21

653 22 2
                                    

W oczach Emmy pojawiły się łzy. - Jak...jak ma na imię?- spytała. - Chiara- odpowiedziałam. Emma zaczęła płakać. - Na prawdę macie córkę?- Pan Leonardo spytał niedowierzając. - Tak tato- odpowiedział Ric. - Nie wierze. Jestem ciocią- krzyknęła Carla, na co się uśmiechnęłam. - A gdzie ona teraz jest ?- spytała Carla. - Śpi w aucie, pójdę po nią- Ric wstał z kanapy i ruszył do wyjścia. - Nie jesteście na mnie źli, że nic nie powiedziałam?- spytałam.- Oczywiście, że nie- przytuliła mnie Emma. - Dziękuje, że zdecydowałaś się nam powiedzieć- powiedziała. - Dziękuje, że nie jesteście źli, że ją ukrywałam- odsunęłyśmy się od siebie, kiedy usłyszałyśmy otwieranie się drzwi. Do salonu wszedł Ric z Chiarą na rękach, już nie spała, ale nie rozbudziła się jeszcze, była wtulona w Rica.

Emma, Pan Leonardo i Carla wstali. Emma podeszła bliżej. Łzy leciały jej po policzkach.- Cześć kruszynko- bardzo delikatnie położyła dłoń na jej pleckach, po czym zaraz ją zabrała, jakby bała się, że ją przestraszy. - Mamusia- rozejrzała się, kiedy mnie zauważyła wyciągnęła rączki w moim kierunku. Ric mi ją podał. Wzięłam ją na kolana, przytuliła się do mnie. - Emma usiadła obok mnie. Carla ukucnęła przy nas, a Pan Leonardo stał obok Emmy. - Mamusiu kto to ?- wskazała na Emmę. Emma uśmiechnęła się do niej. - Jestem twoją babcią kochanie- odpowiedziała łamiącym się głosem. - Ale ja mam jedną babcie. Babcie Susan- spojrzała na mnie.- Nie gwiazdeczko. Masz dwie babcie. Babcie Susan, czyli moją mamę i babcię Emmę, mamę tatusia- wyjaśniłam jej- A to twój dziadek- Pan Leonardo uśmiechnął się. - Tak samo jak dziadek Mark, czyli mój tata. To jest dziadek Leonardo, tata twojego tatusia- wyjaśniłam. - A ta Pani ?- patrzyła na Carlę. Uśmiechnęła się do niej - Ja jestem twoją ciocią, twój tatuś to mój braciszek- wyjaśniła. - A gdzie jesteśmy ?- spytała. - W domku taty, dziadków i cioci- wyjaśniłam. - Też waszym jeśli zgodzicie się z nami zostać tutaj- powiedziała Emma. - Na razie zostajemy na jakiś czas, potem zobaczymy jak będzie- Emma przytaknęła głową.

-Mogę...mogę ją wziąć na kolana?- spytała Emma. - Gwiazdeczko pójdziesz do babci na kolana?- spytała. Przytaknęła główką. Przekazałam ją Emmie. Na początku siedziała dosyć ostrożnie i nie była zbyt pewna. Ale po jakiś 10 minutach chyba już poczuła się bezpieczniej, bo przytuliła się do niej. Carla usiadła obok nich i co chwilę zabawiała małą, Pan Leonardo przyglądał im się skupiony. Ja i Ric patrzyliśmy na nich ze spokojem. Ric usiadł obok mnie i złapał za moją dłoń. Siedzieliśmy tam i przyglądaliśmy się Chiarzę. Wyglądała na szczęśliwą.

- Kochani chodźcie do stołu zaraz podam kolacje- powiedziała Emma. -Oddam cię na chwilę mamusi bo muszę iść po kolacje- powiedziała po czym podała mi Chiarę. Emma poszła do kuchni, a my usiedliśmy przy stole. Trzymałam Chiarę na kolanach, żeby dosięgała do stołu.- Zrobiłam makaron w sosie śmietanowym z tuńczykiem, Chiara może to zjeść, czy dać jej samego makaronu?- spytała Emma stawiając przed nami talerze z pięknie pachnącym i wyglądającym daniem. - Jak byś mogła dać jej tylko makaronu to poproszę- odpowiedziałam. Emma przytaknęła głową i poszła do kuchni.

Po chwili wróciła z miską makaronu. Usiadła przy stole i zabraliśmy się za jedzenie. Miałam trochę utrudnione jedzenie, bo musiałam cały czas kontrolować co robi Chiara. Czy nie rozrzuciła makaronu. Na szczęście Ric kiedy skończył swój makaron wziął ją ode mnie i mogłam spokojnie dokończyć swój. - Macie identyczne oczy-Carla przyglądała się małej na kolanach Rica. - Ale za to nosek i usta ma identyczne jak Emi- przyznała Emma, na co się uśmiechnęłam.- A zmieniając temat, co z Panem Francesco ?- zapytałam. - Już lepiej, jest pod profesjonalną opieką w szpitalu, powoli wraca do zdrowia, ale najedliśmy się wszyscy strachu- powiedziała Emma. - Nie dziwię się ,ale najważniejsze, że wraca do siebie- odpowiedziałam. Emma wstała, żeby zabrać talerze. - Pomogę ci- wstałam i zabrałam swój talerz, Rica i miseczkę Chiary. Carla zabrała swój talerz i poszłyśmy z tym do kuchni.

Włożyłyśmy naczynia do zmywarki. Emma oparła się o blat. - Naprawdę ogromnie się cieszę, że wróciłaś- uśmiechnęła się do mnie. - Tęskniliśmy za tobą- dodała Carla. - Ja też za wami tęskniłam- przyznałam. - Mam nadzieję, że zostaniecie jak najdłużej, a najlepiej na stałe. Chciałabym bardzo poznać swoją wnusię- powiedziała Emma.- Rozważasz opcję zostanie tutaj na stałe?- spytała Carla. - Jest to jeden ze scenariuszy w mojej głowie. Nie wykluczam tego, ale to za wcześnie, żeby podjąć taką decyzje. Chce na razie zobaczyć jak nam tutaj będzie i zdecyduje- odpowiedziałam.

- Rozumiemy. Ale pamiętaj ,że to zawsze będzie wasz dom. Nawet jeśli zdecydowałabyś się wrócić do Stanów to zawsze możesz tu przylecieć, albo wrócić- powiedziała Emma. - Dziękuje. Będę pamiętać- odpowiedziałam. Wróciłyśmy do jadalni, gdzie zostali Ric, Pan Leonardo i Chiara.

Reszta wieczoru minęła nam bardzo dobrze. Emma wypytywała mnie o wszystko związane z Chiarą. Jej ulubiony kolor, danie, zwierzątko, jakie lubi oglądać bajki, czy ma jakieś alergie, jaka jest jej ulubiona zabawka, czego nie lubi jeść, czy chodzi do żłobka, kiedy ma urodziny. Opowiadałam im różne historię z jej poprzednich lat.

Wreszcie zrobiło się późno i Chiara zasypiała mi na kolanach. - Pójdziemy już. Chiara jest już zmęczona- powiedział Ric. - Lećcie na górę. Do jutra- powiedziała Emma. - Do jutra- odpowiedziałam. Wstaliśmy z kanapy, Ric wziął ode mnie Chiarę i zaniósł ją na górę. Weszliśmy do sypialni. Tutaj także dosłownie nic się nie zmieniło. Wszystko stało w tym samym miejscu, niczego nie brakowało. Wróciły do mnie wszystkie wspomnienia z tego pokoju. Wszystkie noce spędzone z Riciem. Dosłownie miałam je przed oczami.

Ric odsunął kołdrę na bok, położył Chiarę na łóżku i przykrył ją kołdrą. Mała przytuliła się do poduszki i smacznie spała. - Kiedy śpicie macie identyczne miny- zauważył Ric.- Jakie miny?- spytałam. - Obie macie delikatnie opadnięte powieki, jesteście takie spokojne, jakby śnił wam się najpiękniejszy sen. Tak samo jak ty podkłada sobie dłoń pod policzek- dodał. Faktycznie miał rację. Uśmiechnęłam się do niego. Staliśmy nad łóżkiem, przyglądając się niej. - Jest jedną z dwóch najpiękniejszych rzeczy jakie dane było mi ujrzeć- powiedział szeptem. - A druga?- spytałam. - Ty- spojrzałam na niego, wyglądał na zupełnie poważnego. Po chwili odwróciłam wzrok.

- Pójdziesz ze mną w jedno miejsce?- zapytał. - Teraz?- spytałam. - Tak- powiedział. - Dobrze- wyszliśmy z pokoju, zeszliśmy na dół. Nikogo tam nie było. Szliśmy długim korytarzem. Wydawało mi się, że jeszcze tam nie byłam. Zeszliśmy na dół po schodach aż do dużych metalowym drzwi. Ricardo wpisał kod, po czym drzwi się otworzyły. Podążałam za nim bez słowa. - Gdzie jesteśmy?- spytałam. - Ufasz mi ?- odpowiedział mi pytaniem, na pytanie. - Tak, dlaczego pytasz?- byłam kompletnie zdezorientowana. Chwycił moją dłoń i poprowadził za sobą. - Powiedz tylko słowo, a stąd wyjdziemy rozumiesz ? - zapytał. - Ale gdzie jesteśmy ?- spytałam. - Zaraz zobaczysz, ale zanim to, pamiętaj, że w każdej chwili możemy stąd wyjść- powtórzył- Dobrze- odpowiedziałam.

Doszliśmy no lustra weneckiego. Po drugiej stronie był pokój cały w betonie, do ściany przyczepiony był jakiś człowiek, za nogi i ręce. Miał worek na głowie, przez co nie wiedziałam kto to. - Kto to ?- spytałam. - Odsłońcie mu twarz- rozkazał Ricardo. Znikąd pojawił się tam drugi mężczyzna i zdjął mu worek z głowy. A ja momentalnie poczułam jak robi mi się słabo.

Connected by Destiny#2Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz