36

509 14 0
                                    

Rano obudziłam się z głową na ramieniu Rica. Jedyną osobą która nie spała poza mną była Vic. - Siedziała przy łóżku Marco i wpatrywała się w jego śpiącą twarz. - Nie śpisz już?- zauważyła, że na nią patrzę i odwróciła wzrok od chłopaka. - Nie mogłam spać- odpowiedziała szeptem. Poza nami był tu też Ric, spał na krześle obok mnie. Na łóżku obok Vic spała Pani Sofia, na dwóch fotelach Michael i Matteo. Żadne z nas nie opuściło tej sali przez całą noc. Ric przebudził się czując brak mojej głową na jego ramieniu. - Pojadę po coś do jedzenia, chcesz jakieś rzeczy na przebranie?- spytałam ledwo przytomnego bruneta. - Nie, nie trzeba- znów zamknął oczy. Kiedy miałam wychodzić dotarł do mnie głos Matteo . -Emi- zawołał szeptem. - Gdzie idziesz?- spytał.- Jadę po coś do jedzenia i do domu się trochę ogarnąć- odpowiedziałam. - Kupiłabyś mi coś do picia?- poprosił. - Jasne, co chcesz?- spytałam. -  Jakiś sok i dzięki- uśmiechnęłam się do niego i wyszłam z sali.

Pojechałam do tej samej restauracji, w której kupowałam ostatnio. Zamówienia miały być gotowe dopiero za godzinę, więc pojechałam w tym czasie do domu. Przebrałam się, wzięłam z lodówki nieotwarty sok jabłkowy dla Matteo. Wzięłam też ubrania dla Vic i Pani Sofii. Niestety z męskich rzeczy nie miałam nic w szafie, więc nie miałam nic dla Ric, Matteo i Pana Michael.

Wróciłam do restauracji po zamówienia. Odebrałam je, pojechałam do szpitala. Weszłam do sali z dwoma torbami jedzenia i jedną torbą ubrań. - Widzę, że wszyscy już wstali, proszę śniadanie- położyłam torby na ziemi i wyjęłam z nich dani i podałam je każdemu. - Mam tu kolejne rzeczy dla ciebie- podałam ubrania Vic. - I wzięłam też coś dla Pani- podałam kobiecie niebieską lnianą koszulę, czarne spodnie i bieliznę. - Oo dziękuje kochana- wzięła je ode mnie i wyszła z sali.  -A dla mnie coś masz ?- spytał pół żartem Marco. - Niestety nie, a chcesz coś ? Jedzenia niestety nie mogę ci dać, bo lekarz powiedział, że po operacji musisz jeść to co ci tutaj dadzą- posmutniał. - Szkoda, bo jak na razie nie dają mi tu nic dobrego- poskarżył się. - Jakoś musisz to przeżyć- skomentował Matteo. - A mój soczek?- spytał Matteo. - Proszę- podałam mu sok z torby. - Dziękuje bardzo- otworzył sok i zrobił duży łyk.

Poczułam wibracje w mojej torebce, wyjęłam z niej telefon. Dzwoniła Emma. - Hej Emma- przywitałam. - Hej Emi. Nie chciałam wam przeszkadzać, ale mała chyba się trochę pochorowała. Ma lekki kaszel, katar i stan podgorączkowy- jeszcze tego brakowało. - Dawałaś jej jakieś leki?- spytałam. Ric musiał słyszeć co mówiłam, bo kiedy usłyszał to zdanie, spojrzał na mnie pytająco. - Rozkruszyłam jej tabletkę przeciwgorączkową, kupiłam syrop na kaszel- odpowiedziała. - Nie chciałam wam mówić, bo myślałam, że dam jej leki i gorączka jej spadnie, ale nie przechodzi i stwierdziłam, że do ciebie zadzwonię- nie mogę tutaj być, ze świadomością, że Chiara jest chora. Powinnam przy niej być. - Dobrze, że zadzwoniłaś. Przylecę jak najszybciej- Ric na te słowa wstał i podszedł do mnie. - Nie musisz, jakoś sobie tu poradzimy- powiedziała Emma. - Wiem, ale ja powinnam się nią zająć- zaprotestowałam.  -To twoja decyzja. Zajmę się nią do twojego przylotu- podziękowałam jej i rozłączyłam się.

- Co się dzieje?- spytał Ric. - Chiara jest chora. Ma stan podgorączkowy, kaszel, katar. Muszę do niej wracać- wszyscy popatrzyli na mnie. - Jasne, leć. My już sobie poradzimy- powiedział Pan Michael. - Lecimy razem- powiedział Ric. - Możesz tu zostać, to tylko gorączka- nie chciałam go zabierać od rodzina, która go potrzebuje. - Nasza córka jest chora, więc oboje wracamy do domu- odpowiedział stanowczo. - Dobrze, skoro tak chcesz- zgodziłam się. - Zadzwonię do pilota- Ric wyszedł z sali. Wtedy zadzwonił telefon Matteo. - Halo?- odebrał. Miał kamienną minę przez cały czas trwania rozmowy, aż w końcu się rozłączył. - Dzwonił Tommaso. Wyznaczył spotkanie na jutro rano- powiedział do rodziców.  Nie rozumiałam o co chodzi. Jaki Tommaso.

- Kurwa. Co teraz?- zdenerwowany Pan Michael wstał z krzesła. - Lećcie. Musicie odbić Gorgię- powiedział Marco. Teraz tym bardziej nic nie rozumiałam. - Co się dzieje?- zapytałam w końcu. - Tommaso to nasz były wspólnik. Teraz mamy nieciekawe relacje, spóźniliśmy się z zapłatą za jeden towar i on w zemście za to spóźnienie porwał jedną z naszych pracownic. Mamy dać mu pieniądze, a on ma ją nam oddać. Mieliśmy czekać aż wyznaczy termin. Wyznaczył go na jutro rano- wyjaśnił mi Matteo. - Nie możemy teraz lecieć i od tak cię zostawić- powiedział nadal zdenerwowany Pan Michael do Marco. - Nic mi nie będzie. A jeśli nie polecicie to ona umrze- nadal stał przy swoim.

- Synku nie mogę zostawić cię samego w obcym kraju w takim stanie- powiedziała Pani Sofia. - Dobra zrobimy tak. Ja i tata lecimy na Sycylię. Mama zostaje z tobą- zaproponował Matteo. - Pomogę Pani. Jestem wam to winna. Może Pani się u mnie zatrzymać na czas, kiedy tu będziecie- głos zabrała Vic. - Nie jesteś nam nic winna kochana- Pani Sofia odpowiedziała jej. - Proszę dać mu jakoś pomóc i zatrzymać się u mnie, na czas kiedy Marco leży w szpitalu- upierała się Vic. Pani Sofia uśmiechnęła się. - Dobrze, skoro tak nalegasz- zgodziła się.

Do sali wszedł Ric. - Samolot będzie zaraz gotowy- poinformował mnie. - Matteo i Pan Michael też muszą lecieć do Włoch to mogą lecieć z nami- zaproponowałam. - Dlaczego ?- spytał Ric. - Tommaso wyznaczył termin na juto- odpowiedział Matteo. - Więc lecicie z nami. Musimy już jechać- powiedział Ric. Pożegnaliśmy się z Panią Sofią, Vic i Marco. Wyszliśmy ze szpitala i pojechaliśmy na lotnisko.  Wsiedliśmy do samolotu i lecieliśmy z powrotem do Włoch.

Connected by Destiny#2Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz