✮6✮

857 54 34
                                    

James Potter

Ten dzień nie zapowiadał się dobrze, po pierwsze wstałem z cholernym bólem głowy, co nie zdarzało się często (nie licząc kaca, którego miałem za często), po drugie pogoda była naprawdę do dupy, więc trening zapowiadał się świetnie, a po trzecie Syriusz dalej był w rozsypce, nie wychodził z naszego pokoju w ciągu ostatnich dni. Nie był osobą, którą na pozór łatwo złamać, ale tak naprawdę nie było to, aż takie trudne, szczególnie, że chodziło o jego młodszego brata. Słowa Regulusa naprawdę musiały go dotknąć, z resztą nie ma co się temu dziwić, usłyszeć z ust własnego brata, że naprawdę się go nienawidzi musi być bolesne.
Gdy wstawałem zobaczyłem, że Syriusz śpi wtulony w Remusa, na co uśmiechnąłem się lekko, bo jedyne co mogło z tego wszystkiego wyjść na dobre to, że w końcu któryś z nich zrobi pierwszy krok.

Ubrałem jakąś czerwoną bluzę i poszedłem myć zęby z zamysłem znalezienia jakiś mugolskich tabletek na ból głowy. Gdy stałem ze szczoteczką w ustach rozległo się agresywne pukanie do drzwi i już wiedziałem kto przyszedł.

- Potter masz mnie wpuścić nie ważne co ten debil mówi!

- Marlene ciebie też miło widzieć. - Odpowiedziałem otwierając jej drzwi na oścież.

- Gdzie jest Black? - Wskazałem na jego łóżko stając z boku dalej myjąc zęby. - Chyba sobie ze mnie kpisz.

Podeszła do łóżka w którym oboje spali, co było zadziwiające po tym jak głośno pukała i gwałtownie zrzuciła pościel na ziemię, potem wyszarpała poduszkę spod głowy Blacka i przywaliła mu nią prosto w twarz.

- Wstawaj śmierdzielu.

- Marlene. - Wymruczał Syriusz zdejmując poduszkę z twarzy i siadając na łóżku. - Nie wiem czy wiesz, ale aktualnie przeżywam okres załamania i...

- I mam to gdzieś. Wiesz czemu? Bo od żalu i współczucia masz Pottera, który zawsze będzie się przejmować wszystkimi tylko nie sobą. A ja przyszłam ci powiedzieć, że nie możesz spędzić reszty życia pogrążając się w tym pokoju, więc albo bierzesz się w garść i za dwadzieścia minut widzimy się na śniadaniu. Albo pójdę porozmawiać sobie z twoim bratem, żeby tu przyszedł i powiedział ci coś więcej.

- Oj powodzenia.

- Uwierz mi umiem być przekonująca. - Stwierdziła stając nad nim z ramionami założonymi na piersi. - Więc widzimy się za dwadzieścia minut na śniadaniu. Miło cię widzieć Remus. A ty James masz pastę na policzku.

- Niech mi ktoś powie kiedy uznałem, że przyjaźń z tą dziewczyną to dobry plan? - Już otworzyłem usta, żeby coś odpowiedzieć, ale on popatrzył na mnie z politowaniem. - Nawet nie próbuj odpowiadać.

Zamiast się z nim spierać zniknąłem w łazience, gdzie przepłukałem usta wodą i wytarłem pastę z policzka.

Wróciłem do pokoju, gdzie Syriusz faktycznie ogarniał się do wyjścia (zmienił nawet koszulkę, w której chodził od kilku dni). Spojrzałem na Lupina, który przyglądał się chłopakowi, po czym westchnąłem.

- Marlene ma rację, musisz się wziąć w garść.

Usiadł z powrotem na swoje łóżko i odetchnął ciężko.

- Wiem James, ale... Po prostu usłyszałem coś co wiedziałem od dawna, ale bałem się przyznać. I to od mojego młodszego brata! W sumie już chyba nie mogę go tak nazywać.

- Wszystko jakoś się ułoży.

***

W wielkiej sali Syriusz zachowywał się już całkiem inaczej, był dawnym, prawnym siebie Blackiem. Przy stole czekała już na nas blondynka w towarzystwie Mary.

Trust Me || JegulusOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz