19

583 26 0
                                    

"Czasem by zdobyć wszystko czego się pragnie trzeba porzucić wszystko co się ma"

Historia lubi się powtarzać...

Znów porzucałam wszystko i leciałam na inny kontynent. Znów w ciemno, znów nie wiedziałam na co się pisze, co będzie kiedy już tam będę. Trzy lata temu obawiałam się jak zareagują na mnie pracownicy w firmie, w której miałam pracować. A teraz boję się jak zareaguje rodzina mojego ówczesnego szefa na naszą prawie trzyletnią córeczkę.

Gdyby ktoś mi to powiedział te trzy lata temu, to najprawdopodobniej bym go wyśmiała.


Spakowałam wszystko i zostało mi najgorsze co miałam do zrobienia jeszcze przed wylotem. Mianowicie poinformowanie o tym rodziców. Wzięłam do ręki telefon i po chwili wybrałam numer. - Cześć córeczko, co tam ?- przywitał się ze mną tata. - Cześć tato. Muszę ci coś powiedzieć, zanim powiem to mamie- zaczęłam. - Coś się stało?- słyszałam w jego głosie, że już się zestresował. -Właściwie to tak- wzięłam głęboki oddech. - Więc...Pan Francesco, dziadek Ricardo miał dziś zawał i Ricardo musi lecieć do niego- nie byłam jeszcze gotowa powiedzieć tej najgorszej części- O Boże- naprawdę przejął się tą sytuacją. - Straszne, co z nim teraz?- spytał. - Wiem tylko, że zabrano go do szpitala- odpowiedziałam. - Oh to dobrze, tam się już nim zajmą- powiedział. - Jest jeszcze coś, o czym chciałam wam powiedzieć- stres zrobił się jeszcze większy. - No to słucham- powiedział. - Ja...ja i Chiara lecimy z nim do Włoch. Dziś wieczorem- czekałam na to co odpowie, ale przez parę sekund panowała między nami cisza. - Ja dobrze słyszę ? Lecicie dziś wieczorem do Włoch? Ale tylko na chwilę tak?- dopytywał. - Właściwie to nie wiem na jak długo. Zdecyduje kiedy już tam będę- odpowiedziałam. - Córeczko nie chce nic mówić, ale to nie jest mądry pomysł, tak rzucić wszystko i lecieć do Włoch- powiedział. - Wiem, że nie jest tato. Ale chce tam być. Chce być tam przy nim , przy Panu Francesco- westchnął. - Zrobisz jak uważasz, ale nadal moim zdaniem to zły pomysł- nie byłam zaskoczona jego reakcją, bo nie spodziewałam się, żeby się specjalnie ucieszyli.

- Dasz mi mamę do telefonu ?- poprosiłam. - Już po nią idę- czekałam chwilę. - Hej mamo- przywitałam. - Cześć córciu- przywitała się. - Muszę ci coś powiedzieć- powiedziałam. -Co takiego ?- spytała. - Pan Francesco, dziadek Ricardo miał dziś zawał i Ricardo leci dziś wieczorem do Włoch. Ja i Chiara lecimy z nim- powiedziałam to wszystko praktycznie na jednym wdechu. - Co proszę ? Jak to lecicie z nim do Włoch? Dziś wieczorem ?- mówiła do wszystko trochę podniesionym głosem. - Na jak długo ?- spytała. - Nie wiem. Nie wykluczam, że już tam zostaniemy- chyba się zdenerwowała. - Emily zdajesz sobie sprawę co tym najlepszego wyprawiasz ? Przecież to istne szaleństwo- zdecydowanie była zdenerwowana. - Zdaje sobie sprawę, że to nietypowa sytuacja, ale jestem dorosła i wiem co robię. Nawet jeśli mi zakażecie to i tak to zrobię bo to moje życie, moja córka i moja decyzja- powiedziałam stanowczo.

-Nie zakażemy ci bo i tak byś nas nie posłuchała. Wszyscy wiemy, że zrobisz jak będziesz chciała i nic cię nie powstrzyma. Zbyt dobrze znam siebie, żeby wiedzieć, że jesteś taka sama i zrobisz jak uważasz. - zaczęła mama. - Wiec, że nie jesteśmy przekonanie co do tej decyzji i naszym zdaniem to nie powinnaś tego robić...ale- westchnęła- skoro czujesz, że to dobry pomysł i chcesz tam lecieć to leć- bardzo zdziwiło mnie to, co powiedziała. Myślałam ze kategorycznie mi zakaże, a ona powiedziała, żeby leciała. - Dziękuje mamo. Zadzwonię do was od razu jak dolecimy, ale teraz muszę już iść dokończyć pakowanie- spojrzałam na stos walizek i toreb w pokoju Chiary.- Dobrze, do usłyszenia- pożegnałam się i rozłączyłam. Zaniosłam wszystkie walizki na dół. Zajęło mi to trochę czas, bo były strasznie ciężkie.

- Chodź gwiazdeczko, przebierzemy się, żeby było ci wygodnie, bo będziemy długo lecieć- wzięłam ją za rękę i wróciłam na górę. Na jej łóżku zostawiłam jej mały niebieski dres i białe sportowe buciki. Przebrałam ją i zeszłyśmy na dół. Ubrałam bluzę i wzięłam telefon.

Od: Ric

Zaraz po was przyjadę.

Do: Ric

Dobrze, jesteśmy gotowe.

Po jakiś 10 minutach Ric przyjechał pod dom. Wyszłam z Chiarą na rękach, za zewnątrz. - Mam sporo bagaży, pomożesz mi je wziąć ? Chociaż obawiam się, że mogą się nie zmieścić do auta- spytałam. - Spodziewałem się, że będzie tego dużo, za chwilę przyjadą ludzie z lotniska i zabiorą wszystko- uśmiechnęłam się. - Wezmę fotelik z auta- powiedziałam. - Ja go wezmę- podszedł do auta, otworzył drzwi od strony pasażera i wyjął fotelik. Położył go na siedzeniu i zapiął. - Gotowe- podeszłam posadziłam w nim Chiarę. - Usiądę z tyłu, żeby mieć na nią oko- powiedziałam. - Dobrze- wsiedliśmy do auta i pojechaliśmy na lotnisko.

Byliśmy na parkingu. Ric wysiadł z auta, obszedł je i otworzył mi drzwi. - Dżentelmen- powiedziała, przez co się lekko uśmiechnął. Znów obszedł auto i wyjał Chiarę z fotelika, wziął ją na ręce i ruszyliśmy na lotnisko. - Mamy jeszcze godzinę do lotu, możemy iść jeszcze coś zjeść- zaproponował. - Dobrze, chodźmy- poszliśmy do McDonald s. - Nie moglibyśmy iść do normalnej restauracji ?- nie był zachwycony moim wyborem. - Nie- uśmiechnęłam się. Westchnął. Zamówiłam sobie macroyala, frytki, cole i lody. Dla Chiary wzięłam frytki i lody śmietankowe. - Co chcesz ?- spytałam. - Nie wiem, sama coś wybierz- obawiam się, że nawet nie wiedział co tutaj można zjeść. - Dobrze- wzięłam mu to samo co sobie. Poszliśmy do kasy. Już chciałam przyłożyć kartę do terminala, ale Ric był szybszy- Ja zapłacę- powiedział już po fakcie. - Nie musiałeś- powiedziałam. -Ale chciałem- westchnęłam i już tego nie komentowałam. Zjedliśmy wszystko, Chiarze aż zaświeciły się oczy kiedy zobaczyła lody. Nawet Ric zjadł wszystko, co dla niego zamówiłam.

- Musimy iść, zaraz odlatujemy- powiedział Ric. Wstaliśmy od stołu, Ric wziął Chiarę na ręce i ruszyliśmy na pokład samolotu.

No to lecimy.

Connected by Destiny#2Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz