✮48✮

489 39 134
                                    

Regulus Black

Po kilku następnych dniach James jakby wrócił do żywych co mnie strasznie cieszyło, ale po tym jak zobaczyłem go w tamtym stanie bałem się jeszcze mocniej powiedzieć mu o Znaku. Nie patrzyłem na niego odkąd Barty założył mi bandaże, dopiero dzisiaj przypomniał mi o tym, że przydałoby się je zmienić albo się ich pozbyć. Dlatego teraz siedziałem na swoim łóżku i przyglądałem się otępiałym wzrokiem swoim nowym różowym blizną, które pokrywały moją skórę prawie w każdym miejscu, tylko nie miejsce tego pieprzonego znamienia. Chciało mi się rzygać na jego widok, ale nie miałem nawet czym, bo tego ranka nie zjadłem totalnie nic, gdy spojrzałem na siebie w lustrze zauważyłem, że policzki zapadły mi się, a sińce pod oczami są zdecydowanie bardziej widoczne na tle chorobliwie bladej cery. Byłem wdzięczny Barty'emu, że zabandażował moje przedramiona ponownie, gdyż nie miałem siły patrzeć na to wszystko, a do bandaża byłem na tyle przyzwyczajony, że zapominałem o jego obecności, kiedy go nie widziałem.

- Wiesz, że zaraz zbliżają się SUMy, prawda? - Odezwał się Evan stając w progu.

- Oczywiście, że tak.

- Więc?

- Więc co?

Blondyn westchnął zmęczony na moje słowa i rzucił się na łóżko.

- Zapytam wprost. Kiedy chcesz powiedzieć Potterowi o znaku? 

- Sam mówiłeś, że mogę mu nie mówić.

- Reg to cię wykańcza. Poza tym nie da się chować tego w nieskończoność.

- Do tego jakby było ci jeszcze mało argumentów to ludzie plotkują. Nie zajmie im już dużo czasu dowiedzenie się o twoim znamieniu. A co dopiero kiedy my dostaniemy swoje. - Prychnął pogardliwie Crouch.

- Trix wam odpisała? - Zapytałem zachrypniętym głosem.

- Taaa uprzejma jak zawsze. - Powiedział Barty rzucając mi jakiś zgnieciony pergamin. - Dzień po twoich siedemnastych urodzinach.

Czyli jeszcze przed rozpoczęciem szóstej klasy. Ekstra. 

Rozwinąłem zgnieciony list i szybko przeleciałem go wzrokiem. Wszystko by się zgadzało miałem teleportować się z chłopakami na spotkanie, gdzie mieli zostać naznaczeni. Czułem jak gula obrzydzenia i strachu rośnie mi w gardle.

- Pojebało was. Dalej mi się w cholerę nie podoba ten plan.

- Za późno.

- Zresztą to i tak by się stało i tak. A ty nie próbuj odwracać naszej uwagi od głównego tematu.

Położyłem się na łózko i wpatrując się w sufit odpowiedziałem:

- To mu złamie serce. - I mi też. Mimo to dalej była we mnie malutka nadzieja, że nie zakończy to naszego związku, w końcu powiedział, że będzie kochać mnie ponad wszystko.

- Było zostać z tym imbecylem Thomasem. - Powiedział blondyn.

- Przypomnę ci, że go nigdy nie lubiłeś.

- Może i go nie lubię i może jest debilem skończonym, ale nie musiałbyś przed nim tego ukrywać.

- Nigdy nie lubiłem go chodź w połowie ta jak Jamesa.

- Wiem - powiedział cicho.

Zapadła między nami cisza, którą przerwało pukanie Pandory, żeby przypomnieć nam o kolacji.

***

Siedziałem razem z Jamesem i jego przyjaciółmi w pokoju wspólnym Gryffindoru i mimo, że tam byłem ciałem to myślami przebywałem kawał drogi stąd, a dokładniej w dworze Malfoyów, gdzie Barty i Evan mieli zostać naznaczeni oraz gdzie w przyszłym roku Cyzia miała brać ślub. Nie zdawałem sobie sprawy, że pozostali coś do mnie mówili dopóki James nie położył mi ręki na kolanie, wtedy dopiero otrząsnąłem się z tego zamyślania.

Trust Me || JegulusOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz