zdradził nas i zasłużył na karę- dodałam. - Ale- powiedziałam stanowczo. - Jeśli ty nic nie zrobiłaś to wypuszczę ciebie i dzieci- w jej oczach pojawiła się iska nadziei. - Sprawdzę to i wrócę, ale na razie zostaniecie tutaj. Zabierz ją z powrotem- rozkazałam. Mężczyzna podszedł i odpiął ją.
- Dlaczego to robisz?- spytała, kiedy zamknął ją z powrotem. - Bo chce ci pomóc- odpowiedziała. - Chyba, że też byłaś w to zamieszana. Wtedy uwolnię tylko dzieci- dodałam. - Przysięgam, że o niczym nie wiedziała- zarzekała. - Sprawdzę to- odpowiedziałam. - Czy są tu jeszcze jakieś dzieci lub kobiety?- spytałam. - Tak- odpowiedział. - Na jutro chce mieć raport z tego jak się nazywają, ile mają lat, dlaczego tutaj są- kiwnął głową. - I masz dokładnie sprawdzić, czy są zamieszani w jakieś sprawy przeciwko nam czy są tu zamknięci dla zasady i satysfakcji- ruszyłam do wyjścia. - Jeszcze jedno- zatrzymałam się. - Daj tym wszystkim dzieciom coś normalnego do jedzenia i ubrania- poleciłam. - Aa i jeszcze jedna rzecz- odwróciłam się do niego i w mgnieniu oka wyjęłam z torebki pistolet. - Jeśli dowiem się, że zrobiłeś tym dzieciom jakąkolwiek krzywdę, czy ktokolwiek zrobi im krzywdę to rozstrzelę ci głowę- wystawiłam pistolet prosto w jego czoło. - Rozumiem- zabrałam broń i wsiadłam do auta.
Wyjechałam na zewnątrz i pojechałam prosto do szpitala. Jeszcze w aucie zadzwoniłam do Emmy. - Hej- przywitałam się. - Hej Emi- przywitała się. - Jak Chiara?- spytałam. - Dobrze, bawimy się na zewnątrz- odpowiedziała. - Pytała znów o Rica?- spytałam. - Pytała czy jutro też do niego pojedziemy. Powiedziałam, że ja z nią pojadę bo ty jutro nie możesz- odpowiedziała. - Okej, dziękuje- podziękowałam. - A ty jak ?- spytała. - Staram się ogarnąć to wszystko. Jadę jeszcze na chwilę do szpitala- odpowiedziałam. - Daj znać jak będziesz już wracać to odgrzeje ci kolacje- powiedziała. - Dobra, dzięki- rozłączyłam się.
Byłam już pod szpitalem, wysiadłam z auta i weszłam do środka, weszłam do sali. Usiadłam obok łóżka Rica. - Dlaczego to zrobiłeś...?- spytałam nie rozumiejąc. - Dlaczego zamknąłeś niewinna kobietę i małe dzieci. Jak mogłeś to zrobić...mając Chiarę. Zamknąłeś w celi niewinne małe dzieci na miesiące. Poszedłeś do nich kiedykolwiek? Pewnie nie. Rozumiem, że ludzie którzy ci szkodzą muszą być likwidowani, rozumiem to, ale nie to że skrzywdziłeś niewinne dzieci. Nawet jeśli były czemuś winne to przepraszam ,ale je wypuszczę- chciało mi się płakać. - Nie mogę uwierzyć, że byłeś do tego zdolny Ricardo.
- Nawet kiedy się obudzisz i będziesz na mnie przez to zły to i tak to zrobię. Nie będę mieć na sumieniu niewinnych dzieci. Może to jedyny mały plus, że mam tymczasową władzę nam tym, co się dzieje- nie wiedziałam co mam myśleć, o tej całej sytuacji. Chciałabym, żeby mógł jakoś mi to wytłumaczyć, ale nie było takiej opcji. Na razie mogłam się tylko domyślać jak było.
Wróciłam zmęczona całym tym dniem do domu. Jedyne o czym marzyłam to położyć się do łóżka. Ale zanim to musiałam iść do Chiary i zobaczyć jak się ma. Usłyszałam głos Emmy z salonu poszłam tam. Siedziały obie na kanapie i oglądały bajkę. - Oo mama wróciła- zauważyła mnie. Chiara oderwała wzrok od telewizora. Usiadłam obok niej. - Hej kochanie- przytuliłam ją do siebie. - Jak się skończy bajka to idziemy spać, bo już późno- popatrzyłam na zegarek.
Wtedy do salonu wszedł zdenerwowany Pan Leonardo. - Emily- nie wyglądał jakby miał mi powiedzieć coś miłego. - Możesz mi powiedzieć co ty robisz- wstałam z kanapy. - Nie zdążyłaś jeszcze dobrze otrzymać władzy a już robisz pierdolone rewolucje- widziałam po jego spojrzeniu, że nie był trzeźwy. - Nie robię żadnych rewolucji- odpowiedziałam. - Oh nie? To dlaczego zadzwonił do mnie jeden z ludzi i powiedział, że kazałaś sprawdzać więźniów i zaraz zaczniesz ich wszystkich wypuszczać- wiedziałam, że temu mężczyźnie nie można ufać. - Kazałam sprawdzić z jakiego powodu zamknięte zostały niewinne dzieci i ich matka. Jeśli okaże się to niepotrzebne to ich wypuszczę, bo nie chce mieć na sumieniu niewinnych dzieci. Co one mogły takiego zrobić, że trzeba je więzić- postawiłam się.
- Skoro są uwięzione to znaczy, że tak ma być i masz się w to nie wpierdalać!- podniósł głos. - Leonardo nie krzycz przy Chiarze- zawołała Emma. - Nie mów mi co mam robić!- znów podniósł głos.- Leonardo uspokój się i przestań krzyczeć- z kanapy wstała Emma. - Władzę ma teraz Emily i jeśli ona tak zdecydowała to tak będzie- poparła mnie. - Jakaś bezczelna gówniara nie będzie mi rujnować tego co tworzyłem przez całe swoje życie!- wpadał w furię.
CZYTASZ
Connected by Destiny#2
RomanceWIELKI POWRÓT EMILY I RICARDO! Druga część trylogii "Connected" Oboje układają swoje życie na nowo, osobno. Ale najwyraźniej życie osobno nie jest im przeznaczone. Znów spotykają się na swojej drodze. Jak to mówią "right person, wrong time". Czy roz...