42

303 15 3
                                    

Siedziałam jak na szpilkach czekając na jakiekolwiek informacje od Matteo. Parę razy zastanawiałam się, czy nie iść do Hugo i nie spróbować, coś z niego wyciągnąć, ale zrezygnowałam. I tak nic by mi nie powiedział ,a zepsułabym sobie nerwy jeszcze bardziej.

W końcu zadzwonił Matteo. - Wracam, mam dwóch jeden mi zwiał- powiedział. - To wracaj, ważne, że masz tych dwóch- odpowiedziałam. Rozłączył się. - To Matteo?- spytał Pan Michael. - Tak, ma dwóch z nich, jeden mu uciekł- odpowiedziałam. - Zawsze coś- powiedział Pan Leonardo.

Po godzinie Matteo wrócił do domu. - Zabrali ich już na dół- powiedział wchodząc do salonu. - Pójdę coś z nich wyciągnąć- powiedział Pan Leonardo. Znów czekałam. Wrócił Pan Leonardo. - I co ?- spytał Pan Michael. - Mówią, że nic nie wiedzą, o żadnym porwaniu. Podobno kazał im tam pojechać i na niego czekać- odpowiedział. - Czekajcie- wstałam. - On wiedział...wiedział, że zabierzemy jego telefon, wiedział, że ktoś tam pojedzie i to sprawdzi. Wykorzystał ich żeby skomplikować nam jeszcze bardziej- powiedziałam. - Emi ma rację- zgodził się Matteo. - On miał to ukartowane od dawna. Pewnie te całe spotkanie z tobą też było ukartowane, bo dlaczego był sam. Dlaczego nie wziął swoich ludzi, mógł przewidzieć, że będziesz chciała go zaatakować- przyznał. - Faktycznie. To było za łatwe- powiedział Pan Michael.

- Idę do niego- powiedziałam i ruszyłam w do podziemi. Był przytwierdzony do ściany za nadgarstki i kostki, z workiem na głowie. Wzięłam z szafy pistolet i otworzyłam drzwi. Weszłam do środka. - Spodziewałem się ciebie- powiedział, nadal mając worek na głowie. Nie odezwałam się, tylko usiadłam na krześle, przed nim. - Więc to wszystko było zaplanowane od początku- powiedziałam. - Jeszcze o sporej części nie wiesz- byłam w stanie wyobrazić sobie ten jego szyderczy uśmiech, mimo, że go nie widziałam. - Byłoby wygodniej bez tego worka- teraz to ja się uśmiechnęłam. - Nie mam ochoty na ciebie patrzeć- odpowiedziałam. - A ja chętnie bym na ciebie popatrzył- miałam ochotę sprzedać mu kulkę w głowę, ale nie mogłam.

-Po co to dalej ciągniesz? I tak zgnijesz tutaj razem ze swoim ojcem- zapytałam. - Nie robi mi to różnicy czy zabije Ricardo na wolności czy tutaj- wstałam i przyłożyłam mu pistolet do gardła.- Gdzie on jest?- przycisnęłam go mocniej. - Przykro mi ale nie odbiorę sobie tej satysfakcji kochanie- miałam ogromną ochotę puścić ten spust, ale wtedy byłoby jeszcze ciężej znaleźć Rica. - Nie mów tak do mnie- zabrałam pistolet i odsunęłam się od niego. - Wiesz, że jeśli cokolwiek mu się stanie to przysięgam, że będziesz zdychał w najgorszych torturach razem z ojcem- zagroziłam mu. - Liczę się z tym- odpowiedział niewzruszony.

- Módl się, żeby wrócił cały do domu- ruszyłam do wyjścia. - Jestem niewierzący- miałam ochotę wrócić i to zakończyć, ale to zaprzepaściłoby znalezienie Rica, a do tego nie mogę dopuścić. Wróciłam do salonu. - Przyznał, że to wszystko było planem. Powiedział, że nie robi mu różnicy, czy zabije Ricardo na wolności, czy tutaj- usiadłam, nie mając już siły. - Zaraz tam pójdę i rozpierdole skurwysyna- krzyczał Matteo. - Uspokój się Matteo- powiedział do niego ojciec. - On wcale nie boi się śmierci. Ani swojej ani ojca- dodałam.

- Może swojej i ojca nie, ale...kogoś bliskiego na pewno tak- powiedziała Emma. - Masz rację- poparłam ją. - Musimy się dowiedzieć, czy ma jakaś żonę, dziewczynę, może dzieci. Albo jakiś przyjaciel, ktoś z rodziny ktokolwiek, kto jest dla niego ważny- powiedziałam. - Wtedy się ugnie i powie gdzie jest Ricardo- dokończył Pan Leonardo. - Dominico dasz radę znaleźć kogoś takiego ?- spytałam. - Postaram się- odpowiedział, robiąc coś na laptopie.

Zasypiałam przytulona do kanapy. - Emi- Emma próbowała mnie przebudzić. - Macie coś?- spytałam od razu. - Nie, powinnaś iść do sypialni i się przespać. Jesteś zmęczona- miała rację. - Niech będzie, ale jeśli cokolwiek będziecie wiedzieć to obudźcie mnie- powiedziałam i poszłam na górę. Położyłam się do łóżka i poczułam ogromną pustkę. Tak strasznie chciałabym, żeby on był teraz obok i wszystko było w porządku...

Ze łzami w oczach zasnęłam. - Emi, Dominico znalazł siostrę Hugo- powiedziała Emma.- Namierzył ją?- spytałam. - Tak- wstałam z łóżka i razem z nią zeszłam na dół. - Hugo ma siostrę?- spytałam zdziwiona. - Tak, Valentina Fernandez 24 lata, mieszka w Madrycie, modelka- odpowiedział Dominico. - Czyli naprawdę będziemy ją porywać?- zapytałam. - Nie ma innego wyjścia Emi- powiedział. - Jeśli chcemy jeszcze zobaczyć Ricardo to nie ma innego wyjścia- dodał Matteo. - Wiem tylko...ona nic nie zrobiła- nie chciałam wykorzystywać niewinnej osoby. - A Ricardo zrobił?- zapytał. - Nie- odpowiedziałam rozumiejąc co chciał mi przekazać.

- Masz rację- przyznałam. - Odzyskamy go za wszelką cenę- dodałam. - Takie jest życie po tej stronie globu Emi. Niestety, żeby ktoś mógł żyć, ktoś inny musi umrzeć- powiedział Matteo.

- Idźcie się przespać, jutro z samego rana lecimy do Madrytu po tą dziewczynę- powiedział Pan Michael. Rozeszliśmy się po pokojach. Tym razem zmęczenie było silniejsze, niż obawy i strach, zasnęłam praktycznie od razu. - Emi jedziemy zaraz na lotnisko, lecisz z nami?- spytał Matteo. Przez chwilę się zastanawiałam. - Nie, muszę w końcu zająć się Chiarą. Nie może odczuć, że coś jest nie tak- odpowiedziałam, Matteo przytaknął głową. - Dzwoń do mnie o każdy szczegół- powiedziałam. - Będę- wyszedł.

Poszłam do łazienki, przemyłam twarz. Nadal wyglądałam na zmęczoną, ale nie aż tak jak w nocy. Ubrałam dresy, związałam włosy i poszłam do pokoju Chiara. Była tam już Emma i bawiła się z nią klockami. - Hej gwiazdeczko- udawałam uśmiechniętą, co trudno mi przychodziło. - Cześć mamuś- usiadłam obok niej na dywanie. - Co robicie?- zapytałam.- Budujemy zamek- odpowiedziała Chiara. - Jaki śliczny- pochwaliłam, na co się uśmiechnęła. - Musimy na chwilę przerwać budowę i iść coś zjeść- wstałam. -Mama ma rację- Emma też wstała. W trójkę zeszłyśmy do kuchni. - Robimy naleśniki?- zapytała Emma. - Tak!- zawołała Chiara.

Zrobiłyśmy wspólnie ciasto na naleśniki, Emma je usmażyła, razem z Chiarą dekorowałyśmy je bitą śmietana, owocami, syropem klonowym i innymi słodkościami. Zjadłyśmy wszystkie ze smakiem. Odkładałam talerze do zmywarki, kiedy zadzwonił mój telefon. Wyszłam na korytarz i odebrałam. - Hej, macie ją?- spytałam. - Nie, nigdzie jej nie ma. Ani w mieszkaniu, ani w pracy. Nie pojawiła się od dwóch dni- to jest chyba kurwa jakiś żart. - Jak to od dwóch dni się nie pojawia. Przecież Dominico wczoraj zlokalizował ją w mieszkaniu- nie rozumiałam co się dzieje.- Bo zostawiła telefon w mieszkaniu, ale jej samej nie było tu od dwóch dni- powiedział Matteo.

Connected by Destiny#2Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz