"Czasem by zdobyć wszystko czego się pragnie trzeba porzucić wszystko co się ma"
Historia lubi się powtarzać...
Znów porzucałam wszystko i leciałam na inny kontynent. Znów w ciemno, znów nie wiedziałam na co się pisze, co będzie kiedy już tam będę. Trzy lata temu obawiałam się jak zareagują na mnie pracownicy w firmie, w której miałam pracować. A teraz boję się jak zareaguje rodzina mojego ówczesnego szefa na naszą prawie trzyletnią córeczkę.
Gdyby ktoś mi to powiedział te trzy lata temu, to najprawdopodobniej bym go wyśmiała.
Spakowałam wszystko i zostało mi najgorsze co miałam do zrobienia jeszcze przed wylotem. Mianowicie poinformowanie o tym rodziców. Wzięłam do ręki telefon i po chwili wybrałam numer. - Cześć córeczko, co tam ?- przywitał się ze mną tata. - Cześć tato. Muszę ci coś powiedzieć, zanim powiem to mamie- zaczęłam. - Coś się stało?- słyszałam w jego głosie, że już się zestresował. -Właściwie to tak- wzięłam głęboki oddech. - Więc...Pan Francesco, dziadek Ricardo miał dziś zawał i Ricardo musi lecieć do niego- nie byłam jeszcze gotowa powiedzieć tej najgorszej części- O Boże- naprawdę przejął się tą sytuacją. - Straszne, co z nim teraz?- spytał. - Wiem tylko, że zabrano go do szpitala- odpowiedziałam. - Oh to dobrze, tam się już nim zajmą- powiedział. - Jest jeszcze coś, o czym chciałam wam powiedzieć- stres zrobił się jeszcze większy. - No to słucham- powiedział. - Ja...ja i Chiara lecimy z nim do Włoch. Dziś wieczorem- czekałam na to co odpowie, ale przez parę sekund panowała między nami cisza. - Ja dobrze słyszę ? Lecicie dziś wieczorem do Włoch? Ale tylko na chwilę tak?- dopytywał. - Właściwie to nie wiem na jak długo. Zdecyduje kiedy już tam będę- odpowiedziałam. - Córeczko nie chce nic mówić, ale to nie jest mądry pomysł, tak rzucić wszystko i lecieć do Włoch- powiedział. - Wiem, że nie jest tato. Ale chce tam być. Chce być tam przy nim , przy Panu Francesco- westchnął. - Zrobisz jak uważasz, ale nadal moim zdaniem to zły pomysł- nie byłam zaskoczona jego reakcją, bo nie spodziewałam się, żeby się specjalnie ucieszyli.
- Dasz mi mamę do telefonu ?- poprosiłam. - Już po nią idę- czekałam chwilę. - Hej mamo- przywitałam. - Cześć córciu- przywitała się. - Muszę ci coś powiedzieć- powiedziałam. -Co takiego ?- spytała. - Pan Francesco, dziadek Ricardo miał dziś zawał i Ricardo leci dziś wieczorem do Włoch. Ja i Chiara lecimy z nim- powiedziałam to wszystko praktycznie na jednym wdechu. - Co proszę ? Jak to lecicie z nim do Włoch? Dziś wieczorem ?- mówiła do wszystko trochę podniesionym głosem. - Na jak długo ?- spytała. - Nie wiem. Nie wykluczam, że już tam zostaniemy- chyba się zdenerwowała. - Emily zdajesz sobie sprawę co tym najlepszego wyprawiasz ? Przecież to istne szaleństwo- zdecydowanie była zdenerwowana. - Zdaje sobie sprawę, że to nietypowa sytuacja, ale jestem dorosła i wiem co robię. Nawet jeśli mi zakażecie to i tak to zrobię bo to moje życie, moja córka i moja decyzja- powiedziałam stanowczo.
-Nie zakażemy ci bo i tak byś nas nie posłuchała. Wszyscy wiemy, że zrobisz jak będziesz chciała i nic cię nie powstrzyma. Zbyt dobrze znam siebie, żeby wiedzieć, że jesteś taka sama i zrobisz jak uważasz. - zaczęła mama. - Wiec, że nie jesteśmy przekonanie co do tej decyzji i naszym zdaniem to nie powinnaś tego robić...ale- westchnęła- skoro czujesz, że to dobry pomysł i chcesz tam lecieć to leć- bardzo zdziwiło mnie to, co powiedziała. Myślałam ze kategorycznie mi zakaże, a ona powiedziała, żeby leciała. - Dziękuje mamo. Zadzwonię do was od razu jak dolecimy, ale teraz muszę już iść dokończyć pakowanie- spojrzałam na stos walizek i toreb w pokoju Chiary.- Dobrze, do usłyszenia- pożegnałam się i rozłączyłam. Zaniosłam wszystkie walizki na dół. Zajęło mi to trochę czas, bo były strasznie ciężkie.
- Chodź gwiazdeczko, przebierzemy się, żeby było ci wygodnie, bo będziemy długo lecieć- wzięłam ją za rękę i wróciłam na górę. Na jej łóżku zostawiłam jej mały niebieski dres i białe sportowe buciki. Przebrałam ją i zeszłyśmy na dół. Ubrałam bluzę i wzięłam telefon.
Od: Ric
Zaraz po was przyjadę.
Do: Ric
Dobrze, jesteśmy gotowe.
Po jakiś 10 minutach Ric przyjechał pod dom. Wyszłam z Chiarą na rękach, za zewnątrz. - Mam sporo bagaży, pomożesz mi je wziąć ? Chociaż obawiam się, że mogą się nie zmieścić do auta- spytałam. - Spodziewałem się, że będzie tego dużo, za chwilę przyjadą ludzie z lotniska i zabiorą wszystko- uśmiechnęłam się. - Wezmę fotelik z auta- powiedziałam. - Ja go wezmę- podszedł do auta, otworzył drzwi od strony pasażera i wyjął fotelik. Położył go na siedzeniu i zapiął. - Gotowe- podeszłam posadziłam w nim Chiarę. - Usiądę z tyłu, żeby mieć na nią oko- powiedziałam. - Dobrze- wsiedliśmy do auta i pojechaliśmy na lotnisko.
Byliśmy na parkingu. Ric wysiadł z auta, obszedł je i otworzył mi drzwi. - Dżentelmen- powiedziała, przez co się lekko uśmiechnął. Znów obszedł auto i wyjał Chiarę z fotelika, wziął ją na ręce i ruszyliśmy na lotnisko. - Mamy jeszcze godzinę do lotu, możemy iść jeszcze coś zjeść- zaproponował. - Dobrze, chodźmy- poszliśmy do McDonald s. - Nie moglibyśmy iść do normalnej restauracji ?- nie był zachwycony moim wyborem. - Nie- uśmiechnęłam się. Westchnął. Zamówiłam sobie macroyala, frytki, cole i lody. Dla Chiary wzięłam frytki i lody śmietankowe. - Co chcesz ?- spytałam. - Nie wiem, sama coś wybierz- obawiam się, że nawet nie wiedział co tutaj można zjeść. - Dobrze- wzięłam mu to samo co sobie. Poszliśmy do kasy. Już chciałam przyłożyć kartę do terminala, ale Ric był szybszy- Ja zapłacę- powiedział już po fakcie. - Nie musiałeś- powiedziałam. -Ale chciałem- westchnęłam i już tego nie komentowałam. Zjedliśmy wszystko, Chiarze aż zaświeciły się oczy kiedy zobaczyła lody. Nawet Ric zjadł wszystko, co dla niego zamówiłam.
- Musimy iść, zaraz odlatujemy- powiedział Ric. Wstaliśmy od stołu, Ric wziął Chiarę na ręce i ruszyliśmy na pokład samolotu.
No to lecimy.
CZYTASZ
Connected by Destiny#2
RomanceWIELKI POWRÓT EMILY I RICARDO! Druga część trylogii "Connected" Oboje układają swoje życie na nowo, osobno. Ale najwyraźniej życie osobno nie jest im przeznaczone. Znów spotykają się na swojej drodze. Jak to mówią "right person, wrong time". Czy roz...