Regulus Black
Stałem na korytarzu przy jednym z parapetów wykończony po tym jak zwymiotowałem śniadanie, które wmusiła we mnie przyjaciółka kilka godzin wcześniej, naprawdę starałem się tego uniknąć i prawie mi się udało, ale zbyt bardzo mnie to brzydziło.
Przechodziły obok mnie jakieś dwie nieznane mi dziewczyny z pierwszego roku śmiejąc się z czegoś co powiedziała jedna z nich. Popatrzyłem na nie spode łba, przez co od razu zamilkły. Miałem dziwną opinię wśród ludzi, więc po co ich wyprowadzać z błędu, jeśli można na tym skorzystać. To Syriusz był tym bardziej lubianym z nas dwóch wśród ludzi, a minie się poniekąd bali. Ostatnio nawet usłyszałem plotkę na swój temat, że już dostałem mroczny znak razem z Rosierem i Crouchem. Prędzej chciałbym zdechnąć, zamiast pozwolić sobie na taką dziarę, ale kogo by to obchodziło. W końcu byłem Regulus pieprzony Black, taki sam jak nasi starzy. Na pewno nie było to wyssane całkiem z palca. Nagle jak z podziemi pojawił się przy mnie Crouch.
- Popieprzone są te pierwszaki. - Powiedział bez cienia uśmiechu.
- Mi to mówisz? - Odezwał się Rosier, który najwyraźniej przyszedł zaraz za nim. Teraz całą trójką staliśmy na korytarzu patrząc na przechodzących ludzi. Blondyn usiadł na parapecie, a drugi z nich odpalił papierosa. Przechodząca obok nas prefekta skrzywiła się na ten widok i powiedziała:
- Tu nie wolno palić. Z którego roku jesteście? - Zaśmiałem się na te słowa, bo naprawdę musiała być jakimś społecznym odludkiem, żeby nas nie znać. Może i nie byliśmy popularni tak bardzo, jak kumple Syriusza, ale ludzie w większości nas znają. Słysząc mnie popatrzyła prosto na moją twarz, potem z powrotem na moich przyjaciół.
- Ty naprawdę nie wiesz kim jesteśmy? - Zapytał Evan zabierając Batry'emu papierosa.
W tamtej chwili jej oczy rozszerzyły się jak spodki, a jej twarz wyrażała coś pomiędzy zachwytem a strachem. Czyli jednak nie była takim odludkiem społecznym. Zacisnęła mocno szczękę i nic nie mówiąc obróciła się na pięcie i odeszła. Ponownie zaśmiałem się gorzko, bo może i nie byliśmy tak lubiani, jak ci z Griffindoru, ale mieliśmy coś lepszego strach i uznanie.
- Co byście zrobili jakbyście dostali mroczny znak? - Odezwałem się ni z gruszki, ni z pietruszki.
- Ukręciłbym łeb staremu.
- Wsadziliby cię za to do Azkabanu. - Zauważył blondyn.
- Dałbym se rade.
- Ja bym uznał, że mam rozjebane życie i pewnie stałbym się jeszcze większym sukinsynem niż jestem teraz.
Akurat, kiedy papieros trafił w moje ręce zauważyłem Syriusza i jego kumpli idących tym samym korytarzem. Gdy przechodzili koło nas zatrzymał się i spojrzał na mnie spod przymrużonych powiek, gdy wypuszczałem dym.
- Myślałem, że czepiają się z palenie na korytarzu.
- Wiesz nie mają psychy sprzeciwiać się osobą z mrocznym znakiem. - Oczywiście nie miał go żaden z nas, ale on nie koniecznie musiał to wiedzieć.
- Masz mroczny znak?!
- Crétin. - Rzuciłem niedopałek na ziemie przygniatając go butem, zwróciłem się do przyjaciół. - Idziemy?
Skinęli twierdząco głową i ruszyliśmy w stronę szklarni, gdzie mieliśmy mieć zielarstwo. Zanim zdążyliśmy dojść na miejsce zatrzymał nas jakiś chłopak z Huffelpafu, był całkiem przystojny, brązowe włosy miał splecione w dredy, a czerwone usta kontrastowały ze złotą karnacją.
- Wy jesteście ze Slytherinu, nie?
- Noo. - Odpowiedział blondyn.
- Super.
- Potrzebujesz czegoś konkretnego?
- Nie, a właściwie to tak. Widzicie mam na zbyciu trochę zioła, a potrzebuję kasy...
- Dawaj. - Nie wtrącałem się w transakcje, bo po co? Oni nie mówili Pandorze, że zwracam każdy z posiłków, który zjem, to ja nie miałem zamiaru robić im wywodów na ten temat. Jasne troszczyliśmy się o siebie, ale również nie wtrącaliśmy się w swoje sprawy.
Gdy dali tamtemu chłopakowi kilka banknotów w ich dłoniach znalazł się woreczek z pokruszonymi liśćmi.
- Co wy na to, żeby przed lekcją jeszcze zajarać? Mamy czas.
Poszedłem z nimi usiąść pod jednym z drzew, żeby trochę ukryć się przed niechcianymi spojrzeniami. Evan zacząć robić kręta, którego zaraz zapalił i wsadził sobie między wargi.
- Dobry towar. - Powiedział oddając go Barty'emu, ten zaciągnął się kilkukrotnie i wyciągnął do mnie. Nie lubiłem palić zioła, ale mimo to zaciągnąłem się raz po czym oddałem chłopakowi. A ten ku zdziwieniu moim i Rosiera złapał go za brodę i obrócił ją w swoją stronę na co on mimowolnie rozchylił usta. Crouch zaciągnął się skrętem, a wydychany dym wdmuchał w usta chłopakowi, który siedział przed nim z rozszerzonymi źrenicami do granic możliwości i mógłbym przysiąc, że to nie były skutki zioła. Gdy nachylał się nad Rosierem miałem wrażenie, że chce go pocałować i może faktycznie musnął jego usta swoimi, ale na tym się na razie skończyło. Mimo wszystko nie chciałem psuć mi tej chwili (pomimo że byli już na haju) rzuciłem coś, że idę szukać Pandory, ale oni mieli mnie już totalnie gdzieś, nie spuszczali z siebie spojrzeń.
Znalazłem ją razem z Dorcas przy szklarniach, gdzie mieliśmy mieć zaraz lekcje.
- Gdzie zgubiłeś tamtych dwóch imbecyli? - Zapytała ta druga.
- Wolisz nie wiedzieć.
I tak wszystko wydało się w chwili, gdy pojawili się na lekcji. Oboje byli na haju, a Crouch, nieważne jak bardzo starał się to ukryć, miał ślad po malince na obojczyku, który zauważyłem. Tylko jedna osoba mogła mu to zrobić i na samo to wyobrażenie, aż się zakrztusiłem. Chwała Merlinowi, że sobie stamtąd poszedłem. Po zajęciach dopadła ich Pand i zdzieliła obu po głowach.
- Wy mądrzy jesteście, żeby przychodzić nawaleni na lekcje?
- Wyluzuj Pand, jest już piątek, wolne. - Nie dałem jej dojść do słowa tylko chwyciłem obu przyjaciół z zamiarem zawleczenia ich do pokoju, aby uratować im skórę przed wkurzoną blondynką.
- Przypilnuję ich. - Szepnąłem do niej, a mimo to nie wyglądała na przekonaną. Przynajmniej dzięki nim ominie nie obiad. - Chodźcie, zanim któryś z profesorów zorientuje się jak nawaleni jesteście, bo ich nie oszukacie, że macie mroczny znak.
Udało mi się ich usadzić na kanapach, ale dalej nie mieli zamiaru się ruszyć. Nagle totalnie z dupy odezwał się Evan.
- Wiedziałeś, że Potter lubi wszystkich?
- A co mnie obchodzi Potter, Evan?
- No bo pomyśl sobie. On nie wie jak ty się czułeś, gdy zabrał ci brata, co nie? No to wykorzystaj to.
- W jakim sensie geniuszu?
- Ehhh był taki film gdzie koleś zadawał się z dziewczyną dla zakładu, nadążasz? - Skinąłem głową. - Super, więc mógłbyś uwieść Jamesa i go zranić, tak jak on zranił ciebie. - Zaklaskał w dłonie opierając się o kanapę. - Genialne!
Na jego pomysł zaśmiałem się.
- Evan ty naprawdę za dużo tych filmów oglądasz i zdecydowanie jesteś najebany. A poza tym wiem, że dla twojego móżdżku jest to trudne do pojęcia, ale nie jestem socjopatą, ani masochistą.
- Maso...czym? - Zapytał Barty.
- Nie będę się katować widokiem brata, tylko po to, żeby zranić Pottera.
- Jak chcesz. Ale ja uważam, że mój plan jest genialny.
- Chyba znamy inną definicję słowa genialny.
Oboje usnęli na kanapie na dobre trzy godziny, które poświęciłem na dokończenie rysunku, bo w końcu od dawna miałem czas dla siebie. Gdy się obudzili i przywlekli do pokoju Barty zakomunikował:
- Pandora ma ból dupy, że ominąłeś obiad.
Popatrzyłem na niego wzruszając ramionami, bo nie byłem głodny i nie miałem zamiaru iść też na kolacje.
- Przekaż jej to ode mnie. Allez.
- Pandora! Reg ma cię dość, bo zaczął gadać po francusku. - Krzyknął brunet w stronę pokoju wspólnego.
- Regulusie Black! - Dobiegł mnie głos blondynki.
- Odpuść Pand! - Zawołałem zamykając drzwi za pomocą czarów.
- Nie pozbędziesz się mnie tak łatwo.
- Jeszcze zobaczymy.
Słyszałem jak odchodzi zgniewana spod naszych drzwi, a kiedy reszta poszła na kolacje ja zostałem w pokoju i myślałem nad tym co może o mnie myśleć Syriusz. Czy uważa, że jestem zjebany? Zapewne. Czy naprawdę uważa, że jestem jak nasi starzy? Chyba tak. Czy zależy mu na mnie...[1225 słów]
Powiem wam, że poprawianie rozdziałów, które pisałam w nocy (czyli w sumie większość) to jest stan umysłu.
CZYTASZ
Trust Me || Jegulus
FanfictionRegulus zaczyna piąty rok w Hogwarcie i jest przekonany, że będzie to totalna porażka, bo to ich ostatni "wolny rok". James Potter najbardziej charyzmatyczny i pogodny uczeniem szóstego roku. Reg uważa, że "zabrał" mu brata, za co nienawidzi go rów...