31

513 19 0
                                    

Pojechałyśmy do domu, bo musiałam na szybko spakować się na samolot. Wbiegłam do domu, zbierałam wszystko jak leci i pakowałam do walizki. Całe szczęście nie byłam tu długo i nie wyjęłam zbyt dużo rzeczy z walizki, więc zajęło to tylko chwilę. Wróciłam do auta i ruszyłyśmy na lotnisko.

Samolot już był gotowy. Przyszedł czas pożegnać się i lecieć. Przytuliłam Vic. - Uważaj na siebie i słuchaj się Marco- uśmiechnęła się. -To on ma się słuchać mnie- westchnęłam. - Vic od niego zależy twoje bezpieczeństwo, więc bądź dla niego miła- poprosiłam. - Postaram się, ale nie obiecuje- pokręciłam głową. - Dobra, muszę już iść- przytuliłam ją ostatni raz i poszłam w stronę samolotu. Kobieta zabrała moją walizkę, a ja usiadłam w fotelu.

Bałam się. Cholernie się bałam, że to nie koniec tego piekła jakie przeżyłam. Myślałam, że skoro Diego nie jest już zagrożeniem, to mogę wreszcie nie martwić o bezpieczeństwo swoje i Chiary. Ale pojawiło się kolejne zagrożenie. Boję się, że to nigdy się nie skończy. Że zawsze będzie ktoś, coś co będzie nam zagrażało. Nigdy nie zaznam zwyczajnego spokoju. Zawsze będę się bać i martwić. Nie tak wyobrażałam sobie swoje życie 10 lat temu.

Co gdybym wtedy się nie zgodziła lecieć do Włoch? Gdyby to wszystko się nie wydarzyło ? Może byłoby lepiej. Ale gdyby nie to nie miałabym teraz mojej ukochanej córeczki.

Muszę przestać rozmyślać i zacząć trzeźwo myśleć. Zrobić wszystko, żeby chronić Chiarę. Teraz tylko to się liczy. Nic więcej.

Wylądowałam na lotnisku, wysiadłam z samolotu, czekał tam już Ric z parom ludźmi. Podeszłam do niego i wtuliłam się w jego tors. Objął mnie i głaskał moją głowę. -Chodź, wracamy do domu- odsunął się delikatnie. Pokiwałam głową, wsiedliśmy do auta. - Dowiedziałeś się czegoś więcej ?- spytałam. - Jeszcze nie, Dominico stara się go zlokalizować- odpowiedział. - Jak Chiara?- spytałam.- Wszystko w porządku, powiedziałem jej, że wracasz. Bardzo się ucieszyła- uśmiechnęłam się. - Dobrze się bawiliście ?- spytałam. - Świetnie- uśmiechnął się. - Pokój prawie gotowy. I Francesco w końcu się wprowadził. Zatrzymali go jeszcze w szpitalu na jakieś badanie, ale dzisiaj wyszedł- poinformował mnie. - Cieszę się. Widział już Chiarę?- spytałam. - Jeszcze nie, mama zabrała ją na lody akurat kiedy go przywiozłem i jeszcze nie wróciły- jak tylko usłyszałam, że nie mam jej w domu, zaczęłam panikować- Możesz zadzwonić do Emmy i zapytać czy wszystko dobrze ?- poprosiłam.

- Tak, oczywiście- wyjął telefon. - Gdzie jesteście?- spytał. - Dobrze, wracajcie już do domu, zaraz będziemy- rozłączył się. - Wracają już do domu, całe i zdrowe- odetchnęłam z ulgą. - Okej- popatrzył na mnie przez parę sekund. - Nie bój się o nią. Robię wszystko, żeby była bezpieczna. Nawet teraz mimo, że jest z mamą, to jest niedaleko kilku moich ludzi- starał się mnie uspokoić. - Wiem, tylko mam cholerne przeczucie, że będzie chciał coś jej zrobić. Jest łatwym celem, który jest ważny dla nas obojga. To idealny sposób żeby złamać nas oboje- kiedy to powiedziałam, to moje nerwy jeszcze bardziej wzrosły.

- Zdaje sobie z tego sprawę Emily. Uwierz mi, że Chiara jest najbardziej strzeżonym dzieckiem w tym kraju. Potroiłem liczbę ochrony, wokół domu kręci się pełno ludzi, kamery są z każdej strony domu, psy obronne z każdej strony domu, system antywłamaniowy. Tego nie da się przejść- wiem, że bardzo się stara, robi wszystko co może i doceniam to. Ale chodź by miała tu być cała armia wojska to nadal będę się martwić o swoje dziecko.

- Wiem, że jest bezpieczna, ale nie mogę się nie martwić o swoje dziecko- tak po prostu jest i nie zmienię tego. - Wiem Emily, też  się martwię, nawet nie wiesz jak, ale musimy zachować zimną krew i nie panikować - przytaknęłam głową. - Masz rację- wjechaliśmy na posesję domu. Wysiedliśmy z auta, od razu w progu złapała mnie Chiara i przytuliła się. - Cześć kochanie- wzięłam ją na ręce i mocno przytuliłam do swojego ciała. Emma wyszła z kuchni. - Hej kochana- też mnie przytuliła. - Francesco już jest ?- spytałam. - Tak, jest - odpowiedział Ric. - Nie widział jeszcze Chiary ?- spytałam.- Nie, jeszcze nie bo dopiero wróciłyśmy z lodów- odpowiedziała Emma.

- No to idziemy poznać się z dziadkiem- połaskotałam Chiarę, na co głośno się zaśmiała. Poszliśmy razem z Riciem i Chiarą do Francesco. Zapukałam do drzwi. - Proszę- usłyszałam jego głos zza drzwi. Otworzyłam powoli drzwi, mała weszła przede mną. Francesco, kiedy ją zobaczył to zamarł w bezruchu. - Czy to moja prześliczna mała prawnuczka?- powiedział z ogromnym uśmiechem na twarzy i łzami w oczach. - Podejdź bliżej gwiazdeczko- popchnęłam ją delikatnie w stronę Francesco. - Ja jestem twoim pradziadkiem- podał jej rękę, przez chwilę zastanawiała się co ma zrobić ,ale zaraz podała mu swoją dłoń, Francesco uścisnął ją. - Słyszałem, że masz małego białego przyjaciela. Chciałabyś mi go pokazać?- spytał. Mała uśmiechnęła się i przytaknęła głową. - Kochanie weź dziadka za rączkę i idźcie pobawić się z Molim- zrobiła jak powiedziałam i zostałam sama z Riciem.

Zadzwonił jego telefon, wyjął go z kieszeni i odebrał połączenie. - Masz coś?- spytał od razu. Domyśliłam się, że to Dominico. - Zaraz będę- rozłączył się. - Gdzie jedziesz?- spytałam.- Do Dominico, dowiedział się czegoś- odpowiedział. - Jadę z tobą- powiedziałam stanowczo. - Nie. Nie jedziesz- odwróciłam się do niego. - Nie pytam cię o zdanie, tylko informuje- podeszłam bliżej. - Nie chce dokładać ci kolejnych zmartwień- powiedział nieco łagodniej. -I tak mam ich dużo, chce wiedzieć co się dzieje. Przypomnieć ci jak się skończyło ostatnio, jak nie chciałeś mnie martwić?- po tym jak to powiedziałam, to pomyślałam, że mogłam tego nie mówić. Bo wiem jak bardzo zarzucał sobie winy za to , co wtedy się stało.

- Dobrze, masz rację. Będę cię informował o wszystkim- zeszliśmy na dół i wsiedliśmy do auta. Zaraz byliśmy na miejscu. - Czego się dowiedziałeś?- spytał Ric. - Młody Fernandez wynajął prywatny samolot do Chicago tydzień temu. Sprawdziłem to w systemie linii lotniczych- cholera. Tydzień temu był napad na nasz przewóz broni- Tego dnia była ta kradzież broni- przypomniałam. - To nie jest przypadek. Musiał być na miejscu, żeby wszystkiego dopilnować- zauważył Ric.

- Nie masz jego aktualnej lokalizacji ?- spytał Ric.- Nie, musiał zatrudnić jakiś profesjonalistów. Za chuja nie mogę się włamać na jego dane- powiedział Dominico.

Connected by Destiny#2Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz