7

851 29 0
                                    

Wyszłyśmy z hotelu. - Idziemy najpierw gdzieś na śniadanie- zaproponowała Vic.- Możemy iść do tej restauracji, w której wczoraj się spotkałam z klientem- zgodziła się. Do tej restauracji był spory kawałek drogi, ale to nie był problem. Byłyśmy na miejscu, usiadłyśmy przy stoliku, podeszła do nas kelnerka, złożyłyśmy zamówienia.

- Pójdziemy potem do tego parku niedaleko- powiedziałam, kelnerka przyniosła nasze zamówienia. Zjadłyśmy, zapłaciłyśmy i wyszłyśmy z restauracji. Poszłyśmy do tego parku. Wyjęłam Chiarę z wózka i szłyśmy w trójkę za ręce. Chiara jedną rączką trzymała mnie, a drugą Vic, ja drugą ręką prowadziłam wózek. Było tak przyjemnie, że chętnie zostałabym tu jeszcze parę dni. Bo od razu jak wrócimy do Stanów będę zawalona robotą. Przez ten wyjazd narobiłam sobie trochę zaległości.

Podeszłyśmy do jednej z budek z lodami. Wzięłam waniliowe dla siebie i Vic, dla Chiary poprosiłam o wafelek. Zdecydowanie bardziej wolałaby lody, ale jest jeszcze za mała. Musiałam jej dać trochę swojego, bo kiedy zobaczyła, że daje jej samego wafelka to zaczęła płakać.

Od jakiejś godziny czułam się obserwowana, co chwilę oglądałam się za siebie, ale nikogo nie mogłam zauważyć. Czułam na sobie czyjś wzrok. - Emi ten facet tam na ławce łazi za nami odkąd wyszłyśmy z restauracji- podeszła do mnie i powiedziała szeptem. Dyskretnie zerknęłam w jego stronę. Faktycznie się na nas patrzył.- Idziemy dalej, udajemy, że tego nie zauważyłyśmy, zachowujemy się normalnie, żeby nie wzbudzać podejrzeń. Powoli wracamy do hotelu- przytaknęła.

Starałam się nie oglądać za siebie, ale wreszcie musiałam sprawdzić czy nadal za nami idzie. Ostrożnie wyrzuciłam z kieszeni klucze, schyliłam się, żeby je podnieść i zerknęłam za siebie.

Szedł za nami. Zaczęłam się naprawdę bać. Ale ostatni pobyt tutaj nauczył mnie jednego. Żeby zawsze mieć przy sobie broń. Może te trzy lata temu nawet nie umiałbym nic z nią zrobić. Ale dziś już tak nie jest. Po powrocie do Stanów obiecałam sobie, że nie będę już dłużej zdana na kogoś. Jeśli będzie trzeba to sama się obronie, zamiast czekać na wybawcę.
- Vic zaraz coś upuszczę, a ty schyl się i szukaj tego, ja w tym czasie napisze do Ricardo- spojrzała na mnie i przytaknęła. Upuściłam jaką zabawkę Chiary, Vic udawała, że jej szuka, żeby odwrócić jego uwagę, ja w tym czasie napisał wiadomość do Ricardo.

Do: Ricardo

Jestem w parku, jakiś mężczyzna mnie śledzi, to nie ty go wysłałeś prawda ?

Nie musiałam długo czekać na odpowiedź.

Od: Ricardo

Nie, podaj mi adres zaraz będę.

Przez chwilę chciałam to zrobić, ale chyba wolałam załatwić to sama. Jeśli nie dam rady, to poproszę go o pomoc.

Do: Ricardo

Nie musisz przyjeżdżać, załatwię to sama.

Schowałam telefon z powrotem do torebki, szturnęłam Vic, żeby już wstała. Szłyśmy dalej.

Przyśpieszył, zauważyłam to po cieniu jaki padał. - Victoria weź Chiarę i idź do tego sklepu- rozkazałam.- Nie zostawię cię samej- zaprotestowała.- Nie mamy czasu na dyskusje. Rób co mówię- nie pozwolę, żeby mojemu dziecku się coś stało. Ona musi być bezpieczna.

Wreszcie zrobiła jak kazałam. Chiara zauważyła, że nie idę z nimi, zaczęła płakać i wyciągać rączki w moją stronę, bolał mnie ten widok, ale nie było wyjścia. Weszły do sklepu. Ja odwróciłam się przodem do mężczyzny. Szedł do mnie, patrząc mi prosto w oczy. Wreszcie kiedy był z trzy metry ode mnie odezwałam się.- Kto cię wysłał ?- włożyłam dłoń do torebki, w której miałam broń.- Nie ważne- podszedł bliżej, ja zaczęłam się powoli cofać.- Powrót tutaj nie był dobrym pomysłem Emily. Lepiej uciekaj, jeśli nie chcesz kłopotów- minął mnie i poszedł dalej, nie odwracając się. Stałam przez dłuższą chwilę i patrzyłam jak odchodził. Wsiadł do czarnego auta i odjechał z piskiem opon. Zauważyłam rejestracje, zapisałam ją sobie w notatniku na telefonie.

Weszłam do sklepu, do którego wysłałam Vic z Chiarą. Podeszłam do nich i wzięłam małą na ręce, mocno ją przytuliłam. - Chciał mnie ostrzec, powiedział, że nie powinnam tu wracać- zwróciłam się do Vic.- Od kogo to ostrzeżenie ?- właśnie tego nie wiedziałam. - Nie powiedział- odpowiedziałam.- Może powinnaś zadzwonić do Ricardo, może będzie wiedział od kogo to, jeśli ktoś ma ci teraz pomóc to tylko on- zaproponowała. - Raz już byłam zdana na niego i nie wspominam tego dobrze. Dam sobie radę sama, nie jestem już dziewczyną do porywania i przetrzymywania. Poradzę sobie sama- nie była przekonana do moich słów, ale trudno nie będę o wszystko prosić jego.

- Moim zdaniem mimo wszystko powinnaś mu powiedzieć. Może w Stanach masz władze i nic ci nie grozi, ale tutaj tak nie jest. Tutaj nie jesteś nieśmiertelna i Chiara też nie- to prawda, że w Stanach jestem praktycznie nietykalna.

To dlatego, że ten mroczny świat nie do końca jest taki nie dla mnie. Od dwóch lat jestem producentem broni w Stanach. Co prawda nie wchodzę w żadne mafijne porachunki, ale dużo wiem i dużo mogę. A tutaj nie mam kompletnie żadnej władzy. Tutaj rządzi Ricardo.

Ale całe szczęście dziś wracam do siebie i tam jestem w stanie się obronić. Siebie i Chiarę.

Wyjęłam telefon- 12 nieodebranych połączeń od Ricardo.

Do: Ricardo

Sytuacja opanowana. Nie musisz się martwić.

Od: Ricardo

Jak to opanowana, co tam się stało ? Podaj mi ten cholerny adres, albo sam go znajdę.

Do: Ricardo

Nie musisz tu przyjeżdżać, zaraz wracam do hotelu.

Od: Ricardo

Spotkamy się w hotelu.

Już nie chciało mi się z nim kłócić, i tak by mnie nie posłuchał, tylko zrobił jak mu się podoba. Zawsze tak było.

Wreszcie podjechał uber, mężczyzna pomógł mi schować wózek do bagażnika, wsiadłyśmy do auta. Jechaliśmy dosłownie parę minut, bo byłyśmy blisko, ale nie chciałam już iść tam pieszo. Wysiadłam z auta, z Chiarą na rękach. Przed hotelem stał Ricardo. Przyglądał się nam. Odwróciłam się do niego tyłem, żeby nie widział Chiary, bo mógłby zauważyć jej podobieństwo do siebie. - Vic pójdziesz z nią do pokoju?- zapytałam. Mężczyzna z ubera wyjął wózek, zapłaciłam mu i odjechał. Włożyłam Chiarę do wózka, Vic wzięła ją do hotelu.

Przeszła idealnie obok Ricardo, kiedy się mijali spojrzał na Chiarę. Podeszłam do niego. - Nie musiałeś przyjeżdżać- powiedziałam. - Musiałem wiedzieć, czy na pewno wszystko w porządku- odpowiedział. - Chodźmy do środka- zaproponowałam. Weszliśmy do hotelu.

Connected by Destiny#2Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz