30

431 16 1
                                    

Wyszłyśmy z auta, otworzyłam drzwi i weszłyśmy do środka. Zaniosłam walizkę do sypialni. - Jedźmy tam, nie ma na co czekać- zaproponowałam.- Okej- wyszłyśmy z domu i wróciliśmy do auta.
Byłyśmy już pod hurtownią, weszłyśmy do środka.
Poszłyśmy najpierw do magazynu. Był tam jeden z moich pracowników. - Dzień dobry szefowo- przywitał się. - Dzień dobry- odpowiedziałam. - Daj mi spis towaru- rozkazałam. Mężczyzna podszedł do szafy przy ścianie i wyjął z niej dokument. Podał go mnie. Przez okrągła godzinę sprawdzałam czy wszystko co jest w spisie jest też w magazynie. Zgadzało się wszystko poza tą jedną partią broni.
- Gdzie teraz jest ten kierowca ?- spytałam Vic. - Dopiero wyszedł ze szpitala, jeszcze nie wrócił do pracy- odpowiedziała. - W takim razie odwiedzimy go w domu- ruszyłam do wyjścia- Znajdź w systemie jego adres- rozkazałam. - Mam- poinformowała mnie. - Jedziemy tam- wsiadłyśmy do auta i pojechałyśmy pod wskazany adres.
Byłyśmy na miejscu. Zapukałam do drzwi. Otworzyła je kobieta w podeszłym wieku w fartuchu. - Oo dzień dobry Pani Hunter- przywitała się. - Dzień dobry, jest Pani mąż ?- spytałam- Tak, proszę- wpuściła nas do środka. Weszłyśmy, mężczyzna siedział na kanapie w salonie, kiedy nas zobaczył wstał. - Pani Hunter ?- był ewidentnie zdziwiony moim widokiem.
- Dzień dobry, chciałabym z Panem porozmawiać na temat tej kradzieży- powiedziałam. - Dobrze, proszę niech Panie usiądą- wskazał na dwa fotele obok nas.
- Co pamięta Pan z tego momentu, kiedy pojawił się ten złodziej. Proszę opisać wszystko ze szczegółami- Poprosiłam.
- No więc około godziny 11 wyjechałem spod hurtowni, jechałem obrzeżami miasta, aż z nikąd pojawił się przede mną czarny Van, jechał po moim pasie, co mnie zdziwiło i jechał prosto na mnie. W końcu zatrzymał się i wysiadło z niego trzech mężczyzn, nie jestem w stanie przypomnieć sobie ich twarzy ale wiem że każdy z nich miał ciemne włosy i trochę ciemniejszą karnacje. Dwóch z nich weszło do mnie i jeden podał mi lek usypiający dalej już nic nie pamiętam- opowiedział.
- A nie zapamiętał Pan jakiś szczególnych znaków w ich wyglądzie albo w wyglądzie auta ?- zapytałam. Mężczyzna przez chwilę się zastanawiał. - Jest jedna rzecz. Na przodzie tego auta był wyryty czarny ptak- odpowiedział. - Dziękujemy- ruszyliśmy do wyjścia.
Byłyśmy już w aucie. Nie mam pojęcia o co może chodzić z tym czarnym ptakiem- przyznała Vic. - Ja też- zgodziłam się. - Wracamy do domu ?- spytała. - Chyba tak- odpowiedziałam. Byłyśmy już na miejscu.
Usiadłyśmy na kanapie i zamówiłyśmy jedzenie bo w lodówce latał wiatr.
Mój telefon zaczął wibrować- To Ric- powiedziałam, po czym odbierałam połączenie. - Hej- przywitałam się. - Hej, jak sprawa z hurtownią? Dowiedziałaś się czegoś ?- spytał. - Coś już wiem. Spotkałam się z kierowcą, który jechał kiedy nas okradziono. Przepytałam go i powiedział że było to trzech mężczyzn, mieli ciemne włosy, ciemniejszą karnacje i przyjechali czarnym vanem, na którym wyryty był jakiś czarny ptak- opowiedziałam. - Powiem Dominico, żeby sprawdził tego czarnego ptaka- powiedział. - Oo dzięki, jakbyś już coś wiedział to dzwoń- poprosiłam. -Jasne- odpowiedział. - Zadzwonię do ciebie później, bo jestem teraz z Vic- spojrzałam na nią a ona się uśmiechnęła.
- Dobrze- rozłączyłam się.
Rozmawiałyśmy jeszcze chwile z Vic, aż zrobiło się późno i musiała jechać.
Poszłam na górę, ogarnęłam się do spania i położyłam się do łóżka. Zasnęłam chwilę później.

Obudziłam się i zeszłam na dół żeby coś zjeść. Zrobiłam sobie tosty z avocado i ogórkiem. Zjadłam i poszłam się ubrać i pomalować. Byłam gotowa, zadzwoniłam do Vic. - Hej gotowa ?- spytała. - Tak, możesz przyjeżdżać- odpowiedziałam. - Dobra, zaraz będę- rozłączyła się.
Po paru minutach usłyszałam, że jest na podjeździe, zabrałam torebkę i wyszłam z domu, wsiadłam do auta. - Po drodze pojedziemy do jakiejś kawiarni bo muszę się napić kawy- powiedziała. - Oo to ja też bym się napiła- pojechałyśmy do jednej z pobliskich kawiarni. Wyszłyśmy z auta i poszłyśmy po kawę, trochę nam to zajęło bo była spora kolejka. W końcu wróciliśmy do auta. Zostawiłam w nim telefon i zauważyłam, że ktoś dzwonił.
To Ric, dzwonił już 4 razy...
Odebrałam połączenie. - Przepraszam, byłam z Vic w kawiarni i zostawiłam telefon w aucie- wytłumaczyłam się. - Emily natychmiast wracaj do Włoch- nie wiedziałam o co mu chodziło. - Co ? Dlaczego ?- spytałam, nie wiedząc o co chodzi.
- Ten czarny ptak, o którym wczoraj mi mówiłaś to znak gangu Fernandeza- kawa prawie wypadła mi z ręki, kiedy usłyszałam to nazwisko. - Jak to, przecież mówiłeś , że go zamknąłeś- byłam w szoku. - Diego tak, ale nie jego syna. Hugo Fernandez nadal jest na wolności i najprawdopodobniej chce się zemścić za ojca- wyjaśnił, a ja czułam się jakby ktoś zabrał mi dostęp do powietrza.

- Emily słyszysz mnie?- otrząsnęłam się. - Tak...tak słyszę- odpowiedziałam. - Za pół godziny samolot będzie gotowy, pakuj się i natychmiast wracaj- rozkazał. - Dobrze- rozłączyłam się. Starałam się wziąć głębszy oddech. - Co się dzieje?- spytała zdezorientowana Vic. - To syn Fernandeza nas okrada. Ten ptak na aucie to znak jego mafii. Ricardo każe mi wracać do Włoch- była tam samo przerażona jak ja. - Ma rację, o której masz samolot ?- spytała. - Za pół godziny- odpowiedziałam. - Ale nie mogę cię zostawić samej, co jeśli przeze mnie zaatakuje ciebie, musisz lecieć ze mną- nie mogę jej tu zostawić.

Jeśli Hugo jest taki sam jak ojciec to Vic też jest w niebezpieczeństwie. Nie wybaczyłabym sobie, jeśli coś by jej zrobił z mojego powodu.

- Nie mogę lecieć, muszę tu zostać. Ktoś musi tu być i ogarniać to wszystko. Hurtownie, firmę. Jeśli to teraz zostawimy, to upadnie. Mamy mnóstwo zleceń w firmie- sprzeciwiła się. - Vic ale nie rozumiesz, że grozi ci niebezpieczeństwo- zdenerwowałam się.- Emi ja nie mogę lecieć. Nie mogę zostawić firmy, hurtowni, a przede wszystkim rodziny- powiedziała. Westchnęłam. - Dobrze, niech będzie, ale pod jednym warunkiem- chwyciłam swój telefon. - Jakim?- spytała. - Poproszę Rica, żeby przysłał tu kogoś, kto będzie cię chronił- powiedziałam. - Co? Chyba żartujesz- nie była zachwycona moim pomysłem, ale nie było innego wyjścia, jeśli nie chce lecieć- Nie ma innego rozwiązania. Albo lecisz, albo ktoś cię chroni- powiedziałam stanowczo. - Dobrze, niech ci będzie- w końcu się zgodziła.

Wybrałam numer Rica- Coś się stało ?- zapytał od razu. - Nie, tylko chciałam cię prosić, o jedną rzecz- zaczęłam. - Jaką?- spytał. - Pomyślałam, że przecież Vic też jest zagrożona, może zaatakować ją ,żeby uderzyć we mnie. Powiedziałam jej żeby leciała, ze mną, ale ona się upiera, że musi zostać. Więc chciałam cię prosić, żebyś przysłał tu kogoś zaufanego, żeby ją chronił- poprosiłam. - Dobrze, powiem Marco, żeby tam poleciał. Zajmę się nią- ucieszyłam się, że to właśnie on tutaj przyleci. Znałam go i byłam w stanie mu zaufać, więc nie będę się tak martwić o nią, jak gdyby byłby to ktoś przypadkowy- Dziękuje- pożegnałam się i rozłączyłam.

Connected by Destiny#2Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz