✮7✮

780 53 123
                                    

Regulus Black

Od naszej kłótni Syriusz nie pokazywał się w ogóle ani na śniadaniu, ani na korytarzu wśród znajomych. Jakaś część mnie była zadowolona z takiego obrotu spraw, może w głębi duszy podobało mi się, że w końcu pokazałem mu jak ja się czułem przez te wszytskie lata. Bo, mimo że on był starszy i próbował mnie chronić to, kiedy przychodził do mnie w poszukiwaniu spokoju to ja się czułem za niego odpowiedzialny. Z drugiej strony miałem ochotę płakać na każdym kroku, miałem wszystkiego dość. Zawisła nade mną groźba śmierci, mrocznego znaku i wszystkich innych nieszczęść tego świata. Mój brat pojawił się dopiero w dzień, kiedy urządzaliśmy nabór, nie wyglądał jakby moje słowa zrobiły na nim jakiekolwiek wrażenie, dalej był tym samym pewnym siebie i aroganckim Syriuszem w towarzystwie swoich przyjaciół. Chyba mnie to na swój sposób zabolało. Po tym, jak ogłosiłem tego samego dnia skład drużyny Crouch dopilnował, aby impreza ociekała alkoholem. Czułem, że następny dzień będzie katorgą.

Obudziłem się w łazience, jedną ręką obejmując toalete skrzywiłem się mimowolnie, bo to nie wróżyło dobrze o moim stanie, tak samo, jak luki w pamięci o wczorajszym wieczorze. Potem jak doprowadziłem się do stanu względnej użyteczności obudziłem resztę i już wiedziałem, że był to zły pomysł, kiedy Rosier powiedział głośno.

- Kurwa.

- Uhh możesz być ciszej?

- Ja nawet nie powiedziałem tego głośno.

- Nie przejmuj się nim Evan. Nasz Reg ma po prostu kaca. - Pokazałem mu środkowego palca.

Miał rację, miałem potężnego kaca, którego próbowałem znieść przez cały dzień.

Względnie przeszedł mi następnego dnia, ale dopiero jakieś żdni później w pełni doszedłem do siebie.

- Nigdy więcej nie pozwolę Crouchowi mnie upić. - Powiedziałem do przyjaciela, kiedy szliśmy na transmutację, która była ostatnią lekcją w tym tygodniu.

- W sumie to nie jego wina, bo to ty się chciałeś najebać. - Stwierdził Evan.

- A kto wlewał we mnie alkohol podczas gry w butelkę?

Uniósł ręce w geście kapitulacji, nie próbując już bronić Barty'ego i nagle stanął jak wryty. Spojrzałem na niego ze zmarszczonymi brwiami nie bardzo rozumiejąc czmu się zatrzymał.

- Co jest?

- A to. - Wskazał na sąsiedni korytarz, gdzie...o wow. Crouch całował jakiegoś chłopaka. Nie widziałem twarzy drugiego z nich, ale twarz przyjaciela widziałem doskonale.

- Chcesz stąd iść?

Nie mówiąc nic kiwnął tylko głową i ruszyliśmy w przeciwnym kierunku. W końcu usiadł na jednym z parapetów, a ja zająłem miejsce obok niego. Spojrzał w sufit wzduchając głośno.

- Wiesz, może to głupie ale czasem mam ochotę go udusić, a innym chcę go całować do nieprzytomności.

Odczekałem chwilę, aż odezwałem się powoli.

- To nie jest głupie. Barty jest trudną osobą.

Pokręcił głową zaprzeczając moim słową.

- Nie Reg. Chodzi o to, że... ja go chyba lubię. - Dodał ciszej.

Wiedziałem, kurwa wiedziałem.

- Ohh. - Tak, tylko tyle umiałem powiedzieć. Bo jak inaczej zareagować, kiedy przyjaciel mówi wam, że zakochał się w waszym wspólnym kumplu?

- No właśnie "ohh". On nigdy tak na mnie nie spojrzy, rozumiesz Reg? Nigdy.

- Jesteś pewien, że to twoje nigdy to naprawdę nigdy?

Trust Me || JegulusOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz